Misiek to… killer! Nie bez powodu jest czarny, ale może zaintrygować Wielbicielki ultrazmysłowego Black Opium YSL
Sądząc po reklamie w tonacji różu, z młodą Modelką, otoczoną przez pluszowe misie z bałaganem w guziczkach ocząt (naprawdę wyjątkowo nieatrakcyjne, w zasadzie analogicznie, jak cała reklama), oraz znając w teorii, z opisów w Internecie, akordy zapachowe (drzewne, pudrowe, orzechowe, waniliowe, aromatyczne, kwiatowe i migdałowe), spodziewałam się perfum… „słodziaczkowych”, zmysłowych, acz wdzięcznych i kokieteryjnych, kojarzących mi się z bardzo słodkim, otulającym, choć lekkim, orzechowo-waniliowym cappuccino. Może nawet z wlewką koniaku, a jeszcze lepiej, kilku kropel migdałowego Amaretto, które mogłabym stosować na co dzień.
Tymczasem „Miś” Tous – w oryginalnej formie oprawionego w chrom (platynę, białe złoto, jak Kto woli) czarnego kryształu (ogromnego diamentu ), to naprawdę - „schwarzcharakter”. Z pewnością mocny i trwały.
Nuty orzechów laskowych, podbite początkowo gorzkawym grejpfrutem, a następnie wyraźną czarną orchideą, dość szybko zaczynają pachnieć nawet jeszcze intensywniej – mariażem z bardzo przeze mnie lubianym, ale tu aż nawet zbyt mocnym drzewem sandałowym, a zapach na mojej skórze nabrał bardziej miękkich, waniliowych tonów, dopiero po ponad godzinie od aplikacji – przez wiele godzin nie tracąc na mocy.
I to takiej mocy, której osobiście – używać nie mogę.
Coś mi w tych skądinąd pięknych perfumach przypomina za bardzo dla mnie niestety intensywną i migrenogenną „czarną” Signorinę Mysteriosę od Salvatore Ferragamo.
Osobiście żałuję, natomiast „czarny Miś” Tous ma też wiele wspólnego, i bardzo może kojarzyć się, oraz podobać Wielbicielkom Black Opium YSL. Zwłaszcza młodym, energicznym, rzutkim, odważnym i seksownym Dziewczynom, a z tego co usłyszałam od sympatycznej Ekspedientki w drogerii – tak jest, i osobiście Takim Użytkowniczkom te perfumy polecam.
Zalety:
- kompozycja – wyrazista, charakterna, seksowna, intensywna - o akordach drzewnych, pudrowych, orzechowych, waniliowych, aromatycznych, kwiatowych i migdałowych – to „gourmand”, ale ostry, nie biorący jeńców, i raczej dla młodych, energicznych, śmiałych Dziewczyn,
- trwałość – niesamowita - rzadko spotykana co do perfum ze „średniej półki” cenowej,
- projekcja – dobra – perfumy ewoluują, zmieniają się, pracują, natomiast to głównie intensywna, drzewno-kawowo-waniliowa czarna orchidea – mająca coś z klimatu Black Opium YSL,
- flakonik – trochę infantylny, ale fajny, młodzieżowy – zadziorny „Miś” Tous w formie czarnego kryształu oprawionego w chrom – pomysł z humorkiem i biglem
Wady:
- wada subiektywna – „czarne” Love Me The Onyx na pewno robią wrażenie, i daleko odbiegają od przyjemnych, natomiast zwyczajnych, wręcz… „nijakich” klasycznych Tous „Love Me” w formie Misia-kryształu różowego (stąd daję im jedną gwiazdkę więcej), ale osobiście lojalnie nie polecam ich Nadwrażliwcom na mocne zapachy (spróbować można),
- reklama – infantylna, nieładnie wykadrowana, nie oddająca ducha i charakteru „czarnego Miśka” – landrynkowo różowa tonacja planu filmowego, pełnego pluszaków o nieładnych mordkach (ufff), nie oddaje mocy i zmysłowości tych perfum (mnie wprowadziła w błąd - spodziewałam się lekkiego, migdałowego „słodziaczka”)