Ministerstwo Dobrego Mydła Odżywczy mus do ciała z wyciągiem z lawendy wąskolistnej, olejem lnianym i konopnym 

Mus do ciała świetnie nawilża, pozostawia tłusty film (co mi osobiście nie przeszkadza), ma rewelacyjny skład, koi i odżywia skórę. Zapakowany jest w szklany słoiczek, wygodny w stosowaniu. Po kontakcie ze skórą rozpuszcza się, tworząc olejek. Ma bardzo specyficzny zapach, który nie dla każdego będzie przyjemny. Mi natomiast kojarzy się z lasem i relaksem. Na pewno produkt wart swojej ceny i przetestowania.

Producenci naturalnej pielęgnacji rozpieszczają konsystencjami, dlatego ten produkt nie przypadnie do gustu wszystkim. Konsystencja jest z tych trudnych we współpracy. Zbita, tłusta niczym masło shea. Trzeba rozgrzać w dłoni, żeby rozsmarować. Tłuste, olejkowe, najlepiej stosować na mokrą skórę. Zostawia film. Słoiczek niewielki, wydajność do 5 użyć. Wypada drogawo. Podoba mi się sosnowy zapach tego produktu. Mimo to wolę balsamy bardziej przyjazne na przykład mokosh, clochee czy hagi. Raczej nie kupię ponownie, ale jeśli ktoś lubi takie tłuścioszki to polecam.

Historia musu była taka, że oddała mi go mama zniechęcona konsystencją, która chyba nie wiedziała jak działa masło shea, czyli klasyk wśród nawilżaczy i moja wielka miłość. Masło Shea jest bazą tego kosmetyku i jak to ma w zwyczaju z początku w słoiku jest twarde i wydaje się nieprzystępne, ale robi się masełkowate i mięciutkie pod wpływem ciepła dłoni. Powoli, powolutku zaczyna się coraz lepiej rozprowadzać i w gruncie rzeczy nie ma z nim większego problemu, chyba że ktoś lubi wysmarować się czymś rano na szybko. Dla mnie to przyjemny rytuał, a poza tym efekty są tego warte. W składzie znajdziemy same dobrodziejstwa, które uczynią naszą skórę przede wszystkim odżywioną, miękką i natłuszczoną. Po aplikacji musu ciało jest gładkie, elastyczne, zabezpieczone przed utratą wilgoci, dzięki tej przyjemnej tłustawej warstewce, i ma ładny zdrowy błysk. Efekt nawilżonej skóry utrzymuje się przez cały dzień. Tłustość, o której wspomniałam, nie jest problematyczna, tzn nie musimy obawiać się ubrudzenia pościeli czy ubrań nałożonych na nasmarowane ciało. Dodatkowo dziewczyny z Ministerstwa polecają nakładać go na wilgotne ciało - w ten sposób wszelkie oleje nie spowodują wysuszenia skóry, co może się zdarzyć, a dodatkowo nawilżenie będzie o wiele lepsze. Mus zaskoczył mnie zapachem, bo prawdę mówiąc liczyłam na taki subtelny lniany zapach, a pachnie bardzo ziołowo, trochę nawet jak syrop na gardło, ale zapach mimo wszystko jest przyjemny i niedrażniący. Dla tych, którzy się go obawiają, dodam że wietrzeje na skórze i po jakimś czasie już nie jest wyczuwalny. Muszę powiedzieć, ze słoiczek podoba mi się bardzo, z resztą tak jak wszystkie opakowania od MDM. Cena może wydawać się wysoka, ale zawsze mówię, że te naturalne cudeńka (w tym przypadku nawet wegańskie) są tego warte!

Jeśli ten produkt jest musem, to właśnie musiało być jak w opisie. Niczym nie przypomina puszystej pianki, jest mocno zbity i trzeba go skrobać palcem, żeby wydobyć z przyciasnego odzienia ;) Co ważne, wcale mi to nie przeszkadza, gdyż mamy do czynienia z bardzo dobrym produktem. Zaczynając od początku, podoba mi się estetyka opakowania i pomysł na firmę MDM. Mydła czyli flagowy produkt, okazały się dla mnie pięknie pachnącym niewypałem, to reszta produktów przypadła mi do gustu. Mus ma ziołowo- sosnowy zapach, wywołujący nieco zdziwienia, bo są to mało popularne zapachy. Po chwilowej konsternacji zapach przypadł mi do gustu, bardzo pasuje do aptecznej estetyki produktu. Jak już wydobędziemy odrobinę produktu, łatwo topi się w cieple dłoni i dość dobrze rozsmarowuje. To konsystencja masła shea. Sam mus zamienia się w olejową formę, którą najlepiej nakładać na lekko wilgotną skórę. Zostawia lekki film, ale nie typowo tłusty, oleisty. Po wchłonięciu skóra jest gładziutka, mięciutka, wspaniała. Zniknęły nawet zmarszki na dekolcie od spania na boku ;) Masełko (bo tak bym je nazwała) doskonale pielęgnuje skórę. Szczególnie w zimowe miesiące warto się nim zainteresować. Swietnie łagodzi podrażnienia, suche miejsca, a także łydki po depilacji. Wspaniale koi skórę. Bogactwo maseł i cudownych olei gwarantuje zadowolenie z produktu. Nie jest to produkt do codziennego użytku, bo opakowanie wystarcza na jakieś 4-5 użyć. Ja traktuję go jako produkt do zadań specjalnych i stosuję raz w tygodniu oraz miejscowo na wysuszone dłonie, suche placki, łokcie. Poza tym mam wrażenie, że oleje często stosowane wysuszają skórę. Wolę na co dzień takie bardziej kremowe, a raz w tygodniu taki cięższy kaliber :) Z pewnością kupię ponownie. Nie jest to produkt z serii lekki, łatwy i przyjemnie, ale bardzo go lubię. Nawet uwielbiam :) polecam szcególnie osobom, z problemami skórnymi.