Na powiece trzymają się dobrze, ale niestety jakość opakowania nie pozwala na zużycie ich do końca.
Ostatnimi czasy obserwujemy bardzo duży wzrok jakościowy kosmetyków nawet z tych najniższych półek, jak i tych, które należą do marek własnych drogerii. Kiedyś kojarzyło mi się to raczej z niezbyt zadowalającym badziewiem, teraz wiem, że w tych szafach można znaleźć prawdziwe, makijażowe perełki. Oczywiście, każdy producent posiada na swoim koncie wzloty i upadki, jednak należy zauważyć, że tych drogich robi się z czasem coraz mnie. Muszę przyznać, że jakąś ogromną fanką naturowskiej marki My Secret raczej nigdy nie byłam i jeszcze nie jestem, nigdy nie ciągnęło mnie specjalnie do ich szafy podczas zakupów w drogerii Natura, gdzieś tam na szybko sprawdzałam, co tam słychać u nich nowego i raczej odchodziłam dalej bez większego przekonania. Cienie duochromowe od tego producenta przyciągnęły moją uwagę tak naprawdę bardzo korzystną, wyróżniającą się wtedy ceną, która wynosiła mniej niż pięć złotych. Postanowiłam kupić je i przetestować, mimo, iż makijaż oka nie zawsze stanowi obowiązkowy element mojego makijażu.
Cienie zakupiłam w odcieniu 01 oraz 04. Jedynka to mocne, intensywne złoto, zaś czwórka to piękny turkus. Produkty pakowane są pojedynczo. Znajdziemy je w małych, plastikowych, okrągłych opakowaniach w odcieniu jasnego, bladego różu. Ruchoma góra pudełeczka, która także jest plastikowa i jest otwarciem całego kosmetyku, jest przeźroczysta, dzięki c widzimy cały produkt. Umieszczono na niej logo producenta oraz serii cieni. Z tyłu mamy etykietkę z numerem oraz nazwą każdej propozycji z osobna oraz z podstawowymi informacjami o kosmetyku.
Muszę przyznać, że odcień 01 był przeze mnie znacznie częściej stosowany niż wersja 04. Po prostu, złoty to bardziej uniwersalny kolor, który zwyczajnie lepiej pasuje do mnie i do stylu makijażu, w jakim się lubuję. Mimo wszystko starałam się przetestować niebieski cień równie dokładnie. Najczęściej aplikowałam je w kącik oka, czasem bez bazy, czasem na bazę z korektora a czasami na przeznaczony do tego klej do pigmentów. Nakładają się całkiem nieźle, zarówno pędzlem, jak i palcem, chociaż ja jestem zwolenniczką nakładania ich na malutki, nieco spłaszczony pędzelek, następnie psiknięcia w nie odrobiną mgiełki utrwalającej i wtedy aplikowania na powiekę. Daje to najbardziej mokry, błyszczący się efekt oraz wpływa pozytywnie na trwałość kosmetyku.
Cienie utrzymują się na swoim miejscu przez ok. dwie do trzech godzin, oczywiście bez ich dotykania. Później zaczynają się osypywać i nie ma tak naprawdę znaczenia, na jaką bazę je zaaplikujemy. Błyszczą się naprawdę ładnie, chodź znajdujące się w nich drobinki mają dość spory rozmiar i mocno się odznaczają. Największą wadą tego produktu jest moim zdaniem opakowanie. Po kilku tygodniach używania cienia, zarówno złotego, jak i niebieskiego, wypadł mi on z opakowania i całkowicie się pokruszył, nie było tak naprawdę czego zbierać.
Moim zdaniem kosmetyk w ogólnej ocenie wypada całkiem średnio z minimalną przewagą na plus. Błyszczą się elegancko, chodź drobinki w mojej ocenie zbyt mocno się wyróżniają i brakuje mi tutaj jednolitej tafli. Dodatkowo to dosyć tandetne opakowanie i wypadający z niego wkład. Niestety nie kupię już ponownie, chodź absolutnie nie traktuję tego produktu jako bubla.
Zalety:
- Cena
- Dostępność kolorów
- Cienie ładnie się błyszczą
Wady:
- Średnia trwałość
- Cień mocno drobinkowy
- Tandetne opakowanie, z którego wypada wkład
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie