W7 Self Bubbling Black Charcoal O2 Mask Maska bąbelkowa z węglem

Po raz kolejny skuszona uroczym opakowaniem kupiłam maseczkę od w7. Na początku zapach mnie drażnił, ale na twarzy przestał być aż tak wyczuwalny. Maska jest dobrze wycięta, nie zsuwa się z twarzy, jest dobrze nasączona, tworzy dużo piany. Pianka jest bardzo przyjemna w dotyku. Delikatnie szczypie w twarz, ale mi osobiście to nie przeszkadza. Po zmyciu maseczki twarz jest odświeżona, a zaczerwienienia trochę ukojone. Bardzo fajna!

Moja pierwsza tego typu. U mnie się trzymała, ale leżałam. Babelkuje cały czas, masuje, oczyszcza. Pachnie świeżo, trawa cytrynowa przyjemna. Skóra rozjasniona, gładka i matowa. Pisze o jej zmyciu tak też zrobiłam. Kupię znowu!!

W recenzji poprzedzającej moją, większość o maseczce zostało już przedstawione. Mnie osobiście zapach nie przeszkadzał. Natomiast denerwujące jest to, że maseczke ciezko rozlozyc po wyjeciu z opakowania i zsuwa sie z twarzy. Jednak samo działanie mnie zachwyciło. :) Pory zwężone maksymalnie. Skóra zmatowiona, co najlepsze chodzę cały dzień bez make up i nie świece się w ogole. :) Także chwila "grozy" przy zabieraniu się za nakładanie maski i próby utrzymania jej na twarzy w odpowiednim miejscu są warte tego efektu. Polecam :)

Kupiłam tę maseczkę w sklepie ezebra.pl przy okazji innych zakupów kosmetycznych. Była to moja pierwsza "bubbling" mask, więc nie do końca wiedziałam czego się spodziewać i tutaj wyjaśnienie dla osób, które też jeszcze nie stosowały bąblujących maseczek - to maska w płachcie, która wygląda jakby ktoś rozprowadził na niej bardzo mocno spieniony szampon. Po nałożeniu na twarz piana "bąbluje", co powoduje delikatne łaskotanie twarzy. Co do stosowania: przede wszystkim chrońcie oczy! Przy kontakcie nawet minimalnej ilości z okiem jest takie pieczenie jakbyśmy miały stracić oko. Maska ma na sobie naprawdę sporo piany i to powoduje dwie niedogodności: po pierwsze dość trudno ją rozłożyć i nałożyć na twarz, a po drugie maska kiepsko się trzyma. Podczas noszenia co chwilę przesuwała mi się po twarzy, piana spływała na usta, a okulary były całe w pianie. Dodam jeszcze wyjaśnienie: płachta jest czarna, a piana zwykła - biała. Piany jest tyle, że spokojnie starczyłoby na dwie twarze, no ale nie mamy za bardzo możliwości tego podzielić, więc trochę produktu się marnuje. Esencję z innych masek nakładam na szyję, w przypadku właściwości tej to raczej bez sensu. Niestety bardzo zmęczył mnie zapach maski - to akurat kwestia indywidualna, ale mi kojarzył się z chemicznym środkiem do prania tapicerki. Na początku po nałożeniu maski czułam też minimalne pieczenie twarzy, ale już po kilku minutach skóra się przyzwyczaiła i było OK. Działanie jest całkiem niezłe, chociaż u mnie ograniczyło się do zwężenia porów i zmatowienia skóry, ale to już całkiem coś. Jeśli chodzi o to zamknięcie porów, to muszę przyznać, że byłam dosyć pod wrażeniem! Podsumowując: produkt w porządku, ale ze względu na wygodę stosowania wrócę do zwykłych, niebąblujących masek w płachcie.