KIEDYŚ
To były ulubione perfumy moje i mojej Mamy, kiedy mieszkałyśmy razem w czasie moich studiów. Zachwycała nas naturalność tego zapachu. Sprawiał wrażenie, jakby ktoś zebrał świeże grejfruty i pomarańcze, dodał do nich mnóstwo zielonych, świeżo zerwanych, pachnących liści z żywopłotu, dosypał słodycze i zioła, a następnie przemienił to wszystko w wyrafinowane, francuskie perfumy.
Do tego opakowanie kojarzące się z plastrem miodu przywoływało na myśl francuską wieś i nasz ulubiony film "Pachnidło", o którym rozmawiałyśmy godzinami.
A cena była, o dziwo, znośna. Bo za ok. 250 zł dostawało się solidną butelkę zawierającą aż 125 ml prawdziwych perfum, która wystarczała na lata (oczywiście tak naprawdę była to woda toaletowa, ale dla nas pachniała jak prawdziwe perfumy).
DZIŚ
Dziś mojej Mamy już nie ma, ale nadal uwielbiam Aqua Allegorię. Uważam, że to jedna z najdoskonalszych perfumiarskich serii, ponieważ jest dostępna cenowo dla wielu osób i daje zwykłym ludziom, takim jak kiedyś ja i moja Mama, namiastkę prawdziwej sztuki.
Z całej serii najbardziej lubię właśnie wersję "Pamplelune". Jej grejfrutowość działa na mnie urzekająco, bo nie jest banalna, jednowymiarowa ani prosta. To grejfrucik w bogatej, szlachetnej otoczce kwiatów bergamotki, spod którego przebija prawdziwa, perfumiarska, słodka i wyrazista baza.
Kiedy masz na sobie ten zapach nikt nie pomyśli, że spryskałaś się grejfrutową mgiełką do ciała z Biedronki. Każdy poczuje piękne, szlachetne cytrusowo-drzewne perfumy. Wyczuje w nich też Twój charakter. Zrozumie, że jesteś osobą pełną energii i ciepła, miłą, ale nie nudną.
Bo mimo że są to drogie perfumy, to nie są banalne. To nie jest kolejny "typowy zapach młodej kobiety powyżej 25 roku życia z dużego miasta". Jest wyjątkowy, jest inny, wzbudza ciekawość i zwraca na siebie uwagę. Choć nie ma w sobie ani odrobiny dziwności lub ekstrawagancji.
Jeśli chodzi o mnie, to uwielbiam nosić ten zapach wiosną i latem. Raczej w dzień niż na wieczór. Do pracy, na egzaminy, na wizyty w urzędach i u lekarza. Czyli wszędzie tam, gdzie chcę się czuć czysto, ładnie i zadbana. Kiedy chcę się pozytywnie wyróżniać i być zauważona, ale wzbudzać niesmaku czy negatywnego zdziwienia.
Dodam, że z moich obserwacji wynika, że mężczyźni lubią ten zapach. Jednak ja osobiście na randki wolę kwiatowe, "różowe" kompozycje z nutą przypraw w stylu "Miracle" od Lancome. Natomiast "Pamplelune" to nuty cytrusowe, słodko-gorzkie. Gdybym miała określić ich kolor, byłyby "żółto-pomarańczowo-zielone".
KWESTIE TECHNICZNE
Ta woda toaletowa nie męczy i nie powoduje bólu głowy nawet u najbardziej wrażliwych osób ze skłonnością do migreny (uwierzcie, przetestowane!).
Jej zapach jest trwały. Jedno-dwa psiknięcia sprawiają, że czuję go na sobie przez cały dzień. Dłużej utrzymuje się na ubraniach, jednak muszę przyznać, że najpiękniej pachnie "na osobie", i to pierwszego dnia. Wtedy rozkwita, daje o sobie znać i działa aromaterapeutycznie. Natomiast na ubraniach zostają resztki, które już tak nie zachwycają.
Jeśli chodzi o projekcję, to ona zależy od ilości psiknięć. Jeśli spryskam się tą wodą 1-2 razy, jest idealnie w przestrzeni biurowej i w małych pomieszczeniach. Jeśli spryskam się nią 3-4 razy, jest idealnie podczas spaceru, zakupów na mieście i załatwiania spraw w urzędach.
PODSUMOWANIE
Czy polecam? Oczywiście :)
Zalety:
- piękny, aromaterapeutyczny, naturalny, cytrusowo-drzewno-słodki zapach (najpierw czujemy gorzkiego grejfruta i liście, w środku słodkie czerwone cytrusy i bergamotkę, a na końcu rozwija się ładna, cytrusowo-waniliowo-drzewna nutka)
- dobra trwałość
- dobra projekcja
- zapach nie powoduje bólu głowy, nie męczy nas ani otoczenia
- duża pojemność i stosunkowo niska cena
- przepiękny flakon ślicznie wygląda na półce
Wady:
- moim zdaniem nie ma wad, każdy w tej serii perfum znajdzie coś dla siebie