Nasomatto Black Afgano Extrait de Parfum 

Mocno ambrowy, bardzo zwierzęcy w klimacie zapach. Gesty, ciezki. Oprocz ambry mamy tu dziwaczna mieszanke tytoniu, konopii indyjskich, kawy, cynamonu i... malin. Wszystko to mocno podbite nutami drzewnymi i... a jakze, wanilia. Z biegiem czasu wysladza się, nuty drzewne wychodzą na przodowanie, nie jest już tak otwarcie zwierzęco, nawet da się w tym chodzic. Mimo to calosc jest intensywna i dziwaczna, nie mogłabym tego nosic na co dzien.

Oceniam na podstawie próbki. Nasomatto Black Afgano to niekwestionowany król niszowców, a co najmniej potężny ksiażę/ wpływowa szara eminencja. Ma wierne rzesze wyznawców oraz liczne pozytywne recenzje, sama w ogóle poznałam go ‘pod wpływem’ znajomej, która od lat kupuje ten zapach. Nasomatto to marka założona w 2007 w Amsterdamie, a Black Afgano został wypuszczony na rynek w 2009. Nosem odpowiedzialnym za jego powstanie jest Alessandro Gualtieri, bardzo utalentowany perfumiarz odpowiedzialny np. za niedawna premierę Fantomas Nasomatto oraz inne dzieła tej marki. Jak więc pachnie Black Afgano? Bliskoskórnie, ale jest wyczuwalny przez otoczenie i bardzo, ale to bardzo komplementowany. Trudno mi nawet rozebrać ten zapach na czynniki pierwsze, jest tak idealnie skomponowany. Na pewno jest oud, ale nie mega ostry, jest tytoń i dobre papieroski, jest kawa. Jest moc. Nuta głowy jest haszysz, czyli substancja otrzymywana ze zlepionej i sprasowanej żywicy konopii indyjskich lub konopii siewnych. Hasz palony jest zazwyczaj z tytoniem w postaci ręcznie robionych papierosów. Zapach jest po prostu dobry. A nawet bardzo dobry i super. W pewnym sensie narkotyczny. Nie dziwię się, że tak wiele osób się nim zachwyca, ponieważ noszenie go wyraźnie poprawia humor (zgodnie z tym, co obiecuje producent - it evokes a fleeting sense of happiness). Dla kogo jest ten zapach? Nie umiem odpowiedzieć. Nawet nie potrafię określić czy jest seksowny. Na pewno nietuzinkowy i pasujacy na dzień/wieczór w jesienny/zimowy dzień. Black Afgano dostępny jest na stronie producenta w butelce 30 ml - ekstrakt perfum oraz 4 ml - silnie skoncentrowany ekstrakt perfum na bazie olejowej. Podsumowujac, jeżeli kreacja perfum jest sztuka, to Black Afgano to Luwr i Prado perfumiarstwa.

Ponieważ większość opinii pisały osoby nie znające tego zapachu (próbka nie jest miarodajnym źródłem w moim przekonaniu), pozwolę sobie dodać swoje zdanie po ponad rocznym kontakcie z tymi perfumami. Są to perfumy trudne i bardzo osobliwe. Zapach jest słodkawy, nawet trącący czekoladą i na pewno czuć w nim tę charakterystyczną nutkę haszyszu (która uwiodła mnie i skłoniła niemal od razu do zakupu). Kiedy po raz pierwszy je powąchałam, wydały mi się idealne i wiedziałam, że muszę je mieć. Buteleczka jest malutka, 30 ml ekstraktu z perfum, ale niezwykle wydajna. Nie zawsze przecież chcemy pachnieć skondensowanym oudowym haszyszem... Dodatkowo ma zabójczą wręcz projekcję i trwałość, wystarczy kropelka, którą naniesiemy na nadgarstek i rozetrzemy w kilku innych miejscach, i zapach jest z nami obecny kilkanaście godzin a same perfumy utrzymają się nawet po kąpieli. Zapach jakby wżera się w skórę, absolutnie nie powinniśmy się nim tak po prostu psiknąć (nawet jeśli tylko raz), za jednym i drugim uchem, bo po prostu nas przytłoczy. Perfumy dla szukających mocnych doznań zapachowych, lubiących się wyróżniać i lubiących klimaty oudowe. Ja najczęściej delektuję się kropelką w domowym wieczornym zaciszu

Black Afgano to zapach wyjątkowo, może to wyświechtane stwierdzenie, ale albo się go kocha, albo nienawidzi. Jest to jeden z najtrwalszych zapachów jakie znam. Ja wyczuwam w nim kadzidło, rozgrzany latem asfalt, tytoń, ziarna kawy i nuty zielone. Według mnie woń Black Afgano nie rozwija się zbytnio na skórze, nie ewoluuje, jest raczej jednostajna i monotematyczna, nie uważam tego jednak za minus.

Przy całej sympatii dla Duro i Pardon - Black Afgano jest w mojej opinii najpiękniejszym zapachem od Nasomatto i w ogóle jednym z piękniejszych zapachów, jakie miałam okazję w życiu wąchać i nimi pachnieć. Najbardziej przypomina uwielbianego przeze mnie Fortisa od Liquides Imaginaires i Agar Blend Davidoffa (naprawdę! polecam Davidoffa osobom, które z tęsknoty za Black Afgano spać nie mogą, a 500zł za 30ml to dla nich przesada), natomiast jest z tych trzech zapachów najsubtelniejsze i najelegantsze. Dla mnie oud i kadzidło to najlepsza recepta na to, żeby perfumy mi się podobały (oczywiście z wyjątkami), natomiast Alessandro Gualtieri wyniósł tą już w sumie oklepaną mieszankę na zupełnie nowy poziom, tworząc kompozycyjne arcydzieło wykończone kawą. Jakby rzucając perfumiarzom wyzwanie - czy naprawdę można stworzyć coś obiektywnie* lepszego? *Obiektywnie, bo o mojej subiektywnej miłości do Fortisa już pisałam.

Gdy w sąsiednim dużym mieście otwarto pierwszą niszową perfumerię jakoś nogi same mnie tam poniosły.Pomijam fakt,że zachwyciła mnie niszowość samego wystroju tego przybytku.Nie napiszę też,że poczułam zapach luksusu,gdyż to oczywiste.Po prostu poczułam zapachy inne niż w Sephorach i Douglasach.Nie mając większego rozeznania nie szukałam konkretnego zapachu,szukałam zapachu,który do mnie przemówi.Znalazłam dwa i jednym z nich jest Black Afgano.Zgadzam się z poprzednią recenzentką,że nie jest to zapach wielce odkrywczy czy też wspaniale rozwijający się.Nie jest to również zapach na co dzień.To zapach ciężki,bardzo seksowny,dla kobiet pewnych siebie,chcących zwrócić na siebie uwagę.Jest rownież niesamowicie trwały i co dla mnie istotne przy takim perfum,nie powoduje u mnie migreny.Niestety jak to niszowiec jest zbyt drogi,więc póki co mam tylko próbkę i nadzieję,że je kiedyś kupię.

Po recenzjach i blogach spodziewałam się, że padnę na kolana, niestety.... Black Afgano jest mocne, intensywne, a jakże. Trwałe, z ogonem. Jednak brakuje mi w nim niespodzianki. Tego zachwytu, oszołomienia, zaskoczenia którego szukam, a które coraz rzadziej mi się przytrafia. Na mojej skórze to Nasomatto niestety staje się płaskie i nieco irytujące. Zapach jest silnie ziołowy, apteczny, lekko żywiczny ale z czasem łapie silnie mydlaną, nieprzyjemną nutę. I na pewno są tam mdławe kwiaty - kocanka? (to zdecydowanie nie jest moja faworyta), takie żółte suszki, które znamy z ogródków. Blisko skóry zapach jest drzewny i przepięknie narkotycznie słodki z wyczuwalną nutą dymu i popiołu, jednak z kilkunastu centymetrów dochodzi do mnie tylko ta leśna, szamponowo-mydlana nuta. Na pewno spadną gromy - ale mimo, że tak sławne, tak cenne i pożądane - nie zrobiły na mnie piorunującego wrażenia. To są po prostu bardzo przyzwoite perfumy. Bardzo solidny, bardzo konsekwentnie zaprojektowany i poprowadzony zapach, jednak niezachwycający. Przyznam, że warto było poznać, jednak serce nawet przez sekundę nie zabiło mocniej... Ale może po prostu obiecywałam sobie zbyt wiele?

Pomijając kosmiczne ceny ,bo widziałam go w znanej internetowej perfumerii za ponad 860zł 30ml. flakon o zgrozo! ,skupmy się na jego no właśnie..pięknie? Dla wielbicieli oudu z pewnością tak. Smolisto oleisty,dymny,oblepiający,ale nie odbieram go jako zupełnie czarnego zapachu. Ma delikatną żywiczność ,kadzidło,ziele no i mega trwałą moc. Projekcja,trwałość do pozazdroszczenia. Jest zaliczony do uniseksów,jednak ciężko mi go widzieć na kobiecie.Sama mam,jednak używam bardzo rzadko.Wolę go wąchać. z korka. Trudny do przypasowania w naszej europejskiej rzeczywistości. Faceta w nim też mi ciężko wyobrazić no chyba z wyjątkiem kierowcy rajdowego z racji olestości,skojarzeń ze smarami. Lub takiego lubiącego siedzieć godzinami w garażu i dłubającego przy samochodach. Jednak orginalny ,obojętnie przejść nie sposób i za to 4 gwiazdy. Używam tego produktu od: 2 lata Ilość zużytych opakowań: używam flakon

ma zadanie pochlonac,upalic,zagarnac ?wystarczylo kilka testow i to sie wlasnie stalo.Najpierw trudny do uniesienia,by po chwili nie dac o sobie zapomniec.Ciezki,tlusty,przywodzi na mysl spalone sloncem pola ziela i wszechogarniajacy dym z dobrego cygara.Oud i haszysz,doprawiony kadzidlem i odrobina czegos soczystego -tak dla przyzwoitosci.Zupelnie oderwal Mnie od rzeczywistosci a tego oczekuje od dobrych zapachow,maja Mnie porwac i uzaleznic.Zdecydowanie ciezki z Niego przeciwnik .Ale wygrywa juz przy testach,czuje go od kilku dni mimo ze zapobiegawczo odsunelam zeby dojsc do siebie.

Kupiłam próbkę perfum ze względu na zapach konopii który niby miał być wyczuwalny w perfumach... Jeżeli jednak tego się oczekuje to warto poszukać innych perfum. Perfumy pachną ewidentnie kadzidłem kościelnym albo wędzonką... Zapach ciężki i intensywny ale raczej niewyczuwalny dla osób postronnych. Duży plus za wytzymałość, nie mogłam zmyć świnstwa z dekoltu przez kilka myć :D Polecam raczej jako prezent dla mężczyzny ,a i to nie będzie gwarancją udanego i oryginalnego podarunku. Używam tego produktu od: 1 tydzien Ilość zużytych opakowań: próbka z perfumerii

Co za ulga! Pierońsko drogi, trudnodostępny, legendarny Afgano, który sądząc po opisach niestety rokował na mój zapach - szczęśliwie nim nie jest. Ani trochę :D Na mojej skórze po rozpyleniu pachnie jak zasypka dla niemowląt :rzygi: Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! Później się troszkę uspokaja, nawet przez ułamek sekundy czuć palącego się skręta, ale całość nie wybija się ponad to, co na mojej skórze prezentuje większość ogólnodostępnych męskich zapachów orientalnych - lekko kwaśnawy, drzewny puderek. Ale na Sabbath pachnie obłędnie, to ja mam pecha ;)

Ma kilka ciekawych nutek, fajnie się mieszają. Jest swojsko, niezobowiązująco. Niestety nieustannie przychodzą mi skojarzenia z jakąś brudną palarnią fajek wodnych, wszelkiego rodzaju mokrego ziela, utytłanymi ścianami. Zadymionym i przepoconym pomieszczeniem od podekscytowanych kustoszów rozrywki. Ma coś w sobie... czasem chciałoby się być w takim miejscu ;) producent spełnił swoją obietnicę, ale nie w sposób jaki bym chciała... Ma w sobie coś pierwotnego, coś znacznie oddalonego od dzisiejszej cywilizacji. Nie mogę być stronnicza i daję mocne 4 :) Używam tego produktu od:test Ilość zużytych opakowań:próbka

Dziwny ten zapach... Taki tłusty, cielesny i namacalny wręcz, trzyma się bliziutko skóry... Rozpełza się po niej leniwie otaczając egzotycznym kokonem. Ja w nim czuję ciemnobrązowy, gęsty olej, trochę starego drewna, suszony tytoń i coś ziemistego (ale nie paczula). Nie wiem, jak pachnie haszuysz, więc nie mam porównania. Zapach jest bardzo jest gęsty, słodko-kremowy, a jednocześnie tłusty i oleisty. Ciekawa mieszanka. Porównania do Coze uzasadnione, oba mają w sobie ciemność i taką oleistość. Ciekawy zapach, spodobał mi się :) Trwałość ok, ale na mojej skórze zachowuje się jak edp, a nie ekstrakt. Szkoda, że terroryzuje ceną :p: Buteleczka jest piękna Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: testy