Juicy Couture Viva La Juicy EDP 

mialam pewne uprzedzenia co do zapachu patrzac po flakonie, ale po sprobowaniu probki, wiem ze te perfumy przedzej czy pozniej kupie, bo zapach jest obledny nuty sa slodkie, ale nie mdle, delikatne, dziewczece, przyjemne, idealne na lato, nie dusza tylko okalaja. sa lekko karmlekowe, kolaja mi sie z cukierkami do ssania, czuc rowniez lekki powiew owocow i wanilii, nuty nie sa nudne, powoli zmieniaja sie godzina po godiznie na moim ciele utrzymuja sie okolo 7h, nawet w lato, jestem zadowolona z trwalosci. polecam na okres cieplejszy oraz na dzien, dla niektorzych mzoe byc zbyt cukierkowy ale dla libiacych slodkie jest 10/10

Wodę perfumowaną Viva La juicy trafił w moje ręce przez przypadek - zamieniłam się w ciemno za inny zapach, którego nie mogłam znieść. I nie żałuję! Perfumy pachną słodko, dość infantylnie ale mają to coś. Są pociągające, słyszę na ich temat komplementy od mężczyzn. Jak dla mnie pachną cukierkami karmelkowymi, zapewne za sprawą karmelu i pralin obecnych w bazie. Nie wyczuwam natomiast owoców z nut głowy ani jaśminu czy gardenii obecnych w nucie serca. Typowy słodziak. Trwałość i projekcja przeciętna, ja go wyczuwam do 6 godzin. Taki przyjemniaczek na osłodę. Raczej na wiosnę. W regularnej cenie raczej bym się na nie nie skusiła. Flakon może i kiczowaty, ale według mniej bardzo uroczy.

...jest strasznie nietrwały. Orient, kwiaty, i pazurek. Jest przyjemnie, słodko i radośnie. Tylko co z tą trwałością? Czuje 20min i później nic. Flakon - jedna wielka kiczowata butla, jarczmarczny blichtr. Reasumując, nie jest to zły zapach. Taki bezpiecznik. Na dzień/ letni wieczór. Można testować, ale kupić ponownie? Hmmm. Chyba nie.

Parę lat temu dostałam je w prezencie, wtedy bardzo mi się podobały, ale były drogie i problem był z dostępem. Jakieś 2 lata temu trafiłam je będąc w TK Maxx i kupiłam pod wpływem chwili 100ml butlę :). Zapach od razu przeniósł mnie do tych beztroskich czasów, troszkę obawiałam się je używać w przestrzeni publicznej, ze względu na to, że jestem już grubo po 30 i mogą wydawać się dla mnie zbyt infantylne. Ale w końcu sobie powiedziałam, że walić to, czuję się w nich komfortowo, zebrałam też kilka komplementów więc przestałam się przejmować i nosiłam z dumą :). Sam zapach na pierwsze wrażenie niczym szczególnym się nie wyróżnia, sporo perfum ma podobne nuty, ale jak on jest ładnie zmiksowany, czuć tutaj białe kwiaty, owocki i wszystko to zalane karmelkiem i wanilią, brzmi bardzo słodko, ale ja ich wg tak nie odbieram. Dla mnie są jak taki przyjemny, rześki obłoczek. Trzeba się nimi globalnie pryskać gdyż trwałość mają ulotną, dłużej czuć je też na ubraniach niż skórze, jest to zapach który nikomu nie przeszkadza i odbierany jest jako przyjemny. Sam flakon jest mega kiczowaty i jest boski, podoba mi się ta przesada, kokarda, zawieszka i olbrzymi korek. Zużyłam je dosyć szybko i od razu zamówiłam następne opakowanie, lubię je mieć po prostu, poprawiają mi nastrój. Szczególnie teraz podczas pandemii gdy siedziałam w domu używałam z dużą przyjemnością, zapach mi się nie znudził i nie zmęczył. Jest taki mój, gdy nie mam ochoty na cięższe perfumy, albo nie wiem czym danego dnia się prysnąć to właśnie po nie sięgam. Polecam testy, nie kupować w ciemno.

Ten zapach kojarzy mi się w jakiś sposób z landrynkami i z Paris Hilton. Nie ze względu na podobieństwo do zapachów sygnowanych jej nazwiskiem, bo bez bicia przyznaję, że nie wąchałam żadnego z nich. Chodzi mi raczej o jej wpływ na świat mody w czasach jej świetności, a perfumy pochodzą z właśnie tamtego okresu. Nie mówię tego złośliwie, mimo że wtedy nie znosiłam mody na róż, teraz patrzę na nią nostalgicznie! Kojarzy mi się z najtańszymi zapachami z Rossmanna za 14 zł. I tego też nie mówię złośliwie. W tamtych czasach, na początku dwudziestego pierwszego wieku wielkie domy mody inspirowały się tym co tanie i stereotypowo uważane za "tandetne" bądź "kiczowate", a wspomniana Paris Hilton paradowała w dresach po czerwonym dywanie. Moda była momentami absurdalna i bez smaku, ale w dzisiejszej dobie nudnego i sterylnego perfekcjonizmu mam wrażenie, że była przynajmniej "jakaś" i na luzie. Tak jak zapachy, którymi psikałam się jako spłukana nastolatka, ten jest cukierkowy, z nutami owocowymi i kwiatowymi, ALE pragnę zaznaczyć, że to co kojarzy się z taniochą zostało tu bardziej oszlifowane i wyważone. Zapach jest słodki, ale nie za słodki, nie mdły. Cukierkowy, na luzie, trochę infantylny, ale jednak w sposób bardziej wysublimowany. Z czasem nuty słodkie, owocowe, "landrynkowe" ustępują i wchodzą bardziej delikatne, kwiatowe. Nawet opakowanie puszcza oko do tej estetyki tą wielką różową kokardką. Jestem zmienna. Czasem mam ochotę ubierać się jak Siouxsie Sioux, czasem jak Paris Hilton. Ten zapach jest idealny na te drugie dni, ale także dgdy po prostu mamy radosny wiosenny dzień i zakładamy sukienkę. Zazwyczaj nie lubię słodkich zapachów, ten jest niby taki stereotypowo słodziutki, a jednak inny. Słabiutka trwałość jak na perfumy kosztujące przynajmniej więcej niż 100 zł - po 4-5 godzinach po zapachu ani śladu. Za to minus.

Tego roku nabrała mnie ochota na perfumy wiosenne z typu "lekki słodziak".. VLJ taki jest. Ale w pozytywny sposób. Pierwsze sekundy cos mi przypominaja. Tak, wiem! W gimnazjum uzywalam dezodorantu FA różowego, nie pamietam nazwy- ale pachnial tak samo. To takie posłodzone leśne owocki. Po chwili zapach się zmienia dochodzi karmel i te czesc zapachu lubie najbardziej. Tak- dla mnie to karmel z borowkami, ale z kobieca nuta, gdzies w tle pobrzmiewaja delikatnie kwiaty, sprawiając, że zapach nie jest spożywczym aromatem, a perfumami podkreślającymi kobiecość. Zapach mimo swej slodyczy- dosc lekki, taki nadajacy sie na ciepla wiosne / lato. Mnie nie "przesladza", ale poprawia humor. Nie jest to zapach do pracy - wierzę, że może denerwowac osoby lubujące sie w kwiecisto-morskich świeżakach. Nie wyobrazam sobie go tez idac na spotkanie biznesowe. Mam za to wrazenie, ze zapach bardzo podoba sie mezczyznom. ..Ale ja lubie ten zapach na codzien - luzny dzien w domu, wyjscie ze znajomymi, wyjazd na zakupy. Taka.. radosna dziewczyka. Usmiechnieta, beztroska. Zdecydowanie polecam dla dziewczyn i mlodych kobiet. Nie widzę raczej tego zapachu na kobiecie mniej wiecej 40+, wtedy rzeczywiście może wybrzmiewać infantylnie. Flakon - chyba mam zupelnie odmiene zdanie od wiekszosci. O ile ja lubie minimalistyczne flakony (l'imperatrice 3 jest moim ulubiencem) o tyle tu pasuje mi to złoto i ta rozowa kokarda.. przypieta agrafka ze zlotym lancuszkiem - podoba mi sie o dziwo. tak "amerykansko na bogato".. Ale ten okropny, wielgasny korek - a'la krysztal jest paskudny, Psuje mi wyglad na szafce ;)) Trwalosc - przyzwoita, ale nie zadna ponadprzecietna. Na pewno nie jest to zapach, ktorego moglabym uzywac jako jedyny - nie nadaje sie na kazda okazje.

Uwielbiam wyszukiwać ciekawe zapachy i nowe marki, gdy cała ulica pachnie tak samo i co druga mijana kobieta używa tych samych perfum. Marka Juicy Couture jakoś zręcznie umykała mej uwadze przez wiele lat, aż któregoś razu w jednym z czasopism ("Uroda"? "Avanti"?) trafiłam na wywiad z Natalią Siwiec, która wymieniła Viva La Juicy jako jeden ze swoich ulubionych zapachów. Zaciekawiło mnie jaki to może być zapach i zamówiłam próbkę w jednej z perfumerii internetowych. To jeden z nielicznych zapachów, który pokochałam od pierwszego wąchnięcia! Po skończonej próbce zamówiłam pełnowymiarowe opakowanie - z pewnością nie ostatnie w swym życiu. Flakon wykonano z grubego, ciężkiego szkła. Waży sporo, na prawdę sporo, dlatego został na półce - nie ma mowy bym dźwigała go w torebce ;) Buteleczka wykończona została kryształowym korkiem i kokardką z pierdułkami. Typowa dla wszystkich zapachów JC. Dla jednych infantylna, dla mnie nawet podkreśla zapach, którego do infantylnych bym nie porównała. Viva La Juicy są dla mnie ciężkie do określenia. Niby są słodkie, niby niezbyt oryginalne i podobne do wielu innych, a jednak skradły moje serce i wyróżniły się wśród setek innych, które używałam. Faktycznie są słodkie, ale to nie jest słodycz "spożywcza", jadalna, mimo, że pachną pralinkami. Są nieco szyprowe, czuję w nich drzewo sandałowe, które nadaje całości elegancji, odrobiny klasy. Nie jest to zapach zaskakujący, jest przewidywalny, mam wrażenie, że to zapach osoby pewnej siebie, przebojowej. Perfumy są ciepłe, kobiece, ciągnące się. Nie zgodzę się, że to zapach krótkotrwały, ulotny - na mnie większość perfum trzyma się minimalnie krótko, a Juicy Couture czuję i czuję. Polecam, myślę, że to mimo wszystko bezpieczny zapach, ucieszyłabym się, gdybym dostała go na prezent. Z chęcią wypróbuję inne cuda tej marki.

Bardzo słodkie perfumy. Raczej dla młodej dziewczyny niż dla kobiety. Trochę dziecinne i tandetne. Dość trwałe, ciekawe opakowanie i fajna cena. Jeśli ktoś lubi owocowe słodziaki to polecam na wiosne/lato.

Zanim poznałam oryginał, miałam okazję używać tańszego odpowiednika czyli C-Thru Charming. Ahhh dlaczego zostały wycofane? Były świetne, miały w sobie to coś i rzeczywiście były wiernym odwzorowaniem Viva la Juicy. Jakie są Viva la Juicy? Radosne, słodko-ozonowe, balonowo-mydlane, bardzo poprawiające nastrój. Czy pachną jak szampon? Tak, pachną jak szampon. Ale w ogóle mi to nie przeszkadza. To bardzo drogi, luksusowy szampon. Żadne tam popłuczyny jak w mgiełkach Victoria's Secret. Słodycze zalane mydłem, owocowa guma balonowa z piżmem. Zamglona słodycz. Nie są tak banalne i prostacko owocowe jak Escady, ani seksowne jak Flowerbomb, również nie przytłaczają jak BonBon. Viva kojarzy mi się z amerykańską nastolatką (może nawet cheerleaderką), w jeansowch szortach, białym topie i złotej bluzie żująca gumę balonową. Mimo swojej niedojrzałości ma styl, który choć zwraca uwagę, nie jest wulgarny. Dba o siebie, ma zawsze ułożone włosy i staranny manicure. Nie jest jednak przesadnie spięta czy lalkowata, potrafi głośno się śmiać i bawić się do białego rana. Jednak zna umiar i zawsze wychodzi ze wszystkiego z twarzą. Uwielbiam Vivę, to jedne z tych perfum, które od pierwszego psiku trafiły w mój gust. Zniechęcają mnie niestety słabe parametry. Moja skóra i tak nie trzyma zapachów, więc kupno nietrwałego, acz pięknego zapachu mija się z celem ;(

Mój ulubiony letni zapach na co dzień, cudownie słodki, trwały, wiele razy byłam już zaczepiana przez przypadkowe osoby i pytana o nazwę perfum. Polecam serdecznie osobą które lubią słodkie owocowo kwiatowe zapachy :)

Jestem miłośniczką tego typu perfum im słodziej tym lepiej. Nie mogło więc w mojej kolekcji zabraknąć VLJ. Otwierają się żółtymi cytrusami i nutą jogurtu jagodowego. Wiciokrzewu nie wyczuwam ale świeżo ściętą gardenie jak najbardziej. Najpiękniejsza jest nuta bazy słodki syrop waniliowy na karmelu takim typowo cukierkowym. Ta cudna pralinowa nuta brzmi otulona gardenią. Świetny zapach. Szkoda tylko że jego trwałość na moim ciele wynosi góra 5 godzin.

Dostałam jakiś czas temu w prezecie opakowanie 100ml i chociaż mam zawsze kilka butelek perfum jednocześnie i używam ich wymiennie, to Viva la Juicy zużyło się zdecydowanie najszybciej, bo zapach bardzo przypadł mi do gustu i pryskałam się nim właściwie codziennie. Fajnie łączy nuty owocowe ze słodkimi i przez to nadaje się na dzień i na wieczór, nie męczy i nie nudzi się. Trwałość perfum bez zarzutu - czuć je cały dzień. Flakon - kwestia gustu, bardzo barokowy, ale ma coś w sobie. Fajne jest to, że dołączone złote świecidełko można zachować i używać jako broszki :) Wracając do perfum: ja najsilniej czułam pralinki, mandarynkę, wanilię i jaśmin, a z czasem uwalniał się silny aromat ambry. I niestety ta końcówka czasem mnie odrobinę męczyła, bo była ciężka, przytłaczająca i nie było już czuć owoców, ale to naprawdę kwestia gustu. Używam od: ok. rok - półtora Ilość zużytych opakowań: 1 całe 100ml Moim zdaniem cena jest wygórowana, więc sama raczej nie kupię ich ponownie, ale gdyby ktoś dał mi je w prezencie, na pewno bym nie narzekała ;)

Jest to jeden z moich ulubionych zapachów, słodki owocowo-czekoladoway, może trochę cukierkowy, ale jakby z jakąś jeszcze inna ciekawszą nutą, która mi kojarzy się jakoś drzewnie ;) Jestem zdziwiona, że tak dużo recenzentek skarży się na jego trwałość bo na mnie trzyma się świetnie. Polecany jest głównie na lato, ale ja dostałam go w zimie i być może dlatego kojarzy mi się z chłodniejszymi dniami, ogólnie wydaje mi się że w zimie też daje radę. Polecam Używam tego produktu od: ponad roku Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Muszę powiedzieć, że napaliłam się na te perfumy. Myślałam, że to będzie zapach mojego życia, ohy i ahy i ehy. Zamówiłam flakon 100 ml. Coś mi tam świtało, że kiedy wachałam je w Douglasie przypominały mi jakiś inny zapach, ale mówię: dobra, raz kozie śmierć. No i skojarzenie jest jednoznaczne z perfumami Biebera Someday, ktore posiadam od roku. Są baaardzo podobne, Juicy może bardziej delikatne i mniej słodkie. Nadal jednak jest to słodycz owocowa, nie jakaś ciastkowa czy czekoladowa (Jak np w Fantasy od Britney Spears). Słodycz kontrolowana, rześka, orzeźwiająca jak zimny sorbet z owoców . Moglabym nimi pachnieć podczas śniadania w greckim kurorcie, w wyjątkowo upalny dzień. Siedziałabym na tarasie, morska bryza powiewałaby mi włosy a zapach Viva La Juicy mieszal by się ze słoną wonią wód morza egejskiego. Perfumy mocno mandarynkowe i gardeniowe, bardzo ładne i urocze, z przyjemnością zużyję. Niestety, nie rozwijają się na skórze, nie czuję potem żadnego karmelu czy drzewa sandałowego, ponieważ zapach niebywale szybko się ulatnia. 2-3 godziny i koniec. A miało być tak pięknie.... Gdyby nie ta trwałość, dałabym 4 gwiazdki. Perfumy myślę że bardziej skierowane dla młodych kobiet i nastolatek. Używam tego produktu od: miesiąc Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego 100ml

Recenzje takie sobie, ale do testów podchodzę bez uprzedzeń. Zaczyna się nie najgorzej, owoce w czekoladowej polewie, czuję gruszki i owoce leśne. Deja vu numer jeden - Pur Blanca Elegance Avonu. Z biegiem czasu zapach robi się coraz bardziej rozmyty, rozmydlony i przeżywam deja vu numer dwa - C-Thru Charming. Miałam oba te zapachy, Pur Blankę z granatowym korkiem i Charming i za obydwoma nie przepadałam, bo w perfumach najbardziej nie lubię nijakości.To Viva La Juicy był pierwszy i to - być może - na nim wzorowali się twórcy obu wspomnianych pachnidełek. Jak by nie patrzeć, Viva La Juicy pachnie wyjątkowo niskopółkowo i nie pomoże mu nawet piękny, jak na mój gust, flakon. Smutno, że w tak ładnym flakonie odnalazłam własne nieudane zapachowe zakupy z przeszłości. Od Viva La Juicy można wymagać więcej niż od zapaszków po 30 złotych za flakon. Używam tego produktu od: kilku dni Ilość zużytych opakowań: próbka

Jak na razie to pierwsze perfumy, które nie znudziły mi się po pierwszym flakonie, a wręcz chętnie kupiłabym od razu kolejny. Jednak lubię eksperymentować i poszukam czegoś jeszcze :) Cudowne, wbrew pozorm, wcale nie takie pospolite. Delikatne, kobiece, subtelne, nie męczą mnie, jak wiele innych zapachów. Po prostu czuję się z nimi dobrze :)

Kocham ten zapach od pierwszego użycia. Dla innych to płaski, pospolity i tandetny zapach. Dla mnie to cudowna owocowo - kwiatowa kompozycja, która rozwiją się w ciagu dnia. Przywodzi na myśl beztroskie słoneczne lato. Zapach jest bardzo trwały. Ubrania pachną nim kilka dni... Używam tego produktu od: 2 lat Ilość zużytych opakowań: dwa po 100 ml

Kolejne zapachowe marzenie, przed spełnieniem którego powstrzymywała mnie cena. Podobały mi się po kilku próbach. W końcu upolowałam flakon 100ml, na prezent świąteczny dla siebie. I znowu, dotarły, pierwsze psiknięcie i uczucie zażenowania... Było mi wstyd, że je kupiłam! Taka tandeta... za taką cenę i taką trwałość-szok. Słodki zapach jak z papieru toaletowego, a raczej jak z pamiętników dla dziewczynek, z różowymi karteczkami w kształcie serduszka. To jest w 100% ten zapach. Można się wieć cofnąc w czasie do lat wczesnoszkolnych, ale chyba nie o to w tym chodzi? Bardzo słodkie i bardzo mdlące... Ulepkowate i duszące. Ból głowy gwarantowany.NIE POLECAM zakupu bez zużycia co najmniej 1 próbki tego zapachu. Używam tego produktu od: 2 tyg Ilość zużytych opakowań: 100ml