Sleek Make Up Cleopatra's Kiss, Highlighting Palette Paleta 4 rozświetlaczy prasowanych i kremowych

Opakowanie to najmocniejszy punkt tej palety, jest ładne, metaliczne, zamykane na magnes, nie ma problemu z jego otwarciem, jedyne co mi się nie podoba to rozmieszczenie produktów i pomieszanie kremowych z pudrowymi. Natomiast rozświetlacze już nie są takie dobre, ale nie uważam, że są jakieś tragiczne, ale za tę cenę, możemy kupić coś lepszego. Kremowe rozświetlacze to zdecydowanie lepsza część tej palety, aplikuję je syntetycznym puchatym pędzelkiem, kupionym na ali za grosze i dają ładny delikatny efekt rozświetlenia bez drobinek. Natomiast palcem odradzam, już na samym początku aplikując je w ten sposób można się zrazić, produkt się skawala, nie nakłada się ładnie, robi plamy i grudy na twarzy i wtedy jest widoczny na twarzy jedynie brokat. Nie radziłabym ich nakładać już na przypudrowany podkład, nie ładnie się wtedy łączą i ważą cały makijaż. Pudrowe rozświetlacze to totalnie inna bajka, jeszcze ten ciemny, złoty ujdzie, bo ma zdecydowanie mniej drobin niż ten jaśniejszy, który jest napakowany tandetnym brokatem, który się osypuje. Trwałość u mnie jest okej, nie zauważyłam aby jakoś mocno znikały z mojego ryjka.

No tak... O ile kremowe rozświetlacze podobają mi się, o tyle pudrowe nie do końca. Są zwyczajnie zbyt pudrowe... Mocno pylą i ciężko nimi uzyskać pożądany blask. Jeśli pod pudrowy nałożymy kremowy, to zrobi się nam skorupa, więc nie polecam. Nie wiem skąd te ochy i achy na zagranicznym i polskim Youtubie na temat tego produktu... Dla mnie nic odkrywczego.