Paletę dostałam od mojej siostry dwa miesiące temu i po takim czasie używania myślę, że mogę już wystawić jej rzetelną recenzję.
Jak tylko zobaczyłam tę paletę na stronie internetowej Revolution Beauty to zapragnęłam żeby była moją. Dostałam w prezencie od bliskiej osoby więc dodatkowo mam do niej duży sentyment.
Paleta jest mocną "inspiracją" pierwszej edycji paletki Huda Beauty Rose Gold. Wygląda praktycznie tak samo, nawet układ poszczególnych cieni został ten sam.
Opakowanie proste i bardzo funkcjonalne. Plastik jest dosyć porządny. Trochę się już porysował ale ja przez dwa miesiące używałam palety intensywnie i wiele razy wędrowała ze mną po świecie. Całość jest masywna, czuć ciężar w ręku, co zaskakuje przy takiego typu palecie. Zatrzask trzyma bardzo dobrze. Podoba mi się, że góra jest bezbarwnym plastikiem, bo od razu wiadomo po jakie kolory można sięgnąć bez otwierania palety.
Cieni jest osiemnaście. Są zarówno matowe, metaliczne (prawie foliowe) jak i błyszczące. Paleta ma zarówno kolory ciepłe jak i chłodne oraz bardziej neutralne odcienie. Jest mega uniwersalna, każdy może znaleźć coś dla siebie. Układ kolorów jest przemyślany i miły zarówno dla oka, jak i wygodny przy dobieraniu kolorów do makijażu.
Maty są naprawdę kapitalne. To nowa beztalkowa formuła. Mam kilka innych palet z MUR i muszę przyznać, że z takimi cieniami nie spotkałam się w żadnej innej palecie od nich. Są bardzo mocno napigmentowane. Jednocześnie świetnie rozcierają się na oku, bez plam, łatwo uzyskać tzw. chmurkę koloru. Biorąc dowolne dwa matowe cienie i mieszając je, na ich granicy można uzyskać piękny efekt ombre, bo cienie mają formulację która pozwala na bezproblemowe łączenie poszczególnych kolorów. Podczas blendowania cienie zachowują się bardzo przyzwoicie, jak na paletkę w tej cenie, to powiedziałabym że wręcz zaskakująco dobrze. Można mieszać te matowe kolory bez obawy, że za moment na oku wyjdzie jedną wielka szara kałuża. Jedyny problem miałam z kolorem Intervention (ten najbardziej różowy w środkowym rzędzie), bo lubi się wytrącać podczas blendowania i traci na intensywności. Jednak mam na niego sposób; nakładam ruchem stemplującym i rozcieram jedynie granicę koloru. Dzięki temu mam tak intensywną fuksję na powiece że efekt daje po oczach.
Z matowych cieni używam praktycznie wszystkich. Czarny kolor jest naprawdę spoko, można nim zrobić cieniutką kreseczkę a la kreska od linera, jest to intensywna i mocno napigmentowana, węglowa wręcz barwa. Paleta nie zawiera matowego jasnego beżu. Cień Good Intention ma mocno żółte tony i nadaje się bardziej jako cień transferowy, a nie jako beż, którym wyczyścimy granice makijażu oka. W palecie jest kapitalny chłodny, jasny brąz o nazwie Awaken, odcień idealny do konturowania oka. Ciemne brązy są dwa: Lust, który ma ciepłe zabarwienie i czerwony podton oraz Influence, który to jest już bardziej neutralno-chłodnym brązem. Najbardziej intensywne kolorki to wspomniany wcześniej Intervention oraz nieco cieplejszy Unruly - pokochałam oba te odcienie, choć muszę przyznać że że względu na swoją intensywność i agresywny kolor nie do końca nadadzą się w makijażu dziennym do pracy. Cienie Passion, Relentless i Rebound są doskonałe do budowania załamania powieki jak i do tego by pomalować nimi całe oko w mono kolorze.
Błyszczący cień Innovate jest idealny by rozświetlić wewnętrzny kącik i jak ktoś lubi, to można go z powodzeniem zaaplikować bezpośrednio pod brwią. Pięknie rozprasza światło, ożywia spojrzenie. Jest błyszcząco-satynowy.
Thrill - w mojej ocenie to gwiazda palety, ba! Dla tego cienia warto tę paletę kupić! Przepiękny błyszczący odcień rose gold. Na oku wygląda kapitalnie. Dodaje świeżości i niweluje efekt zmęczonego spojrzenia. To mój ulubiony cień w tej palecie.
Cienie metaliczne są bardzo intensywne, mają wręcz foliową teksturę. Zwykle nakładam je na kleju do brokatów z Nyxa. Aplikowane syntetycznym pędzelkiem nie rozchodzą się po całej powiece i można nimi zrobić delikatny cut crease nawet bez odcięcia korektorem, bo tak mocno kryją. Natomiast nałożone palcem wyglądają obłędnie, uzyskuję wtedy efekt tafli na powiece. Do moich ulubieńców należą Breaking Point i Advocate. Metaliczny Deviate również jest bardzo ciekawy, stanowi połączenie złota i zieleni. Szczerze przyznam że najrzadziej sięgam po Dominate i Encore, bo te cienie są mocno czerwone i jako matka dwójki maluchów mam wiecznie "niewyspane" oczy, a takie kolory podkreślają zmęczenie i żyłki na białku oka. Natomiast złoty Fearless poprostu mi się nie podoba.
Metaliki lubią gubić brokatowe drobinki dlatego trzeba je nakładać delikatnie. Zaaplikowane na klej z Nyxa lepiej trzymają się oka i błyszczą bardzo intensywnie, jednak nie raz aplikowałam je tylko na korektor i też mozna uzyskać przepiękny błysk na powiece. Polecam na sam koniec doklepać je palcem, to potęguje efekt.
Wracając do matów to jestem z nich bardzo zadowolona, pracuje się nimi z łatwością, co jest niemałym zaskoczeniem, ponieważ cienie są mocno napigmentowane. Trzeba je wyczuć, bo cienie wychodzą bardzo intensywnie na oku, czasami nawet mocniej niż wyglądają w palecie - przy dobrej bazie. Najciemniejsze cienie mają tendencję do osypywania, ja radzę sobie z tym tak, że nakładam cień lekko "pod włos" i otrzepuję nadmiar z pędzla, albo dociskam pędzel do ręki żeby ten pigment przykleił się lepiej do włosia.
Ogólnie bardzo lubię tę paletę i gdyby mi teraz coś się z nią stało, to na pewno kupiłabym ponownie, bo jest tego warta. Jakość w porównaniu z ceną jest ekstra. Warto kupić o ile komuś odpowiadają takie kolory. Szczerze polecam.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie