Juicy Tubes zna chyba każda szanująca się błyszczykomaniaczka ;).
Moje pierwsze spotkanie z nimi miało miejsce wiele lat temu, gdy otrzymałam w prezencie urodzinowym od ciotki tę małą tubkę z napisem Lancôme - słyszałam już wtedy o tej marce i byłam dumna, że w mojej skromnie wyposażonej kosmetyczce znajduje się to cudo - a jaki był płacz, gdy to cudo zdenkowałam! ;).
Później kupiłam JT jeszcze ze dwa bądź trzy razy i zapomniałam o ich istnieniu na długo - aż do początku jesieni tego roku, gdy nabyłam kolejny egzemplarz, tym razem w odcieniu Marshmallow Electro, czyli subtelnym, jasnym różu ze złotymi drobinkami.
Używam go i lubię, bo jest naprawdę porządny, ale czy rzeczywiście najlepszy?
Myślę, że dziś już chyba nie do końca, wszak rynek kosmetyków jest naprawdę obszerny i śmiało znajdziemy produkty podobne w działaniu, a przy tym tańsze od Juicy Tubes.
Ale, do brzegu - jaki w takim razie jest ten błyszczyk?
Na pewno wygodny w użytkowaniu - zapewnia to zgrabne, miękkie opakowanie (nieduża tubka z ukośnie ściętym dzióbkiem) oraz gęsta konsystencja - dzięki niej błyszczyk nie spływa z ust i jest naprawdę trwały. Minus - trochę się klei, więc jeśli planuję go użyć w makijażu, to obowiązkowo spinam włosy.
Smaku brak (na szczęście!), zapach jest słodkawy i przyjemny.
Kolory są neutralne, twarzowe i myślę, że każda z nas znajdzie coś dla siebie - mój Marshmallow Electro jest dziewczęcy i prezentuje się naprawdę wspaniale, dając efekt delikatnego rozjaśnienia, uwypuklenia i lustrzanego blasku - tak, Juicy Tubes zdecydowanie wygląda jak tafla ;).
Doceniam również jego właściwości nawilżające i zmiękczające - stosując go nie mam problemów z przesuszonymi ustami.
JT jest wydajny (oczywiście, jeśli nie jest jedynym posiadanym przez nas kosmetykiem do ust), co odrobinę rekompensuje jego wysoką cenę - aktualnie te błyszczyki i tak są tańsze, niż kiedyś, ale chcąc go nabyć trzeba być przygotowanym na wydatek rzędu 70-80 zł - to dużo, po prostu.
Ogólnie rzecz biorąc - używam go, lubię go i nie mogę wyjść z podziwu, jak trwały jest i jak cudownie wygląda na ustach.
Gdyby nie kleił się aż tak bardzo i był tańszy, to spokojnie mogłabym nadal uważać go za najlepszy w swojej klasie, a tak - jest po prostu dobry. Porządny, lecz nie niezastąpiony - jeden z błyszczyków Rimmel wygląda u mnie niemalże tak samo, nie klei się, a kosztuje znacznie mniej od Lancôme, więc wolę kupić tamten - okej, nie będzie prezentował się aż tak spektakularnie, jak JT, ale też będzie robił wrażenie.
Czy polecam? Kupić można, oczywiście, że tak - w końcu to klasyk, był pierwszy i długo, długo najlepszy, ale nie jest to coś, co trzeba mieć za wszelką cenę ;).
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie