"Aziyade" marki Parfum d'Empire, uznawane za dzieło sztuki dziesiątą rocznicową kompozycję tego domu perfumeryjnego, wprowadza do świata fragancji nutę niezwykle zmysłową i pełną prowokacji. Ten uniseksowy eliksir, będąc kytem erotyzmu, łączy afrodyzjaki z różnych zakątków globu. Symbolizujący płodność owoc granatu, uznany przez starożytnych za dar bogów, staje się tu preludium do pełnej namiętności podróży. Dodatek kandyzowanych daktyli, migdałów, soczystych pomarańczy i suszonych śliwek doda kompozycji słodyczy i głębi, podkreślając jej unikalny charakter. W dalszych nutach, cynamon, ceniony przez Rzymian podczas intymnych ucztań, współgra z zacnym kminem z egipskich obrzędów i korzennym imbirowym akcentem, który od wieków rozpalał zmysły w Chinach.
Wywołując pragnienie bliższej miłości, kompozycję dopełniają orzeźwiająca paczula, wanilia przywędrowała z krainy Azteków, chleb świętojański i esencjonalna żywica kadzidłowa, niosąca oddech pałaców Oriente. Kluczowe są również animalistyczne akordy, gdzie zapach tonkiego piżma miesza się z relaksującym absolutem z marokańskiego czystka, zapraszając do zanurzenia się w luksusowo zmysłowych marzeniach.
Inspiracją tej elektryzującej kompozycji jest postać Aziyadé, bohaterki literackiej Pierra Loti, która oprowadza czytelnika po kunsztownym świecie haremu w końcowych dniach Imperium Osmańskiego. Wśród jej nut znajdziemy harmonijnie splecione elementy: owoc granatu, kandyzowane daktyle, migdały, pomarańcze, suszone śliwki na wstępie, prowadzące przez bogactwo cynamonu, kminku, imbiru, aż po zakończenie mocnym akordem paczuli, wanilii, żywic, piżma oraz czystku marokańskiego. Każda aplikacja "Aziyade" jest jak otwieranie tajemniczej bramy do zapomnianego świata pełnego romansu, luksusu i przyjemności.
Dokładamy starań, aby recenzje zamieszczone w katalogu były rzetelne i wiarygodne. Przed dodaniem recenzji każdy/a użytkownik/czka musi podać informację, jak długo stosował/a recenzowany produkt oraz gdzie go nabył/a.
Średnia ocena:
4,2 na 5
Trwałość:
Zapach:
Flakon:
Kupi ponownie: 47% osób
Nasi użytkownicy zostawili 15 opinii dla tego produktu. Przygotowaliśmy dla Ciebie krótkie podsumowanie na ich podstawie:
Intensywne, gęste, słodkie perfumy.
Wyraźnie wyczuwalne są kandyzowane daktyle, pomarańcze, suszone śliwki, migdały a gdzieś w tle granat. Całość wydaje się bardzo spożywcza i ciut przydymiona, posypana cynamonem i imbirem. Trochę przypomina zapach ciasta, a dokładniej piernika na piwie jaki się piecze u mnie w domu na Święta.
Dość specyficzny zapach.
Myślę że sprawdzi się zimą i okaże się bardzo na miejscu…
Natomiast na wiosnę/lato jak dla mnie to byłby killer!
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: próbki
Pomarańczowe światło wypełnia klimatyczny, turecki bar. Jest późno, pełno turystów, pełno zapachów - eukaliptus, piżmo, malina, curry. Nagle siada koło mnie przystojny Turek. Jena, jak on cudownie pachnie! Zahipnotyzował mnie... No i to tyle, jeśli chodzi o moje spotkanie z Aziyade:)
Używam tego produktu od: 2012
Ilość zużytych opakowań: testy
Uwielbiam Aziyade i ich przepych. Czegóż tu nie ma w składzie ? Wszystkie możliwe owoce wschodnich targów:daktyle, migdały, śliwki, pomarańcze, wszystkie przyprawy Orientu..Nurzam sie w nich i odurzam, bo piękne są i ślina mi cieknie, to zapach mocno działajacy na zmysły. A że za dużo?, że oszałamia? , trudno, kocham Aziyade za ten luksus. Na moim ciele pachną cudownie, otulają , intryguja otoczenie, na pewno warte swojej ceny. I żaden kmin z nich nie wychodzi.
Używam tego produktu od: 3 tygodni
Ilość zużytych opakowań: w trakcie 50ml
To tak jak gdyby podstępny Wezyr skropił szyję pieknej kobiety mieszaniną afrodyzjaków i podał na tacy Sułtanowi, z myślą, że będzie mógł jeszcze dobitniej sterować swym Władcą.. tak chciał nas chyba zaczarowac twórca tych perfum, omamiając reklamą i obiecując najbardziej erotyczny z zapachów, itd.. Tymczasem żadna Roksolana nie stanie się marionetką w jego (i Sułtana) rękach. Zamiast nałożnicy gotowej zrobić dla nich wszystko, dzięki tym perfumom, można stać się potężną Kadiną! Dla mężczyzn to faktycznie podstępny Wezyr, dla mnie jednak są to naprawdę piękne i pełne przepychu perfumy, które mocno pobudzają i wyostrzają zmysły, nie tylko TŻta, ale i moje co potęguje przyjemne chwile, nie tylko wieczorem.. Gdy użyję Aziyadé i poczuję pierwsze intensywne nuty, natychmiast ukazuje mi sie przed oczami tańcząca Türkbaş Özel. Oczywistym jest, że owa pani posiada ogromne pokłady seksapilu. Wydobywa je w tańcu, podnieca każdym erotycznym ruchem, zapachem spocnej, gorącej skóry, który pomieszał się z orientalną wonią otulającą jej włosy i strój, który tu zakrywa, tam odkrywa.. W parne letnie wieczory, pełne goracego dusznego powietrza, przywołuje mi na myśl, swoją odurzającą masywnoscią, feerię zapachów wypełniającą turecki harem.. Kadzidło, suszone w pełnym słońcu owoce świeżo ściągnięte z palmy daktylowej, oblane miodem piniowym i orientalne przyprawy otwierają przed nami drzwi do zakazanego skrzydła domu Sułtana. Czy zimą czy jesienią potrafi to rozgrzać niejedno serce.
Nawet po paru godzinach gdy wydaje mi się, że już przestał mnie motać swoja mocą, znów nuta bazy pobrzmiewa, rozgrzewa się i zaczyna nęcić
Najmocniej czuję na sobie daktyle, śliwki i jakby dojrzałego gorzkiego cytrusa, oraz od początku do końca, nie dający się zlekceważyć, kmin.
Podobaja mi się bardzo mocno, ale nie potrafię "w nich" chodzic codziennie.
Używam tego produktu od: wiosny 2011
Ilość zużytych opakowań: 10 ml odlewka
"przyniosłaś kebaba ? kochana jesteś,strasznie głodny jestem..." takie były pierwsze słowa mojego TŻ, kiedy wkroczyłam do pokoju spryskana Aziyade :)
..spodziewałam się wiele po tych perfumach , głównie ze względu na skład i obecność mojej ukochanej śliwki i owoców kandyzowanych. Niestety, Aziyade naprawdę pachną na mnie przyprawą do kebaba :( .Nie czuję żadnych słodkości , choć naprawdę wmawiałam sobie, że przecież perfumy nie pachną curry, że to musi być ta suszona śliwka :) Dałam im następną szansę i kolejną- niestety przegrałam.
Nie można odmówić Aziyade oryginalności, niewątpliwie zapadają w pamięć, niestety ja nie chcę pachnieć turecką potrawą.
Nie polubiłyśmy się :)
Używam tego produktu od: w trakcie testów
Ilość zużytych opakowań: odlewka
Ubrana w Aziyade mam nieodparte uczucie, że jestem batonikiem musli, ściskanym w lekko spoconej dłoni przez obcą kobietę odzianą w abayę. Potem owa kobieta wrzuca mnie (ciągle będącą batonikiem musli) do torebki kuminu i potrząsa całością. Ta abaya jest piękna, kolorowa, z najcieńszego jedwabiu, a kobieta ma niezwykle pięknie umalowane oczy, ale ja duszę się w chmurze kuminu i nie zgadzam się na redukcję mojego ja do postaci słodkiego batonika z suszonymi śliwkami.
To w największym uproszczeniu moje ambiwaletne odczucia w stosunku do Aziyade, która według mnie jest zapachem, w którym wszystkiego jest za dużo i niekoniecznie w moich ulubionych proporcjach. Suszone owoce wraz z cynamonem i kardamonem są dosłownie sprasowane we wspominany batonik, którym można się, za przeproszeniem, udławić, później pojawia się i niezmiernie długo utrzymuje jako wiodąca nuta rzeczony kumin, dobra rzecz jako przyprawa do kurczaka, ale tu użyty zbyt hojnie. Całokształt jest słodki, ale jednocześnie- dzięki kuminowi, a także wędzonej śliwce- ostry. Są takie momenty, kiedy Aziyade wyraźnie i mocno pachnie ludzkim potem, tą samą słoną nutą, która jest wyczuwalna w Kingdom McQueena.
Nie można jednak tej niespokojnej kompozycji odmówić swojego rodzaju hałaśliwej oryginalności. Aziyade jest jak mały kociak, który wpada do pokoju, goni swój cień, a potem rwie firanki. Dla mnie na co dzień zbyt męcząca, wolę Wazambę, ale mogę od czasu do czasu skropić się próbką, tym bardziej, że za każdym razem wybrzmiewa nieco inaczej. Przeogromną jej zaletą jest właśnie zmienność, a także i to, że w tej kakofonii suszonych owoców i przypraw autorowi nie wylało się zbyt dużo miodu. Przekombinowany i przesłodzony orient to byłoby naprawdę coś nie do zniesienia, a słodycz Aziyade nie jest nachalna ani natrętna- tak jak batoników musli.
Aziyade to owocowy przyprawowiec, gesty, egzotyczny pelen specyficznej slodyczy i czystej zwierzecosci.
Owoce znajdujemy tu glownie suszone i to one sprawiajaja, ze w Aziyade wyczuwamy slodycz. Przypraw jest tu ze trzy tony i na pewno nie rozbiore tej przyprawowej mieszanki na pojedyncze przyprawy.
Calosc jest zwierzeca, zmyslowa i dzika, dosc oryginalna (dosc, bo klimatem mocno kojarzy mi sie z Fougere Bengale EDP).
Przy tym wszystkim mnie Aziyade nieszczegolnie sie podoba, wiec seksowna mi sie ta kompozycja nie wydaje - ale w pelni rozumiem tych, ktorym tak (jest cos magnetycznego i hipnotyzujacego w tej leniwej, intensywnej zapachowo zwierzecosci... ale ja nigdy nie lubilam zoo, wiec NIE ;P).
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: probki
Azyiade należy (według mnie) do najbardziej niesamowitych, intrygujących, wprawiających w podziw zapachów!!! Podziw nad przebogatą recepturą, która uderza jak obuchem już przy pierwszym kontakcie z dziełem Parfum d\' Empire. Nie, nie daje o sobie zapomnieć, nawet gdy się ulotni, zostawia swój olfaktoryczny niezacieralny ślad gdzieś w ślepym zaułku psychiki. Co czuję?: Wirujące daktyle śmiało i suto skropione sokiem z pomarańczy, które nie zdążyły jeszcze dojrzeć, a wszystko w oparze elikisiru z liści paczuli obezwładniającej, otępiającej... Za chwilę do głosu dochodzi to, co stanowi sedno zapachu: FIZJOLOGIA w czystej postaci. To chyba ta mieszanka niedwuznacznego piżma z kminem daje nieodparte złudzenie noszenia na sobie bardzo męskiego potu przepełnionego feromonami, pięknego w swej brzydocie, który po złączeniu się z naszym własnym zapachem daje efekt piorunujący!!! Obezwładnia... rzeczywiście może być kwintesencją nie miłosnego, lecz czysto zwierzęcego, mocno spotęgowanego aktu seksualnego. Moja mama stwierdziła, że skropienie się Azyiade przed snem może zastąpić obecność mężczyzny... Hmm... Mój mężczyzna powiedział, że to przedziwny szatański afrodyzjak i nie chce, bym tak pachniała gdy jego przy mnie nie będzie. Ja deklaruję ostatecznie: z Azyiade romansu nie planuję, liczę na swój własny urok;)/choć bywają gorsze dni...;)
Ktoś stwierdził: to OGROMNY zapach: podpisuję się obiema rekami!!!
Używam tego produktu od: 2 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: odlewka 10 ml
Aziyade to nie perfumy, to bardziej eliksir, olejek przesycony egzotycznymi aromatami, spotęgowany i wzmocniony zapach kobiecego ciała.
Otwarcie niemal uderza w nos bogactwem świeżego owocu granatu i słodkich, suszonych daktyli. Zapach, gęsty, lepki jak likier nie jest w żaden sposób spożywczy, kojarzy mi się z gorącą, wonną parą tureckiej łaźni z której powoli wyłania się Ona, Aziyade.
Ku mojemu zaskoczeniu najulubieńsza nałożnica sułtana nie jest młodziutką, sarniooką, smukłą pięknością, filigranową i kruchą. Aziyade to Kobieta, dojrzała, dorodna, tłusta.
Nie, pisząc tłusta nie mam na myśli brzydka, nieatrakcyjna, zaniedbana, niezgrabna. Aziyade jest piękna a jej rubensowskie ciało aż kipi od erotyzmu. Jest wcieleniem zmysłowości i radości życia, wschodnią Wenus, która zastąpiła na ziemię by dawać szczęście godne nieśmiertelnych śmiertelnikowi.
Wonna, słodka para skrapla się na jej skórze, spływa strużką między dużymi, kształtnymi piersiami, spływa po brzuchu. Skóra, namaszczana aromatycznymi olejkami aż lśni, Aziyade sięgając po garść migadałów uśmiecha się kusząco ale i radośnie, świadoma swego piękna i wdzięku.
Jej naturalny zapach jest aż gęsty od piżmowych feromonów, w gorączce łaźni pot lśni jej w fałdach ciała, zapach aż dławi, budzi pożądanie ale i czułość.
Nie wiem czy kupię flakon bo perfumy te, choć piękne są bardzo nie- moje. Niemniej romans z uroczą Aziyade kusi jak ona sama.
Trwałość zadowalająca, kilkugodzinna.
Flakon ładny
Używam tego produktu od: kilku dni
Ilość zużytych opakowań: w tracie odlewki
Butlą tego niezwykłego eliksiru cieszę się od niedawna i prawdopodobnie moja ocena nacechowana będzie silnymi emocjami, jakie odczuwam niezmiennie w kontakcie z Aziyade. Obawiam się jednak, że czas nie będzie tu czynnikiem osłabiającym wrażenia.
Gdyby pokusić się o ogólną ocenę należałoby powiedzieć, że A. to kompozycja szalenie bogata, pełna przepychu, cielesna, zmysłowa. Wręcz kipi od lepkiego, gęstego nektaru owocowego i mnogości aromatycznych, egzotycznych przypraw. Jest bardzo apetyczna.
Ale poprzestać na tak ogólnej ocenie byłoby niewdzięcznością, bo Aziyade porywa zmysły; przynajmniej moje.
Początkowo, podczas pierwszych prób, bardzo dystansowałam się wobec tego zapachu za sprawą ogromnej ilości kminu egipskiego, który odpowiada za efekt tzw. \\\"spoconego podkoszulka\\\". Ta bardzo fizjologiczna nuta jest nazbyt dosłowna.
Jednak w miarę jak A. osiada na skórze zaczyna się przeobrażać i do głosu dochodzą inne składniki.
I tak, nozdrza zaczyna przyjemnie drażnić suszona śliwka, kandyzowane owoce, aromatyczne żywice, imbir, cynamon ... Jest cudownie. Przyprawy stapiają się ze skórą tworząc jeden z najbardziej zmysłowych znanych mi zapachów.
Aziyade jest apetyczna i seksowna zarazem, bo czyż da się zaprzeczyć, że jedzenie i zmysły chodzą z sobą w parze? Dość przypomnieć sobie znany obraz \\\"9 i 1/2 tygodnia\\\" żeby zdać sobie sprawę, jak bardzo kulinaria bywają erotyczne.
Tyle, że w przypadku A. nie chodzi o eteryczną blondynkę, a o smagłą i krągłą turecką piękność; wyuzdaną niewolnicę pobrzękującą złotymi bransoletami. Kobietę, która nie wstydzi się swej cielesności, a sztukę miłości posiadła w stopniu najwyższym.
Noszę A. z przyjemnością, jaką daje podróż przez niegdysiejsze imperium osmańskie, przez ogrody seraju. Cieszę się jej bogactwem i oryginalnością.
Oby ta przyjemność nigdy się nie skończyła.
Aziyade mają wszystko, czego od dłuższego czasu poszukiwałam w perfumach: trwałość, jakość i składniki, których użyłabym przy komponowaniu wymarzonego, idealnego zapachu. Analizując ich skład, początkowo obawiałam się, że ze względu na obecność w nich kandyzowanych daktyli i śliwek będą ulepkowate. Ale nie są. Owoce nadają im zadziorności - owszem, są słodkie, ale jednocześnie "przydymione" i "spicy". To nie jest owocowy deser, ani konfitura. Obok owoców, już od momentu aplikacji do końca trwania zapachu na skórze, tli się aromatyczne kadzidełko, a gdzieś w tle pobrzmiewają akordy przyprawowe (imbir i cynamon czuję najsilniej). Na koniec do kompozycji dołącza szlachetne drewno (pachnie jak heban), balsamiczna mirra (chociaż tej w składzie nie widzę) złagodzona wanilią.
Wbrew "ideologicznej otoczce" i przekonywaniom Marca-Antonio Corticchiato, nie odbieram tego zapachu jako erotycznego. Według mnie jest on szlachetny, tajemniczy i uzależniający (a jakże!). Niektórzy zarzucają mu przeładowanie składnikami i olfaktoryczną kakofonię. Nie zgadzam się - nuty Aziyade ładnie się ze sobą komponują i przeplatają, a śmiałe połączenie elementów owocowych z klimatami drzewno-kadzidlanymi, czyni z niej kompozycję pełną tajemnicy i piękną. Początkowo ostrą i bardzo słodką, a następnie - gdy przebrzmią owocowe akordy - spokojną, nostalgiczną i lekko wytrawną.
Niewątpliwie Aziyade to najbardziej oryginalna i rewolucyjna flaszka w mojej kolekcji :)
Używam tego produktu od: kilku dni
Ilość zużytych opakowań: w trakcie 50 ml
Aziyade ma wszytko czego ja oczekuje od perfum. Tajemniczość, balsamiczność i niebywałą zmysłowość. Nie zgadzam się z przedmówczynią, że jest agresywny. Dla mnie Aziyade jest leniwy ale upajający. Bardzo gładki bardzo zawiesisty ale nie ostry. To taki puszysty kot wśród zapachów. Mnie ujmuje w nim miodowy ton i emanujące od niego ciepło. Ten zapach to płynny erotyzm!
Używam tego produktu od: od paru miesięcy
Ilość zużytych opakowań:parę testerów
Ach ten Aziyade :)))JA chyba nie umiem umiejetnie opisac tego zapachu .Dla mnie to jest cudo nad cudami , mistrzostwo swiata i tylko czlowiek o naprawde goracej krwi mogl stworzyc takie arcydzielo.Czy jest uwodzicielem? Bez dwoch zdan !!!! Na plci przeciwnej robi duze wrazenie poza tym jak zapewnia sam tworca tych perfum Marc Antonio Corticchiato to "kwintesencja erotyzmu zawierająca w sobie afrodyzjaki wszystkich kultur świata" Aziyade kojarzy mi sie ze zmyslowoscia, z luksusem , z pewnoscia siebie , z monumentalnoscia ba! Aziyade jest agresywny i arogancki wrecz bezczelny ,jest sexownym, orientalnym mocarzem bardzo wielowymiarowym bowiem z kazda godzina pachnie inaczej .Gdyby orgazm mogl byc ubrany w zapach to wlasnie by pachnial Aziyade :D Dla mnie jest perfekcyjny i jedyny !!!Nie kazdemu ten zapach przypadnie do gustu a juz na pewno nie tym ktorzy zasklepili sie w asortymencie od Dolce &Gabbany czy Calvinie Kleinie oj nie !
Bardziej wyrafinowana recenzje tych perfum zostawiam forumowym poetom :)Używam tego produktu od:2 lat
Ilość zużytych opakowań:2 -50 ml
Ten zapach bez dwóch zdań, niepodważalnie jest absolutnie piękny. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Od samego początku Aziyade jest intensywna, przebogata, słodka i rzeczywiście erotyczna. Jest to na pewno erotyzm mocno wyemancypowany. Te perfumy na pewno nie są tajemnicze, kipią wręcz seksem i rozpasaniem. Są z tego powodu dumne i rozsiewają swój zapach bez żadnej krępacji. One doskonale wiedzą o tym jak są piękne.
Zapach jest mocno owocowy, czuć w nim intensywnie śliwkę. Na początku słodycz jest bardziej ziołowa, ale później rozwija się w kierunku takich dojrzałych apetycznych owoców, które aż rozrywają skórkę z tej swojej soczystości. Rzadko mam okazję poznać tak niebanalny zapach jakim jest Aziyade. Jest to uczta, na którą każdy chciałby być zaproszony. To uczta dla zmysłów.
Używam tego produktu od: testy
Ilość zużytych opakowań: próbka
Aziyade został opisany jako mieszanka rozmaitych afrodyzjaków, pochodzących z różnych stron świata. Przez co od razu zdefiniowany jako zapach, który musi, albo przynajmniej powinien być pociągający. W sposób erotyczny. W końcu jest najbardziej prowokującym zapachem w historii perfumiarstwa… Tak już bywa, że jak coś ma być, to zazwyczaj nie jest. To właśnie ten przypadek.
Aziyade jest zapachem pięknym, bardzo egzotycznym, jednak zbyt „indyjskim” w straganowo-targowym tego słowa znaczeniu.
Pisząc „indyjski” myślę o mieszance przypraw i słodkości egzotycznego kompotu. Co prawda nie jadalnych, jednak wciąż kuchennych. Na całe szczęście nie wywołujących skojarzeń kebabowych, lecz ciągle nie erotycznych.
Słodkie, soczyste pomarańcze mieszają się z cynamonem i kminkiem, aby po chwili połączyć się imbirem, żywicą i suszonymi owocami. Z odrobiną wanilii i piżma w tle. Przyprawy nadają Aziyade charakteru, owoce słodyczy – nienachalnej, lekko kwaskowej i bardzo aromatycznej. Wszystkie nuty łączą się idealnie. Całość jest przytulna. Przyciągająca pomimo braku tej obiecywanej „fizyczności”. I apetyczna, nie przekraczając subtelnej granicy dzielącej dobry orient od tureckiej garkuchni.
Aziyade nosi się bardzo dobrze. Jest to rodzaj egzotyki niemęczącej, nieprzytłaczającej. Zwracającej uwagę otoczenia. A przede wszystkim bezpretensjonalnej, radosnej. Skondensowanej i lekkiej jednocześnie. Co jest ogromnym plusem, bo patrząc na listę składników, można mieć wrażenie, że zapach będzie przesadnie przeładowany. Ciężki i na „specjalne” okazje, jak orienty lat 80-tych. Lub też zwyczajnie kiczowaty, jak np. Historia Wody Mauboussin. Aziyade świetnie dopasowuje się do każdej pory dnia i nocy, niezależnie od pogody. Dobrze spisuje się w roli typowego, zimowego „otulacza”, jego owocowa strona idealnie pasuje do lata.
Kawał dobrej, perfumeryjnej roboty, który sprawia, że częściej się uśmiecham.
Używam tego produktu od: tygodnia
Ilość zużytych opakowań: odlewajka