Pierwsze wrażenie nierzadko jest mylne... dlatego warto dawać kolejne szanse! :)
Jestem dosyć leniwa jeśli chodzi o pielęgnację, ale prawdę mówiąc nie mam problemów z cerą. Szczęśliwie nigdy nie borykałam się z trądzikiem (nawet w okresie dorastania), mimo posiadania cery wrażliwej mieszanej, a beztrądzikowość jest cechą, której przypisywana jest cerom suchym. Czasem wyskoczy mi jakiś pojedynczy pryszczyk, ale jest to rzadkość. Stosunkowo niedawno zaczęłam się bawić kremami, maseczkami, serami...
Akurat ta maseczka dedykowana jest skórom suchym, ale ja, w myśl zasady: "aaaa coooo mi taaaam...", chwyciłam saszetkę i przystąpiłam do testów. Bardzo lubię róże, co widać po liście recenzji, i to był wystarczający argument, żeby przekonać samą siebie.
Co się od razu rzuca w oczy to niedostateczna instrukcja obsługi zaserwowana przez Producenta. Nie wiadomo, czy maseczkę należy zmyć, czy nie. Nie wiadomo, czy aplikować ją na suchą, czy zwilżoną twarz. Wypadałoby pójść na rękę nowicjuszom i przetłumaczyć wszystko jak krowie na rowie. Mój sposób myślenia jest przyzwyczajony jest do tego, że takie kremowe maseczki zwykle się spłukuje... Przy pierwszym podejściu do tego produktu, siedząc w wannie, nałożyłam grubą warstwę maski na oczyszczoną, prawie wyschniętą, lekko wilgotną twarz, po czym czekałam do zalecanego wchłonięcia. Już w trakcie aplikacji poczułam, że coś jest nie tak... Ale nie zaraziłam się i pozwoliłam jej magicznie wchłonąć. Po czasie ok. godziny lekcyjnej stwierdziłam, że... pora ją zmywać. I tak też zrobiłam! Buzia była pokryta okropną śliską mazią. Nie dało się tego spłukać, więc chwyciłam za żel micelarny z Vis Plantis (recenzowałam go już jakiś czas temu) i dopiero z jego pomocą udało mi się jej pozbyć. A resztki wytarłam w papierowy ręcznik. I tą metodą dowiedziałam się WAŻNEJ rzeczy. Teraz uwaga, bo to przydatne, a nie znajdziecie tego na saszetce!
Po pierwsze: nakładamy cienką warstwę maski na oczyszczoną i dokładnie osuszoną twarz
Po drugie: czekamy do wchłonięcia i nie spłukujemy resztek.
Krótko mówiąc: traktujemy tę maskę jak krem!
Nie musimy omijać okolicy oczu, co zostało wyraźnie powiedziane przez Producenta, a co jest informacją zaskakującą, gdyż zwykle takie kosmetyki są zbyt drażniące dla tej delikatnej sfery i oczu samych w sobie. Łagodność na pewno trzeba docenić, co właśnie czynię.
Nauczona doświadczeniem, następnego dnia (no, nie posłuchałam się zaleceń Producenta, który sugeruje stosowanie maski na noc - nic złego się z moją skórą nie wydarzyło; może nawet lepiej, że nie użyłam jej na wieczór? dzięki temu mam czystą poduszkę, a maseczka mogła skuteczniej sobie podziałać) podjęłam kolejne testy, które przebiegły pomyślnie - tak jak należy!
Fantastycznie, że saszetka zawiera aż 10 ml co pozwala na kilka użyć (mi pozwoliła na trzy, a jeszcze trochę zostało; gdybym tak nie zaszalała z ilością pierwszego razu, to podejrzewam, że mogłabym zrealizować pięć pielęgnacji przy użyciu jednej saszetki). Zaskakująco wydajny produkt - jestem pod ogromnym wrażeniem!
Maseczka ma piękny, bardzo przyjemny, różany zapach (mmm, właśnie siedzę i wącham saszetkę z resztkami :D). Nie posiadam ani podrażnień, które mogłaby ukoić, ani zmarszczek, które mogłaby wygładzić, jednak muszę przyznać, że nawilżenie i wygładzenie - pierwsza klasa! Skóra została wspaniale odżywiona, natychmiast odzyskała zdrowy, promienny wygląd. Dziś przyszła do mojej Mamy jej koleżanka i przykładając się bacznie mojej twarzy, stwierdziła, że "dobrze wyglądam", że "nabrałam kolorów" (nie wiem, czy to zasługa tej maski, czy zasłużonego wyjazdu, z którego niedawno wróciłam, ale prawdopodobnie oba te czynniki mają wpływ i jedno uzupełniło drugie).
Dzięki tej masce, przypomniałam sobie, czym jest satysfakcja... Nie tylko dzięki satysfakcjonującym efektom, ale także czuję się usatysfakcjonowana dlatego, że bez większych wskazówek Producenta, za drugim razem rozpracowałam skomplikowany mechanizm owej maseczki. :D Naprawdę dobrze się bawiłam i jestem chętna, by zabawić się jeszcze raz! ♥️
Cieszę się bardzo, że nie poskąpiono ilości kremu, ponieważ gdybym zużyła go na raz, mając do dyspozycji jedynie pierwsze wrażenie, które było niewątpliwie złe, to bym drugi raz nie wydała tych 5 zł na kolejną saszetkę, a wam, drogie Wizażanki - zamiast polecać - serdecznie bym odradziła zakupów. Tak się nie stało. Serdecznie polecam, bo naprawdę warto zainteresować się tym wynalazkiem. Bardzo dobry, bardzo interesujący, bardzo ładnie pachnący!
Podsumowując:
- nawet jeśli macie skórę mieszaną, jak ja, to i tak śmiało możecie korzystać z dobrodziejstw tej maski
- traktujcie ją jak krem: nakładajcie na oczyszczoną i osuszoną skórę twarzy, szyi i dekoltu I NIE SPŁUKUJCIE JEJ!
- nie omijajcie okolic oczu
- miejcie na względzie fakt, że maseczka wchłania się wolno, dlatego polecam rozprowadzić po twarzy cienką warstwę
- maseczka jest bardzo wydajna, więc niewielka ilość i tak przyniesie oczekiwane rezultaty upiększające
- możecie ją stosować w ciągu dnia
- szykujcie się na komplementy dotyczące waszej aparycji
... a teraz włączę sobie "Satisfaction" Stonesów. ;D
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie