AA Wings of Color Eyes & Lips & Body Metallizer, Long Lasting Creme Shadow Cień do powiek, ust, ciała

Kupiłam to pod wpływem impulsu, a potem długo zastanawiałam się w domu do czego to właściwie zużyć. Nie sprawdza się ani na powiekach, ani na ustach, ani na ciele. Chyba, że makijaż będzie wykonywany tylko na chwilę. Produkt nie trzyma się skóry w ogóle. Rozmazuje się, nie zastyga... Kolor, który zostawia jest mega mdły. Ponieważ ja kupiłam ten kosmetyk w metalicznym grafitowy kolorze to na skórze dał efekt... brudu. Wyglądał jakbym rozmazała na sobie sadzę. Cała tubka wylądowała w koszu.

Odcień fioletowy jednorożec zachęcił mnie do zakupu swoją nazwą, byłam ciekawa jaki kolor się pod tym kryje. Można go określić jako ciemno różowy kolor sukienek lalki Barbie, z efektem lekko holo. Na powiekach - szybko się ściera i ląduje w zgięciu powieki. Na ustach - szybko się zjada i wysusza. Opakowanie zachęca i kolory również, ale z trwałością ma on niewiele wspólnego.

Połasiłam się na promocji -55%, ale jakoś ani zły, ani dobry... Ma ładny kolor i utrzymał się cały dzień, ale to wykończenie nie do końca metaliczne, kupiłam najjaśniejszy, więc wygląda jak zwykły cielisty cień z brokatem

Kupiłam dwa kolory na promocji w Rossmannie .Chcialam uzywac jako metaliczne cienie na oczy. Kolory sa inne niz na opakowaniu, nie da się ich nalozyc bez ubrudzenia się po całości. Słabo się nakladaja , rozmazują i dają mierny efekt. Nie warte tych kilkunastu złotych. Szkoda...

Kupiłam go w cenie promocyjnej w Rossmannie przed świętami. Kolor jaki posiadam to lilac moonshine ten jasny fiolecik. Metallizer najpierw nakładałam na sam srodek ust na matową fioletowo różową pomadke i naprawdę bardzo ładnie to wyglądało , był bardzo subtelny efekt metalicznych ust . Później spróbowałam nałożyć go na cień do powiek i też był niezły . Metallizer sprawdził sie również jako rozswietlacz na kości policzkowe. Produkt nie rozmazuje się, dobrze zastyga , ale jest lekki. Jednym zdaniem jest to dobry, wielofunkcyjny i trwały produkt w niskiej cenie

Cóż, do metalicznych ust chyba nie przekonam się prędko (jak to czasem źle pamiętać modę minionych lat ;), za to powieki jak najbardziej! Ten produkt wprawdzie metalicznego wykończenia nie ma, ale jeśli lubicie migotliwe kosmetyki, stęskniłyście się za drobinkami i nie przepadacie czuć ciężkiej zastygającej formuły, to może przypaść Wam do gustu. Ja mam odcień liliowy, więc stosuję do powiek, bo na ciele wygląda ten kolor raczej słabo ;) Działanie: Drobinkowy, leciutko napigmentowany cień (czy rozświetlacz) w niezbyt gęstym kremie (a nawet kremożelu), zamknięty w tubce z bardzo precyzyjnym dozownikiem. Drobinki oznaczają w moim języku coś mniejszego niż brokat, a większego niż pigmenty perłowe tworzace jednolita taflę. Połysk w każdym razie iskrzy. Na powiece daje to ładną, powiększającą optycznie oko, poświatę z minimalnym kolorem. Samodzielnie wygląda bardzo delikatnie i minimalowo, z pełnym makijażem - intrugująco wzbogaca całą resztę. Formułą nie jest wyczuwalna na skórze, raczej rozwodniona, delikatna, po zastygnięciu tworzy cieniuteńką warstwę. Trwałość nie powala, ale zdziwiłabym się, gdyby tak delikatna chmurka trzymała się dłużej niż 5-6 godzin. Kwestie techniczne: Dość dawno nie było na rynku podobnego produktu, więc co do aplikacji trzeba powiedzieć sobie szczerze - początkowo nastręcza trudności. Cień wydaje się za rzadki, za lekki, zbyt płynny. Da się go jednak nanieść i palcem i pędzlem bez spływania. Zastyga w około minutę. Nie ma zapachu, jest łagodny dla powiek i łatwy w demakijażu. Tubka to dobre opakowanie, a do tego nawet całkiem ładne. Podsumowując: Spragnionym nowości i czegoś innego - polecam. Osobom oczekującym efektu cienia foliowego lub pełnego metalicznego wykończenia raczej nie.