Mam przyjemność posiadania wszystkich trzech zestawów kolorystycznych, gdzie w każdym zestawie są 2 pomadki (jedna podkładowa, druga nawierzchniowa ,,moc efektu"). Z tymi trzema pomadkami ,,moc efektu" można zrobić coś więcej - stosować solo lub nałożyć na szminkę na jaką tylko chcemy i zmienić efekt końcowy całości. Dla mnie to coś nowego i niezwykle intrygującego ;)
Na wstępie chciałabym bardzo pochwalić markę Avon za to, że podąża za trendami i oferuje nam kosmetyki ,,na czasie" w dobrych cenach. Holograficzne pomadki, metaliczne wykończenie - teraz to nosi się na ustach. Choć matowe pomadki to chyba moja miłość na wieki to lubię zrobić sobie odskocznię i zobaczyć co w modzie piszczy :)
Pomadki są bardzo kremowe w konsystencji i na moje usta działają nie tylko kryjąco, ale i nawilżająco (mogłabym nawet powiedzieć, że i natłuszczająco, co akurat przy mocnym słońcu mi odpowiada, bo usta są chronione przez wysuszeniem). Nieczęsto spotykam kremowe pomadki z pigmentem i trwałością, które mnie zadowalają - a tego im nie mogę odmówić. Od momentu aplikacji trzymają się na moich ustach przynajmniej kilka godzin mimo jedzenia i picia. Podoba mi się także to, że zjadają się bardzo równomiernie a nie w postaci dziur czy gołych placków. Jako, że są kremowe a nie zastygające lubię je czasem delikatnie odcisnąć w chusteczkę, ale bardzo delikatnie, aby nie pozbyć się błysku. Takie działanie pozwala mi zachować jeszcze lepszą trwałość i mam ten komfort psychiczny, że pomadka nie rozmaże mi się poza kontur ust. Choć i tak, jak sięgam pamięcią, żadna z nich nie rozlała mi się ani razu.. Chyba po prostu jestem od zawsze przyzwyczajona, że jak czuję coś kremowego na ustach, to na pewno mi się porozmazuje a w dzisiejszych czasach tworzone są takie formuły, że można już mieć i jedno i drugie - super, muszę przestawić swoje myślenie :)
Przejdźmy teraz przez trzy kolory pomadek ,,moc efektu", bo każda oferuje nam coś innego:
- Holografx - półtransparentna, holograficzna, oddająca wiele barw, bardzo oryginalna, która na ustach pięknie wygląda noszona zarówno solo, jak i w połączeniu z innymi pomadkami. Fajnie napigmentowana, bardzo komfortowa, zdarza mi się używać jej na co dzień w wersji solo - wygląda wtedy liliowo odbijając światło na różne kolory, piękna jest.
- Guilty Pleasure - odcień metalicznego złota, która podbija efekt typowych kolorów nude. Stosowana solo daje efekt dość mocnego złota, która akurat na co dzień się specjalnie nie nadaje, ale do artystycznych makijaży - jak najbardziej.
- Sparkle on - chyba najczęściej po nią sięgam. Jest to odcień różu z drobinkami, który świetnie nadaje się na co dzień, do pracy czy gdziekolwiek chcę. Drobinki są małe i subtelne, ale je widać. Na szczęście nie wygląda to brokatowo/dyskotekowo jak się obawiałam, dla mnie to odcień rozświetlającego różu, który dodaje świeżości codziennym makijażom - uwielbiam go.
Tak naprawdę każda z tych pomadek coś w sobie ma i tylko od naszych indywidualnych preferencji zależy która z nich przypadnie nam do gustu najbardziej. Opakowanie jest bardzo ładnie wykonane, zatyczka ma solidny klik, który stanowczo domyka całość i nie odpada od reszty będąc w torebce (noszę 2 kolory w torebce). Dla mnie to produkty bardzo innowacyjne, ciekawe i pobudzające kreatywność :)
Zalety:
- dają oryginalne, bardzo ciekawe wykończenie makijażu
- można używać ich solo lub łączyć z innymi pomadkami
- są nawilżające i bardzo komfortowe na ustach
- mają dobre krycie
- długo utrzymują się na ustach i równomiernie zjadają
- mają ładne opakowania
- dobra cena
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie