Purederm Aloe Collagen Mask Aloesowa maseczka kolagenowa

Nie wiem czy pechowo wylosowałam z półki trzy zleżałe maseczki, czy ten produkt wygląda tak w każdej partii, jednak dla mnie to całkowita porażka. Produkt zapakowany jest w estetyczną okrągłą folię. W środku znajdziemy nieźle poskładaną maseczkę z dobrze wyciętym kształtem. Problemem jest jej tekstura i ilość esencji. Płachta maseczki była zbyt sztywna i nieprzyjemna w dotyku. Trudno było ją dobrze dopasować do kształtu mojej twarzy, co utrudniało pełne pokrycie skóry. Bez przerwy odklejała się od mojej skóry. Zawierała zbyt mało esencji, nie zostało także nic w opakowaniu, aby dołożyć na skórę. Po nałożeniu na twarz, nie było jej wystarczająco, aby zapewnić mi przyjemne nawilżenie. Efekt chłodzenia i odświeżenia był krótkotrwały, a po kilku minutach maseczka zaczęła wysychać. Nie zauważyłam poprawy w nawilżeniu ani w wyglądzie skóry po zastosowaniu produktu. Moja skóra pozostała sucha i nienasycona, co było szczególnie rozczarowujące, biorąc pod uwagę obecność aloesu i kolagenu w składzie. Słaba inwestycja, o ile inne maski producenta przypadły mi do gustu to od tej aloesowej trzymam się z daleka.

Maseczkę dorzucono mi do większego zamówienia kosmetyków koreańskich. Moja skóra - dojrzała, mieszana. OPAKOWANIE Nie przepadam za opakowaniami masek w płachcie. Za dużo plastiku na jednorazowy produkt. Tekst czytelny. Otwiera się dobrze. MASKA Bardzo cienka tkanina, podarła się przy wyjmowaniu. Ilość produktu - tyle ile trzeba na maskę (nie zostaje na szyję i dekolt). Maska słabo pasowała na moją twarz i dziwne były klapki na oczy. Początkowo nałożyłam je pod oczy, ale szybko zrolowałam, bo skóra zaczęła piec. Maska nie skapuje. Ma lekki zapach. SKŁAD W porządku. Kilka substancji czynnych (choć nie ma w niej kolagenu, tylko hydrolizowany kolagen). Żadnego wysuszającego alkoholu. Konserwanty też z tych niekontrowersyjnych. DZIAŁANIE Trzymałam 20 mim. Na początku była nieprzyjemnie zimna, ale to minęło. Nie podrażnia (za wyjątkiem pieczenie skóry pod oczami). Po zdjęciu maska wciąż była mocno nasączona, więc ją wycisnęłam i nałożyłam na twarz. Pierwsze wrażenie - maska jest bardzo lepka. Zrobiłam ją wieczorem myśląc, że nałożę potem krem i pójdę spać, ale się nie dało, bo poczucie lepkości było takie jakby twarz była posmarowana klejem. Odczekałam jeszcze 20 min, ale niewiele się zmieniło. Zmyłam to starannie wodą. Skóra była nawilżona, ale bez jakiegoś efektu "wow". PODSUMOWUJĄC Maska ma dobry skład. Słabo przylega. Podrażnia skórę pod oczami. Opakowanie nie eko. Bardzo lepka.

z maskami Purederm mam tak, że albo je kocham (maseczka z jadem węża, której teraz nie mogę dostać), albo nienawidzę. Ta zalicza się do tej pierwszej kategorii. Maseczka jest tania (około 6 zł), łatwo dostępna. Kupiłam ją ze względu na aloes w składzie. Jest tam też kolagen, ale on tak łatwo przez skórę nie przenika, natomiast aloes to samo dobro i zawsze właściwy wybór. Maseczka ma przede wszystkim nawilżać i koić, co zapewnia nam ekstrakt z aloesu. Skóra po jej użyciu ma być rozjaśniona i odświeżona. I tak właśnie jest. Wycięta jest nawet nieźle. Tkanina jest nieprzyjemnie szorstka, esencji jest dość mało (starczy jednak na wklepanie w szyję i dekolt). Ładnie się wchłania: po 15 min zostaje warstewka, którą wystarczy doklepać i można przejść do dalszej pielęgnacji. Nie jest to najlepsza nawilżająca maska, jaką miałam, ale w tej cenie warto

Co tu dużo mówić, ja poprostu kocham maski w płachcie. Miałam wiele masek od koreańskiej marki Purederm i wszystkie mi się sprawdziły. Ta również zrobiła z cerą co trzeba. Skóra była ukojona i nawilżona. Bałam się, że mnie zapcha ale nic złego nie zadziało się twarzy. Cera odzyskała blask jednocześnie nie przetłuszczając się. Esencji jest naprawdę dużo i wystarczyło jej na posmarowanie skóry szyji i dekoltu. Zawarty w aloesie kwas salicylowy nie spowodował podrażnień bądź uczucia ściągnięcia. Jestem jak najbardziej na tak i pewnie ją zakupie przy kolejnej okazji w Hebe.

Maseczka, jak wszystkie z tej serii, w formie dobrze nasączonego, w miarę dobrze wyciętego i niekoniecznie elastycznego płatu. W opakowaniu nie pozostaje żadna esencja. Podczas stosowania odczuwałam delikatne pieczenie skóry twarzy. Rezultaty w zasadzie zadowalające, skóra dobrze nawilżona, odświeżona, ukojona i delikatnie napięta. Co ciekawe, w przeciwieństwie do innych maseczek z tej serii, nie pozostawia na skórze klejącej warstwy.

Słońce ostatnio bardzo nas rozpieszcza a temperatury twardo trzymają się okolicy 30 stopni. O ile to wymarzony scenariusz dla urlopowiczów, tak dla naszej skóry niekoniecznie. Trzeba pamiętać nie tylko o filtrach ochronnych oraz piciu dużej ilości wody, ale i o intensywnym nawodnieniu skóry od zewnątrz. Maseczka kolagenowa Purederm zachęciła mnie nie tylko soczystym opakowaniem, ale i zawartością aloesu. Aloes jest znany z właściwości kojących, nawilżających i zwykle jest robiony na postać żelu, który jest lekki i można go sobie schłodzić. Nie wiem jak Wam, ale mi upały bardzo służą i lubię je, ale kiedy już zbyt długo się utrzymują i jest istna susza to moja skóra twarzy najzwyczajniej to czuje. Robi się sucha, łuszczy się, zaczyna się mocniej przetłuszczać i w konsekwencji pory potrafią się zatykać. Przywiązuję więc dużo większą uwagę do tego, aby makijaż był jak najlżejszy a oczyszczanie cery bardzo dokładne. Tylko skóra potraktowana słońcem może robić się podrażniona i bardziej wrażliwa na składniki myjące.. Co wtedy? Wtedy używam delikatnych produktów oczyszczających i ratuję się maskami w płachcie. Aloesowa maseczka przyniosła ukojenie mojej skórze. Drobne zaczerwienienia czy podrażnienia znacznie się zmniejszyły, skóra stała się bardzo gładka, świetlista i nawilżona. Zdecydowanie podpisuję się pod tym, że cera odetchnęła z ulgą i poczuła przyjemne odświeżenie. Oczywiście na wspomnianą gładkość cery będzie miał wpływ także wcześniej wykonany peeling, ale kluczem tu jest odpowiednie jego dobranie i połączenie go z maską. Z kwestii technicznych zauważyłam, że maska jest dobrze wycięta. Posiada kilka dodatkowych nacięć w okolicy brody czy skroni, aby łatwiej było dopasować ją do twarzy. Ma też zarezerwowany kawałek materiału do przykrycia oczu, ale po minucie poczułam się nieco klaustrofobicznie, więc ten krok za chwilę odpuściłam :) Po 20 minutach maseczkę zdjęłam i wklepałam w skórę to, co nie zdążyło się wchłonąć. W opakowaniu zostało jeszcze odrobinę pięknie pachnącego serum, więc od razu wykorzystałam je wklepując w szyję, dekolt i dłonie. W tej sposób maskę wykorzystałam na 100%. Koszt tej maseczki to 5,99zł i można ją dostać w hipermarkecie Biedronka. Są też inne wersje, np borówka, pomidor czy maska węglowa. W przyszłości pewnie zechcę się koło nich zakręcić a póki co pędzę do Biedronki po 2 sztuki aloesowej na zapas (o ile jeszcze je dorwę). Super, polecam :)

Zobaczyłam ja w Biedronce i postanowiłam kupić. Nie mialam co do niej wygorowanych oczekiwań i w sumie mogę powiedzieć, że je spełniła. Po zastosowaniu skóra była dobrze nawilżoną, przyjemna w dotyku i dosyć gładka. Zapach maski nawet dosyć przyjemny, po nałożeniu jej na twarz również poczułam przyjemne uczucie. Dobra dla zmęczonej skóry lub dla relaksu po ciężkim dniu. Cenowo wyszło bardzo spoko.

Lubię maski w płachcie, są bardzo wygodne i szybkie w użyciu. Tą kupiłam w Biedronce za 5,99, więc w bardzo przystępnej cenie. Od razu wiedziałam że się zaprzyjaźnimy :) Maska zdecydowanie nawilża i poprawia wygląd zmęczonej cery. Odczułam również wrażenie, że jest poprawiony po niej koloryt skóry.

To moja ulubiona maseczka z tej serii Purederm - aloesowa. Dzięki swoim właściwościom łagodzi podrażnienia i rozjaśnia skórę, dzięki czemu wygląda się na troszeczkę lepiej mimo zmęczenia. Bardzo przyjemny zapach i łatwa aplikacja. Bardzo lubię do niej wracać co jakiś czas i serwować swojej skórze gładkość i miękkość. Nie mam potrzeby stosowania po niej kremu na noc, poniewaz resztki emulsji odżywiają moją skórę dostatecznie.

Kupiłam ja w Biedronce za kilka złotych. Maska jest mocno nasączona , dobrze wycięte otwory i przyleganie do twarzy sprawia że maska nie ześlizguje się . Fajnie nawilża ale niestety zostawia klejąca warstwe na skórze .Zastosowałam ją wieczorem ale nie dałam rady iść z tą warstwą spać.Musiałam po jakimś czasie zmyc wodą. Z maseczki wycisnęłam resztę esencji i wmasowałam w nogi :)

Lubię maski w płachcie, bo są bardzo odprężające. To moja pierwsza z tej marki i po wypróbowaniu śmiało mogę powiedzieć, że nie będzie ostatnią. W Biedronce znalazłam ją za 5,99, więc za taką maskę to śmiesznie tanio.