Rituals The Ritual of Happy Buddha, Body Cream Krem do ciała

Perfumowany krem do ciała o przyjemnym zapachu. Konsystencja dosyć treściwa, raczej ciężka. Trzeba mu dać chwilę na wchłonięcie się. Właściwości pielęgnujące i najwiżające na duży plus. Często używałam go jako kremu do rąk. Szybko przynosił ulgę przesuszonym dłoniom, z białymi skórkami między palcami. Zapach piękny, mój ulubiony z serii Rituals. Szkoda, że nie jest tańszy.

Ritualsy według mnie to przede wszystkim intensywny zapach, tak jest też tutaj. Pachnie jakby luksusowo ;) i właśnie przez ten zapach używam go punktowo. Gdybym się chciała obficiej ponacierać, to pewnie bym zaczadziała. Szczególnie w cieplejsze dni przyprawia o ból głowy, natomiast zimą można się przyjemnie otulić zapachem. Sama aromat jest według mnie dość uniwersalny i może uchodzić za unisex. Jeśli chodzi o właściwości pielęgnujące, to działa poprawnie, ale bez szaleństw.

Bardzo lubię kosmetyki Rituals - oprócz serii Namaste do twarzy wszystkie ich kosmetyki sprawdzały się u mnie wspaniale, a linia Happy Buddha należy do moich ulubionych. Krem do ciała przychodzi do nas w dużym, pięknym słoju z nakrętką ze szczotkowanego metalu. Opakowanie wygląda luksusowo i jest bardzo solidne, a jego zaletą jest też to, że po zużyciu zawartości można kupić wersję uzupełniającą, która jest tańsza i umieścić ją w posiadanej już wersji 'full'. Krem ma bogatą, gęstą konsystencję, jednak wchłania się bez problemu i nie pozostawia lepkiej warstwy. Skóra od razu po użyciu jest mocno nawilżona i wygładzona, a - co najlepsze - efekt ten utrzymuje się przez długi czas (u mnie do 24h). Zapach jest naprawdę piękny i intensywny. Orientalny, ciepły, otulający. Pomarańcze nie są tu cukierkowe i tandetne, ale cudownie upajające. Wzbogacenie ich zapachem cedru daje boskie, szlachetne połączenie. Zapach utrzymuje się przez długi czas - kiedy używam kremu po wieczornej kąpieli, jeszcze nazajutrz rano czuję ten aromat (choć już znacznie delikatniejszy) na skórze i piżamie. Kosmetyk jest bardzo wydajny, wystarczy niewielka ilość, by nawilżyć i odżywić skórę (no i nadać jej ten cudowny, uzależniający zapach;-)). Opakowanie jest spore (200 ml), ale można też kupić mniejszą (70 - mililitrową) wersję, co jest świetne, jeśli się jeszcze danej linii zapachowej nie zna i dopiero chce ją wypróbować, lub gdy chcemy zabrać kosmetyk w podróż. Cena nie jest może przystępna, ale przyjemność stosowania tego kosmetyku jest tak ogromna, a działanie bardzo dobre, więc myślę, że jeśli ma się możliwość, warto sobie czasem pozwolić na taką zachciankę:-). Podsumowując: krem bardzo intensywnie nawilża i odżywia skórę, a efekt ten utrzymuje się długo. Kosmetyk przepięknie i intensywnie pachnie. Cena jest dość wysoka, ale jakość produktu i przyjemność stosowania - naprawdę na wysokim poziomie.

Największym plusem jest zapach. Po prysznicu z użyciem pianki z tej samej serii wieczorny rytuał pielegnacyjny z poglebieniem cudownego zapachu jest naprawde przyjemny i odprezajacy. Co do pozostałych wlasciwości: * nawilżenie średnie, jesli szukacie typowo nawilżenia to nie tutaj *opakowanie - jest juzinne, teraz jest w odkręcanej tubce, co jest nieporeczne troche *nie jest tłusty, co zasadniczo jest plusem

Krem do ciała odnalazłam w kalendarzu adwentowym tej marki. Zacznę oczywiście od ogromnych braw za pojemności które tam znalazłam - były to albo pełne wymiary , albo opakowania spore na tyle , by poużywać je przez dłuższy czas i móc wyrobić sobie o nich mocno ugruntowaną opinie. Ja znalazłam tubkę o pojemności 70 ml . Wystarczyła mi ona na cały miesiąc i noszę się z zakupem pełnowymiarowego opakowania gdy tylko pozużywam to co mam w zapasach. Tuba jest wykonana z miękkiego barwionego na pomarańcz plastiku , zabezpiecza ją dobrej jakości zakrętka z którą na szczęście nie trzeba się siłować . Ogółem szata graficzna marki Rituals jest prosta , ale mi sie akurat podoba. Krem ma białą barwę i gęstą konsystencję , nie jest to taki typowy krem - ten już śmiało zmierza w stronę masła do ciała . Jest zbity , ale nie na tyle by był problem z wydobyciem go z opakowania . Zapach jest cudowny , no ale ja uważam , że Budda to ogółem najpiękniejsza linia zapachowa tej marki. W kremie zapach jest mniej landrynkowy niż w żelu pod prysznic ( tym płynnym nie w piance ) Oczywiście czuć tutaj kwiat pomarańczy , ale jest bardziej rześki niż słodki , pierwsze skrzypce gra w tym zapachu puchaty i otulający cedr. Coś pięknego. Zapach wyczuwam na ciele dobre 5 godzin od aplikacji - jak dla mnie jest to bardzo dobry wynik. Mimo gęstej konsystencji bardzo łatwo rozprowadzić go po ciele , rozciera się błyskawicznie i bardzo szybko się wchłania. Nie pozostawia oblepiającej warstwy , nie bieli skóry ani ubrań . Jestem posiadaczka normalnej cery na rękach i nogach , więc wystarczy mi zwykły balsam czy masło , aby nawilżenie skóry zoptymalizować . W przypadku tego kremu na nawilżenie nie narzekam - odczuwam je do czasu kolejnej aplikacji , czyli po kolejnym prysznicu. Po użyciu skóra poza tym , że jest nawilżona , jest wyraźnie zmiękczona i wydaje się być bardziej wygładzona. Mi to w zupełności wystarcza - no ale Rituals nie słynie z jakiś specjalistycznych '' kół ratunkowych '' dla cer ekstremalnie suchych. Ich produkty to uczta dla ciała i zmysłów owszem , ale w przypadku tego kremu nie ma mowy o żadnym głębokim odżywieniu . Ale nie jestem z tego powodu zbytnio rozczarowana. Nie zauważyłam podrażnień ani przesuszeń przez okres stosowania tego kosmetyku , nie zmęczył mnie również jego zapach. Jak pisałam wcześniej z pewnością kupię raz jeszcze . Bo to dobry krem jest !

Marka Rituals jest mi dobrze znana głównie za sprawą kalendarzy adwentowych. Swojego czasu skusiłam się aż na dwa z rzędu. Pierwszy z ciekawości, a drugi już z "miłości". Zapachy orientalne wybieram zazwyczaj na okres jesienno- zimowy wówczas nabiera ona barw i charakteru. Poprawia nastrój i rozgrzewa.Poza tym, moja dość słaba głowa nie cierpi tak jak dusznym latem. Dlatego korzystam. A czym pachnie Szczęśliwy Budda? Pomarańczami w świątecznym wydaniu. Tak. To to soczyste pomarańcze, świerk i grzaniec. Co ciekawe nuty drzewne, przyprawowe w kremie są o wiele bardziej wyczuwalne niż np. w piance. Jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne, to nie spodziewajcie się, że to będzie coś ekstra, tutaj pierwszą rolę gra zapach, długo utrzymujący się zapach. Krem ma przyjemną konsystencję, szybko się wchłania i nie pozostawia na ciele tłustej warstwy. Na pewno nie jest to produkt odżywczy, czy regenerujący, raczej delikatnie nawilżający, wygładzający. Świetny jako perfumowany balsam do ciała. Cena? Zawsze względna. Produkt jest wart tyle ile jesteście w stanie za niego zapłacić. Ja przygodę z Buddą wspominam dobrze (w zasadzie nadal ją kontynuuję, bo w tubie pozostało jeszcze z 30 ml produktu) ale nie sądzę, żebym sięgnęła ponownie. No chyba, że w promocji. ;)

Bardzo mocno intensywny zapach. Niestety przy mojej zbyt suchej skórze szczególnie zimą sobie nie radzi. Bardzo krótki efekt nawilżenia. Do tego miałam wrażenie że bardzo tłusty. Nie kupiła bym ponownie

Tak jak w przypadku całej serii Happy Buddha, body cream Rituals może pochwalić się pięęęęknym zapachem. Krem sam w sobie jest bardzo wydajny i świetnie nawilża skórę. Zapach utrzymuje się na skórze bardzo długo po aplikacji, co dla mnie jest plusem. Jedynym małym minusem (małym, bo tak naprawdę ilość produktu jest przecież podana na opakowaniu) jest dużo większe zewnętrzne opakowanie w stosunku do wewnętrznego zbiornika.

Szybko się wchłania i pozostawia delikatny film na skórze, jednak ostatecznie nie radzi sobie z mocno przesuszoną skórą. Nie ma się jednak czemu dziwić, wysoko w składzie składniki, drażniące, wysuszające i inne które w dobrym balsamie/kremie do ciała nie powinny się znaleźć. Pięknie pachnie, daje nam poczucie luksusu, niestety gdy trochę się zainteresować tematem okazuje się że ktoś ubrał w dobrą reklamę marny produkt ... szkoda pieniędzy na taki "luksus". Dla mnie pachnieć ładnie mają perfumy, balsam ma nawilżać i wybieram dobre dermokosmetyki lub naturalne produkty.

Pielęgnacja z rituals to jedne z moich ulubionych kosmetyków, sprawdza mi się praktycznie wszystko - tak też było w tym przypadku. Bardzo przyjemnie używało mi się tego produktu, miałam okazję przetestować dość sporą próbkę 70 ml co wystarczyło mi na około 5-6 użyć na całe ciało. Produkt jest wydajny, ma średnio-gęstą konsystencje, sunie po skórze gładko i łatwo się rozsmarowuje. Wchłania się dość szybko, używałam o także na dzień. Skóra jest oczywiście świetnie nawilżona, miękka i miła w dotyku, efekt utrzymuje się cały dzień. Zapach oczywiście to kwestia gustu, warto jednak wspomnieć, że utrzymuje się na skórze dość długo. Ja oceniam go bardzo pozytywnie. Produkt kupię w pełnej wersji, jest warty swojej ceny.

Pielęgnacja z Ritualsa jest wg mnie jedną z lepszych, co prawda jest droga, ale mimo wszystko, według mnie, warta swojej ceny To masło do ciała jest zbawieniem dla mojej suchej skóry. Zalety: -bardzo gęsty -kremowy -wydajny -piękny i niesamowicie trwały -nawilża -regeneruje suchą skórą -w miarę szybko się wchłania -nie zostawia tłustego filmu Oczywistą wadą jest cena, ale tak jak wspomniałam, według mnie za jakość trzeba zapłacić.

Zaopatrzylam sie w ten krem jako uzupelnienie pianki pod prysznic z tej samej serii, w ktorej zapachu jestem zakochana. Krem pachnie rownie pieknie, jego cytrusowo-orientalna won jest obecnie moim faworytem. Krem ma dosc gesta konsystencje i nie splywa podczas aplikacji na cialo. Nie jest lekki, a bardziej w kierunku tlustego, wiec niezle nadaje sie na zime. Zmiekcza i natluszcza skore, ale nie zapewnia doglebnej regeneracji. Nie jest to dla mnie jednak wielki problem, moja skora nie jest wymagajaca i rzadko ktory balsam/krem sobie z nia nie radzi. Zapach utrzymuje sie na skorze naprawde dlugo i wchlania sie w ubrania, dzieki czemu pozostaje ze mna caly dzien. Krem jest fajnym uzupelnieniem pianki pod prysznic z tej samej linii zapachowej, ale jesli ktos liczy na intensywna regeneracje - odradzam, inaczej bedziecie rozczarowane.