Opis produktu
Składniki
Opinie użytkowników
Produkty podobne
Artykuły
KWC LogobyWIZAŻ logo
Wody perfumowane męskie

Annick Goutal Les Orientalistes, Encens Flamboyant EDP 

3,1 na 59 opinii
22% kupi ponownie

Opis produktu


Składniki


Opinie użytkowników

Dokładamy starań, aby recenzje zamieszczone w katalogu były rzetelne i wiarygodne.
Średnia ocena:
3,1 na 5
Trwałość:
Zapach:
Flakon:
Kupi ponownie: 22% osób
  • 12 kwietnia 2014 o 13:42
    Kadzidło badylaste
    Kupi ponownie:Nie wiem
    Używa od:nie określono
    O ile się nie mylę, w tłumaczeniu nazwa tych perfum to "Ogniste kadzidło". Wg mnie zupełnie do nich nie pasuje. Jest to najbardziej zielona wariacja nt. kadzidła, jaką znam. Najbardziej rozpoznawalnym przeze mnie składnikiem jest żywica mastyksowa - przez pierwsze 30 min. to ona dominuje kompozycję. Potem robi się dymnie, ale nie jest to typowy kadzidlany dym. Czuję palone żywe części roślin oraz palone żywice roślinne. Żaden inny kadzidlak nie pachnie tak jak Encens Flamboyant. Trwałość jest średnia - 5-7 h, a projekcja jest raczej słaba. Osobiście nawet lubię EF, chociaż wolę kadzidła bardziej drzewne. Testuję je od ok. 7 miesięcy, nie używam. I nie kupię ich.
    Produkt kupił/a w
    1 osób  uznało tę opinię za pomocną
  • 13 sierpnia 2012 o 21:40
    Przypalona koszulka termokurczliwa
    Kupi ponownie:Nie
    Używa od:nie określono
    Dawno temu, kiedy jeździłam swoim pierwszym samochodem marki Fiat, bardzo mnie zaniepokoił zapach przypalonych kabli. Prawdopodobnie tak było również z Annick Goutal, tyle, że ona zapewne jeździła czymś innym. Mnie zapach zaniepokoił, i pojechałam do elektryka, a ją zafascynował,i poszła do laboratorium. Odkąd mam trybularz, wiem, że zapalenie olibanum w nieoczyszczonej kadzielnicy przynosi gryzący, ciemnopopielaty dym i towarzyszącą mu obezwładniającą woń syntetycznej spalenizny. Kadzidło palone w brudnym trybularzu, z plastikową nutą spalonej gumy to nie jest otwarcie, jakiego bym sobie życzyła, i olibanum, jakiego bym wypatrywała. Wrażenie brudu potęguje tylko kurz, jaki unosi się nad całym otwarciem, a za za iluzję którego odpowiadają przeróżne zioła i przyprawy. Jedną, jedyną pozytywną cechą paskudnego, syntetyczno-kadzidlano-ziemistego otwarcia jest to, że bardzo szybko przycicha. Trwa dość długo, ale moc ma mizerną, i to jest kolejna rzecz, która mnie cieszy. Następnie... surpise!!! Za woń lekko mokrej psiej sierści, jak się obawiam, odpowiada szałwia z gałką muszkatołową. Takiego rodzaju zwierzęcego akcentu na pewno nie oczekiwałam. W porównaniu z nutą mokrego psa nielubiane przeze mnie cywet i kastoreum to naprawdę milusie pluszaczki. Później zapach zaczyna być lekko ... klejący. To olejek sosnowy. Studzi tę lepkość wzmiankowana wyżej szałwia, ale cóż z tego, skoro jest to znienawidzona przeze mnie nuta. I dym znika, ale dzięki szałwi pojawia się wrażenie rozgrzanego żelazka, parującego powietrza, może i ciekawe, ale czy ja naprawdę mam brnąć przez te plastikowe opary, potem przez szałwiowe opary, żeby powąchać żelazko? To samo mogę sobie zrobić w domu- zapalić brudny trybularz, podpalić kabelek,psa zanurzyć w wodzie, wypłukać gardło szałwią, a potem iść prasować. Ale po co? Obiecałam sobie, że będę publikować wyłącznie pozytwne recenzje, tu jednak czuję się w obowiązku ostrzec innych- dawno nic mnie tak nie odrzuciło. Pan Stettke uciekł na jakiś czas po powąchaniu próbki.
    Produkt kupił/a w
    3 osób  uznało tę opinię za pomocną
  • hey
    hey
    1 / 5
    7 grudnia 2011 o 14:08
    Garść kłaków na patelni i kable na stosie
    Kupi ponownie:Nie
    Używa od:nie określono
    Ten zapach to bez wątpienie moje najwieksze rozczarowanie i trauma perfumowa. Nie spodziewałam sie, ze zapache pełen życic może być tak brzydki. Tak, brzydki! Bo to najbardziej trafne słowo okreslające tę kompozycję. Znacie zapach rozgrzanych uchwytów od kiepskiej jakości garnków? To jest właśnie otwarcie. No prawie, bo w pierwszych chwilach czuje pieprz i gałke muszkatołową, oczywiście najpośledniejszej jakości, takie z Aro, ale po chwili przychodzi ten charakterystyczny aromat rozgrzanych uchwytów, nieco przypominajacy mi woń spalonych włosów. Z czasem wychodzi jeszcze bardziej plastikowo-gumowa nuta, to przypalone kable. Z czasem ten plastikowo-gumowy aromat przygasa, po ognisku z kłaków i kabli zostaja tyko zgliszcza. Ale nadal jest nieznośnie dla mego nosa. Nie dla mnie ten turpizm. Nie pojmuje jak to mozliwe, że wyczuwam takie wyziewy? Jak to możliwe, że olibanum, balsam z jodły oraz inne zywice potrafią "brzmieć" tak strasznie (i) sztucznie? Zapach ten jest brzydki estetycznie i odpychający fizjologicznie, na samo wpomnienie o nim czuje mdłości. Dlaczego wiec aż jedna gwiazdka? Nie wiem, pewnie za nuty - bo mogło być tak pięknie :( Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: odewka
    Produkt kupił/a w
    1 osób  uznało tę opinię za pomocną
  • khy
    khy
    3 / 5
    9 maja 2011 o 14:02
    Przyczajony niemrawiec
    Kupi ponownie:Nie
    Używa od:nie określono
    Takie sobie kadzidelko z ziolami i przyprawami, bez werwy snujace sie po skorze. Kompletnie brak Encens Flamboyant mocy, jest taki niemrawy, ze az pozalowalam, ze zmarnowalam dzien na jego testowanie. Po kilku godzinach przy skorze juz sie tylko CZAI. Nuda, ech. Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: probki
    Produkt kupił/a w
    0 osób  uznało tę opinię za pomocną
  • 3 stycznia 2011 o 10:41
    Portret ekspresjonistyczny
    Kupi ponownie:Nie wiem
    Używa od:nie określono
    Encens Flamboyant to pasja zamarła w pół ruchu, zastygła na chwilę, zatrzymana w czasie. To zapach pełen namiętności jak Madonna pędzla Muncha, nagi, gorący, cielesny, niemal bezwstydny, pełen przypraw i kadzidlanego dymu. Dla mnie to zapach niemal erotyczny ale prócz zamarłej na chwilę erotycznej pasji jest w nim niebezpieczna tajemnica, jakby groźba, jakby lęk. Madonna z odchyloną do tyłu głową, rozsypanymi na ramionach włosami, przymkniętymi oczami jest pożądaniem i ekstazą zaklętą w ciało- ale za nią czai się groźny cień. Jej ciało, teraz tak piękne ulegnie mu w końcu i zamieni się w popiół, pasja wystygnie a pożądanie stanie się czystym lękiem albo pragnieniem śmierci. Encens Flamboyant jest, jak obrazy Muncha, malowany silną kreską, poszczególne nuty mają mocny kontur ale przeplatają się ze sobą jak rozsypane włosy Madonny, moja skóra podkreśla dymne kadzidło, które w trakcie trwania zapachu spala się i zamienia w popiół, w kurz przypominając, że vanitas vanitatum, et omnia vanitas. Flakon ładny, trwałość umiarkowana, zapach znika z mojej skóry po pięciu, sześciu godzinach. Używam tego produktu od: kilku tygodni Ilość zużytych opakowań: odlewka
    Produkt kupił/a w
    1 osób  uznało tę opinię za pomocną

Produkty podobne


Artykuły

Zobacz także inne Wody perfumowane męskie

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej dotworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji jest zabronione oraz wymaga uprzedniej, jednoznacznie wyrażonej zgody administratora serwisu – Burda Media Polska sp. z o.o. Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.
Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych
Więcej informacji znajdziesz tutaj.