Treaclemoon Marshmallow Heaven, Pflegendes Balsam Krem do rąk z olejkiem morelowym

Kremiki z tej serii pojawiły się w holenderskim Kruidvacie po 2e, więc musiałam kupić i przetestować. Początkowo byłam zadowolona - urocze opakowanie, słodki waniliowy zapach, miło wygładza i nawilża dłonie, ale z czasem większość początkowych zalet przemieniła się w wady: opakowanie twarde i trudno wydostać kosmetyk, mimo że jest go jeszcze połowa, zapach z czasem zaczyna dusić i mdlić. Podobają mi się jego właściwości pielęgnacyjne, ale to za mało, żeby do niego wracać. Mam jeszcze inny wariant zapachowy, ale podejrzewam, że będzie podobnie.

Zafascynowana rewelacyjnym zapachem bez wahania go kupiłam. Taki cudowny zapach to marzenie. Już nie mogłam się doczekać żeby go użyć. Krem sam w sobie fajnie nawilża, czuć faktyczne nawilżenie i wygładzenie skóry na rękach. Tworzy jakby barierę ochronna. Dość szybko się wchłania, nie pozostawia tłustego efektu na rękach jak niektóre kremy. Generalnie całkiem fajny krem w miłym dla oka opakowaniu. Ale jednak z tym zapachem jest coś nie tak. Tak pięknie pachnie w opakowaniu, jednak gdy aplikuje go na dopiero co umyte ręce, czyste i wysuszone, jakby zmieniał swój zapach na trochę nieprzyjemny. I nie było to tylko złudzenie jednorazowe, za każdym razem było to samo. W opakowaniu piękny zapach na rękach już nie. Oddałam go siostrze gdyż nie mogłam tego zapachu znieść. Jednak i ona się z nim nie polubiła, dla niej też miał po użyciu dziwną woń. Byłam też posiadaczką balsamu do ciała z tej samej serii zapachowej i miałam z nim podobny problem. Tak więc zapach kusi ale jest złudny.

Polubiłam ten krem do rąk, chociaż kupiłam go w ciemno ze względu na ładny zapach. Okazało się, że kremik jest bardzo przyjemny w stosowaniu. Niemal od razu nawilża ręce, są przyjemnie gładkie i delikatne, a ponadto ten piękny zapach utrzymuje się na skórze przez baaaaardzo bardzo długi czas! Kiedyś nawet ktoś myślał, że to moje perfumy :)