Pierwsze spotkanie z marką Selfie Project – szkoda, że nieudane.
Maseczkę znalazłam w boxie kosmetycznym. Nie jestem fanką masek typu peel off, ale stwierdziłam, że może akurat propozycja Selfie Project zaskoczy mnie pozytywnie. Nic wcześniej z tej marki nie miałam, więc to tak jakby mój pierwszy raz :D.
Moja skóra jest sucha, z tendencją do powstawania niedoskonałości. Ostatnio wariuje, mam dość sporo zaczerwienień. Tym bardziej kojąca maseczka wydała mi się dobrą odpowiedzią na te problemy.
Maseczka znajduje się w saszetce, która nie wyróżnia się wyglądem, raczej nie zwróciłabym na nią uwagi w drogerii. Otrzymujemy 10 ml produktu – dla mnie była to wystarczająca ilość, przy czym zaznaczam, że wykorzystałam ją tylko na twarz.
Po otwarciu saszetki poczułam nieprzyjemny, alkoholowy zapach. No co tu dużo mówić, nie zapowiadało to nic dobrego… Niby po kilku minutach zapach zaczął tracić intensywność, a po kilkunastu stał się praktycznie niewyczuwalny, jednak słabe pierwsze wrażenie pozostało. A jak o alkoholu mowa, to warto wskazać, że wysoko w składzie maseczki (na trzecim miejscu) znajduje się alkohol denat. Reszta składu też nie wygląda dobrze, ze składników z potencjałem dostrzegam jedynie glicerynę; pantenol; hydrolizat protein owsa - zwiększa zawartość wody w warstwie rogowej naskórka, wiążąc wodę w skórze przeciwdziała jej utracie, dzięki temu skóra staje się nawilżona, napięta i bardziej elastyczna oraz wyciąg z nasion owsa – działa zmiękczająco i nawilżająco, sprzyja regeneracji, łagodzi podrażnienia.
Maseczka – jak to zazwyczaj przy maskach peel off – ma klejącą i ciągnącą się konsystencję. Gdy nakładałam ją na twarz, przypomniałam sobie, dlaczego nie lubię tego rodzaju maseczek. Pokrycie twarzy równomierną warstwą graniczy z cudem… Mnie się nie udało, w jednym miejscu miałam jej więcej, w innym mniej. Nie chciało mi się walczyć, więc tak ją zostawiłam. Producent zaleca pozostawienie maseczki do całkowitego wyschnięcia, co według niego powinno trwać 15-20 minut. U mnie po około 25 minut nadal były mokre placki. Mogłabym poczekać dłużej, ale zaczęłam odczuwać ściągnięcie skóry i lekkie pieczenie. Czym prędzej pobiegłam do łazienki, by zdjąć to „cudo”. Z większości twarzy usunęłam maseczkę bez większego kłopotu, nie było to bolesne. Schody zaczęły się tam, gdzie maseczka nie wyschła. Nijak nie mogłam tych resztek usunąć, dosłownie musiałam je zdrapywać, co skończyło się zaczerwieniem skóry.
I wcale nie to było najgorsze. Najgorszy był bowiem brak jakichkolwiek efektów po użyciu maseczki. Nie zauważyłam nawilżenia, wygładzenia, ukojenia, regeneracji. No nic, null, zero. Pewnie, że nie oczekiwałam, że jedna maseczka odmieni mi skórę, ale nawet maseczki z Cien za 0,99 zł działają lepiej…
Podsumowując, jestem zawiedziona maseczką. Straciłam czas i nerwy. Nie polecam.
Wady:
- brak efektów po użyciu
- problematyczna aplikacja
- skład
- ciągnąca, klejąca się konsystencja
- przez kilka minut mocno wyczuwalna woń alkoholu
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie