Profarm, Olejek manuka New Zealand Tea Tree

Olejek dostałam od babci na dość duży problem z trądzikiem. Nakładałam na noc punktowo.
Co zauważyłam:
-Wypryski głęboko tworzące się pod skórą wychodziły na wierzch co ułatwiało usunięcie ich
-Nie wysuszał twarzy ani miejsca gdzie go zastosowałam

W sumie stosowałam go dość krótko i nie sumiennie z tego względu, że dla reszty domowników zapach był drażniący.
Ogólnie w życiu nie kupiłabym tego produktu ze względu na cenę (Posiadam olejek 99% z tej roślinki, który kosztuje 100zł za miniaturkową bueteleczkę). Gdyby nie babcia pewnie bym nawet nie wiedziała, że istnieje coś takiego.
Fajny produkt o ciekawych właściwościach ale mnie na kolana nie powalił.

Stosowanie olejku w moim przypadku ogranicza się do relaksujących masaży, aromaterapii, a głownie przy walce z pojedynczymi wypryskami i wspomagająco w gojeniu ran na skórze twarzy.
Moja cera jest jeszcze nieco przetłuszczająca się, odwodniona, czasem gości niezaproszonych paskudnych brzydali. Punktowe specyfiki są dla mojej podatnej na podrażnienia cery albo za mocne, albo działają przesuszająco, albo nie robią nic. Użycie olejku manuka nie powoduje, że w magiczny sposób wyprysk znika. Jednak przede wszystkim łagodzi podrażnienie i zaczerwienie nie skóry wokół wroga zmniejszając jego widoczność. Powoli również "leczy" wyprysk, osłabiając go.
Ponieważ nie należę do osób cierpliwych i nie czekam aż to paskudztwo samo zniknie, robię to, co jest zakazane, czyli w dogodnym momencie pozbywam się siłą i przemocą. Tak wiem, masakruję sobie to miejsce. Ale tu znów pomocny okazuje się olejek, dzięki któremu ranka szybko i ładnie się goi, skóra się regeneruje. Nie widać skórek, dzięki czemu w ciągu dnia nałożony korektor maskuje ranę i nie uwidacznia przesuszeń. Bo ich nie ma. Olejek nawilża problematyczne miejsce, zmiękcza skórę, która dochodzi do siebie w sposób bardziej estetyczny.
Dla mojej odwodnionej i wrażliwej skóry ten olejek jest odpowiednim specyfikiem, chociaż nie ideałem. Łagodzi podrażnienia, nie przesusza.
Stosuję go wieczorem, po oczyszczeniu skóry, kiedy coś mi tu i ówdzie wyskoczy. Nakładam kroplę palcem i lekko masuję bo płynna konsystencja olejku sprawia, że w momencie spływa w dół. Po krótkim i delikatnym masażu produkt jest jakby wmasowany w problematyczne miejsce, wchłania się, a jednocześnie pozostawia tłustawą powłokę i powoli sobie robi swoje.
Opakowanie w tym wypadku jest problematyczne. Mała buteleczka z dozownikiem, który odmierza krople jest w porządku, kiedy wytrząsam olejek na dłoń w celu wykonania masażu. Jednak gdy potrzebuję delikatnie wylać jedną kropelkę na palec by zastosować na wyprysk, to już nie jest takie proste i zawsze wyleję za dużo.
Co do masażu: olejek ma bardzo relaksujący zapach (kojarzy mi się z mieszanką miodu, lawendy i drzewa herbacianego). Masując nim wymęczone plecy po dniu za biurkiem (korzystając z rąk małżonka, rzecz jasna) olejek rozluźnia nie tylko mięśnie, ale i głowę - umysł. Czasem też sama masuję skronie, to również mnie uspokaja.
Nie używałam olejku w innych przypadkach, w których znajduje on zastosowanie. Oczywiście nie mogę również pochwalić się tym wachlarzem dolegliwości, ale kto wie co mnie spotka..... na razie mogę wypowiedzieć się tylko w wyżej wymienionych kwestiach i ocenić olejek pozytywnie.