Po wielu latach, prób i błędów, doszłam do wniosku, że najlepsze dla osób o tak wrażliwym zmyśle powonienia jak mój w połączeniu ze słabą głową i niskim ciśnieniem, są nie wody perfumowane a właśnie ich toaletowe wersje.
Nie wiem jak to jest z Wami , drogie Wizażanki, ale ja zapachy kupuję zazwyczaj zimą. Latem nie mam ochoty w ogóle wchodzić do perfumerii.
Był to czas świąteczny, w dodatku dzień Matki Boskiej Pieniężnej. Kolorowe wystawy, muzyka i promocje, powodowały, że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności moja portmonetka, aż chudła w oczach.
Zapomniawszy o zasadach doboru perfum, obwąchałam wszystkie flakony, które bardziej, lub mniej wpadły mi w oko.
I tylko do Young Sexy Lovely poczułam "miętę".
Tylko ona nastroiła mnie pozytywnie, nie wywołując uczucia mdłości. Ona, dodała mi energii.
Jest zabawna w swojej prostocie. Myśli, że jest już dorosła, emanuje swoją kobiecością, tymczasem wygląda jak mała dziewczynka przechadzająca się po mieszkaniu w dużo za dużych maminych szpilkach.
I jak zwykle, posypało się wiele komplementów na jej temat z męskiej strony. Panie, mój nowy nabytek skomentowały zwykłym grymasem twarzy, mówiącym : nic specjalnego.
Wystarczy spojrzeć chociażby tu na Wizaż, że wonie intensywne, mają o wiele więcej zwolenniczek, niż te delikatne. Ja lubię, kiedy perfumy idą wraz ze mną, a nie kilka km przede, ciągnąc się dłuuuugim ogonem za mną.
Jest to zapach delikatny, niedrażniący. Kwiatowo- owocowy. Świeży.
Eteryczny.
Idealny na lato, ale ja, używałam go również zimą.
Dla kobiet subtelnych, które nie lubią grać pierwszych skrzypiec. Skromnych i ciepłych z natury.
Co do trwałości- zapach wyczuwalny kilka godzin, standardowo przy EDT.
Flakon- poręczny, mały, z wytłoczonym serduszkiem. Dziewczęcy. Szklany, ale lekki z tendencją to "nietrzymania...zatyczki", która lubi zyć własnym życiem i zaglądać do wszystkich kątów w torebce.
Używam tego produktu od: dawna
Ilość zużytych opakowań: jedno