Hugo Boss The Scent for Her Parfum  

Bardzo dosadnie wzięłam do siebie ten czarny flakon. Spodziewałam się po nim mrocznej kompozycji , takiej typowo wieczorowej , z lekką nutką orientu. Dostałam neonowo różowego Barbie słodziaka- dokładnie tak musiały pachnieć te laleczki Mattel z serii Monser High- niby takie upiorki ale pocieszne i słodziutkie :) Ja zapach odbieram bardzo pozytywnie ale jeśli ktoś się kiedyś natknął na jakąś moją reckę perfum to wie , że akurat jestem fanką słodkich wręcz spożywczych ulepków. Więc jeśli ktoś lubi orient , świeżaki czy Unisex to raczej czarny Boss nie znajdzie uznania :) Na mojej skórze otwiera się skondensowanym mlekiem z tubki...Nie pamiętam która firma ja produkuje chyba Gostyń- ale początek dokładnie taki sam :) Dość szybko na to mleczko leje się akord waty cukrowej , cytrynowych landrynek i bezików- ja jestem w raju , ale można cukrzycy dostać- zdaje sobie z tego sprawę :) W bazie do waty cukrowej dochodzi wreszcie kakao , tutaj jednak nie pudrowe jak te spożywcze do picia , tylko aromat dobrze przepalonych ziaren kakaowca, jest to dość suche , czasem wybija nawet lekką nutkę dymy jednak tylko w bardzo chłodne dni. Gdy jest cieplej na mojej skórze w bazie majaczy jeszcze frezja , dość pudrowa ale to wszystko :) Gdy ktoś szuka ulepka to będzie jak najbardziej trafione. Ja też się będę zlewać puki mi sie nie znudzi :) Nawet trwały 8 godzin z kakaowym ogonkiem :)