Tous Oh! The Origin EDP 

Poszukując zapachu dla siebie trafiłam na Tous Oh! The Origin. W drogerii bardzo spodobał mi się jego zapach, więc po kilku dniach namysłu podjęłam decyzję o zakupie. To co mnie urzekło najpierw to piękny, klasyczny flakon, który wspaniale się prezentuje na półce. Zapach mnie urzekł swoim balansem między słodyczą a świeżością, nie jest mdły, ale też nie jest ostry, na czym bardzo mi zależało. Wyczuwalne są kwiatowe nuty róży, która dodaje całości romantycznego wymiaru. Niestety jednak jego trwałość pozostawia wiele do życzenia. Bardzo szybko traci na intensywności, a już po kilku godzinach praktycznie w ogóle go nie czuć. Może jedynie trochę na ubraniach, ale trzeba się mocno ich nawąchać, by coś wyczuć. Używam go na co dzień, aczkolwiek bardzo żałuję, że zapach w zasadzie niemal w ogóle się nie utrzymuje po użyciu. Gdyby jego trwałość się polepszyła zdecydowanie należałby do moich ulubieńców.

To bardzo przyjemny zapach, nie jest banalny ani słodki, ale nie należy do takich randkowych seksownych. W Moim odczuciu nadaje się do pracy i na co dzień gdy chcemy pachnieć z klasą, ale nie za ostro. Zarzuty mam co do jego utrzymywania się, pachnie kilka godzin, różnie się ulatnia w zależności od dnia, po kilku godzinach czuć go jedynie z bliska przy samym ciele. Nie należy do bardzo drogich, więc warto spróbować przy okazji wizyty w drogerii i sprawdzić własne odczucia. Ale ja do niego już nie wrócę.

Na początku towarzyszy nam nuta słodyczy. Jest słodko i trochę pieprznie bo do głosu doszedł różowy pieprz. Zapach nabrał jakiejś zadziorności, chciał pokazać pazury i przebić się przez różę, która delikatnie chciała być postawiona na pierwszym miejscu. Ale jej się nie udało. W ogóle się nic nie udało. Jest słodki i jest zadziornie ale co z resztą? Gdzie irys? Gdzie piżmo czy fasolka tonka? A no nie ma! Zwyczajnie Misiek je zeżarł iw wypluł robiąc z tego papkę a raczej coś na kształt ulepku słodyczy a silnym akcentem pieprzu i dobijającą się różą do głosu. I mimo, że początek zapachu obiecuje dużo i dla fanek słodyczy z 'dodatkiem' będzie miłym zaskoczeniem to im dalej tym bardziej bolą zęby. Ja go lubię, naprawdę ale o ile w perfumerii zapach wydawał się rozkoszny tak po noszeniu go przez ostatnie kilkanaście tygodni, przez kilka godzin dziennie doszłam do wniosku, że to taki zakamuflowany Miś dusiciel. Najpierw mami Cię wizją romansu, który na początku zachwyca,a potem niczym ten boa oplata Twoją skórę i zaczyna dusić, być zbyt natarczywy a jedynie czego chcesz to się go pozbyć, zmyć go ze skóry. Tu się nic nie dzieje! Początek ok - dalej? Ja dziękuję za tą duchotę, która przypomina jakieś tanie perfumidła z bazarku (takie wiecie - mają być eleganckie więc są mega pudrowe a co za tym idzie duszą jak jasna cholera!). Trwałośći ? 4 - 5 godzin