Lirene Dermoprogram Olejkowe super odżywienie, Regenerująca maska peel-off z olejem rozmarynowym 

Maseczka jest ok, wygładza i nawilża skórę, ale sam proces mieszania, sprzątania i ściągania jest niewygodny. Jest wiele lepszych maseczek, gdzie przy mniejszym nakładzie pracy można uzyskać lepsze efekty. Pachnie świeżo i ziołowo, dla mnie nie jest to przyjemny zapach, ale nie jest też drażniący. Ponadto ogólnie nie jestem fanką masek "peel-off", bo zazwyczaj po zdjęciu i tak są pozostałości i twarz trzeba przemyć wodą. Tak też jest w przypadku tego produktu. Jeśli przetrzyma się go chwilę za długo to mocno wysycha i trzeba go zdrapać lub zmyć wodą, szczególnie na brzegach, gdzie zwykle warstwa produktu jest cieńsza. Miałam okazję korzystać z niej dwa razy i w obu przypadkach czułam się lekko zawiedziona,

Maseczka w cenie kilku złotych (około 5), ja kupiłam ją online w zestawie z innymi maseczkami; po obliczeniu średniej wychodzi za jedną 1,50 zł. Jest to moja pierwsza maseczka do "samodzielnego" zrobienia z proszku. Widziałam, że w opakowaniu jest go sporo, więc korzystając z okazji pobytu w domu, uprzedziłam mamę, że wieczorem obie zrobimy sobie małe SPA. Opakowanie maski jest dość sztywne, łatwo się ręcznie otwiera bez użycia nożyczek. Fajnie, że posiada wyznaczoną miarkę pokazującą ilość potrzebnej wody. Po rozdarciu saszetki uderzył mnie bardzo mocny, ziołowy zapach. Nie było to przyjemne doświadczenie. Tata stwierdził, że kosmetyk pachnie jak krople żołądkowe, natomiast mama prawie zwymiotowała... To by było na tyle jeśli chodzi o wspólne SPA. Ja mam wrażliwy węch, ale jestem dość odporna, więc uznałam że zaryzykuję i przygotuję maseczkę do użycia. Proszek przesypałam do miseczki, zalałam wodą (około 30 ml) i wymieszałam. Powstałą maź nałożyłam na twarz nie oszczędzając ilości produktu, którego i tak zostało jeszcze ponad połowa. W ten sposób stałam się sobowtórem Fiony z Shreka. Producent zaleca trzymanie maski 10-15 minut. Coś jednak mi się pomieszało i trzymałam około 15-20 minut, przez co maska na brzegach zaczęła zasychać. Musiałam ją później zdrapywać paznokciami, ale to akurat moja wina. Reszta maski schodziła bardzo ładnie, dużymi płatami. Przyznam, że było to mega satysfakcjonujące. Właściwie ściąganie tej maski to jej jedyna zaleta. Niestety jeśli chodzi o efekty, poza zaczerwienionym czołem nie zauważyłam nic. Żadnego nawilżenia, czy odżywienia, a producent obiecywał zauważalne efekty już po jednym zastosowaniu. Bardzo się rozczarowałam. Nie kupię tej maski ponownie i nie poleciłabym jej nikomu, ale widzę, że ma całkiem dobre opinie, więc może rzeczywiście u wielu osób osób się sprawdza. Ja mówię jej zdecydowane NIE. Daję 2 gwiazdki tylko dlatego, że nie zrobiła mi nic złego.

Byłam akurat po kuracji antybiotykowej na trądzik. Moja twarz była strasznie podrażniona. Szukałam czegoś co mi ją nawilży i zregeneruje. Tak wpadłam na tą maseczkę. Przychodzi do nas w proszku, który trzeba rozrobić w ciepłej wodzie i szybko ją zaaplikować na twarz. Jedna saszetka=jedna aplikacja. Podczas mieszania maseczki można już poczuć intensywny ziołowy zapach, który mi przeszkadzał. Maseczkę nawet dało się szybko nałożyć. Ściągało się ją bajecznie. Nic nie bolało. Maseczka po zastygnięciu przypominała silikon. Ale do rzeczy. Cera po niej była nawilżona, wygładzona, zregenerowana. Można było ją dotknąć i nie bolała. Warto przemęczyć się z tym zapachem dla efektów jaki daje.

Maskę kupiłam na jednej z aukcji internetowych Opakowanie to saszetka zawierająca 10 ml kosmetyku, zapłaciłam około 2 zł Maska nawilża, odżywia, regeneruje, ujędrniają i wygładzają skórę. Minus za zapach, aplikacje i konsystencje Saszetka zawiera wystarczającą ilość kosmetyku na jedną aplikacje, maskę nakładam na około 10-15 minut, następnie zmywam skórę ciepłą wodą. Podsumowując zużyłam trzy opakowania, działanie maski oceniam jako dobre niestety zapach i czasochłonny sposób aplikacji zupełnie nie przypadł mi do gustu, więcej raczej nie kupię.

Niesamowita maseczka, nie spodziewałam się, że aż tak przypadnie mi do gustu. Maseczka ma formę proszku, przysypujemy proszek do miseczki i mieszamy z wodą. Miarka jest opakowaniem, wystarczy odciąć pewną część i juz mamy idealną ilość wody, potrzebną do maseczki. Jest to bardzo wygodne i praktyczne. Kolor byl dla mnie zaskoczeniem, przepiękna, shrekowa zieleń. Maseczka pachnie prześlicznie, zapach trochę skojarzył mi się z kamforą. Bardzo uspokaja i odpręża. Pod maskę nałożyłam serum, żeby lepiej zadziałała. Skóra po całym zabiegu była rozjaśniona, rozświetlona i nawilżona. Bardzo przyjemna w dotyku i uspokojona. Jedynie ze zrywaniem jej miałam trochę problem, gdyż nie odchodziła równomiernie i trochę jej na twarzy zostało. Pozostałości usunęłam wacikiem kosmetycznym, nasączonym wodą.

Bardzo spodobał mi proces przygotowania i aplikacji maseczki. Trzeba samemu wymieszać proszek z letnią wodą a następnie nałożyć skórę twarzy. Maska jest typu peel off, ale bardzo łatwo i przyjemnie ściąga się ja z twarzy. Dosłownie dwa ruchy i cera jest czyta. Produkt raczej dla mnie ma nieprzyjemny zapach ale jego konsystencja jest naprawdę super. Skóra po zastosowaniu maseczki jest nawilżona, napięta oraz odżywiona. Jak za tę niską cenę uważam, że to bardzo dobry produkt.

Maseczkę kupiłam jakiś czas temu, leżała ona i czekała. Aż się w końcu zmobilizowałam. Jej przygotowanie i usunięcie jest czasochłonne. Potrzeba około 30 minut. Przygotowuje się ja dość szybko wystarczy wsypać do miseczki zawartość zależy woda i wymieszac. Wychodzi z niej bardzo duzo produktu. Aplikowałam ja na całym twarz i szyję. Dość szybko zasycha i zaczyna odchodzić. Jednak jak coś dostanie się na włosach wtedy już mamy problem. Bardzo ciężko się ja usuwa. Po myciu włosów jeszcze zostały pozostałości, które musiałam wyczesywac grzebieniem. Ma ona specyficzny zapach, mi kojarzy się z lekarstwami z dzieciństwa. Co do samych efektów faktycznie dobrze odżywia, skóra jest gładka i nawilzona. Jednak co mi się nie zdarza po jej usunięciu miałam zaczerwieniona skórę na nosie i policzkach. Maseczka jest fajna ale jej przygotowanie i aplikacja jest czasochłonna i niestety męcząca

Od pewnego czasu zawsze wychodzę z marketu z maseczka - tak też po wizycie w Auchanie stałam się posiadaczką tej maseczki. Kosztowała całe 3 złote! Zaintrygowal mnie ten rozmaryn, który osobiście jest moim ukochanym ziolem! Forma tworzenia maseczki samemu bardzo mi się podoba, często sama robię dla siebie różne maseczki, zarówno takie domowe jak i chociażby z glinkami. Odmierzanie za pomocą drugiej części opakowania też mi się podoba - nie musiałam się martwić o miarke itd. Rozrobienie maseczki jest bardzo proste, mikstura bardzo dobrze się nakłada na buzię. Zaznaczam, że maseczka szybko zastyga, więc polecam się trochę uwijac z nakładaniem. W moim przypadku ściąganie jej z twarzy nie było bardzo problematyczne - dało się ja faktycznie zdjąć płatami z twarzy, a resztki domyc woda. Podoba mi się, że maseczka zastyga dosyć szybko, bo przynajmniej nie brudzi wszystkiego wokół. Kolejna obserwacja - zapach tej maseczki jest po prostu nieprzyjemny. Na pewno nie pachnie rozmarynem, co to to nie. Ja czuję w tej miksturze nutę sosny i amoniaku (?). Czymkolwiek nie pachnie, dla mnie ten zapach nie jest przyjemny, a lubię nakładać na buzię coś przyjemnie pachnącego - jednak to tylko moja subiektywna opinia. Co do tego, jakie efekty uzyskujemy (a obiecywane są już po 1 użyciu!) to są w okej, ale nie zaskoczyły mnie jakoś bardzo bardzo pozytywnie. Podczas trzymania maseczki na buzi czujemy, że wyraźnie się wychladza (nie wiem dlaczego) - dla mnie fajne uczucie. Również po zdjęciu buzia pozostaje bardzo chłodna. Co do nawilżenia - bez szału. Buzia staje się gładka i dosyć jędrna, miękka. Nabiera tego charakterystycznego, zdrowego glow. Widać, że się o nią trochę zadbalo i właściwie to tyle z efektów... Niestety ten okropny zapach się utrzymuje (co mnie wkurza) a buzia wydaje się też trochę napięta, co sprawia, że nie jestem ani na tak ani na nie jeśli chodzi o ten produkt.

Zapach maska miała ziołowy - dość intensywny, chyba najbardziej wyczuwalny z wszystkich wariantów jakie miałam. Porównałabym z maścią rozgrzewającą, tudzież olejkami eterycznymi stosowanymi przy przeziębieniu. Nawet po jej użyciu w łazience rozchodziła się ta specyficzna woń - więc myślę, że byłoby to fajne rozwiązanie jak mamy np. katar :D Sama proszek był koloru zielonego z zatopionymi podejrzewam listkami rozmarynu. Jednak co mnie w niej zachwyciło to działanie - cera po użyciu była wyraźnie zregenerowana i odżywiona. W okresie jej stosowania akurat moja cera miała gorszy dzień, a po ściągnięciu niedoskonałości były jakby mniej widoczne, a cera wygładzona i jakby napięta. Jak dla mnie super, a co więcej efekt był widoczny nawet jeszcze przez kolejne dni :)

O tym, że maseczki są niezbędne w naszej aktualnej egzystencji już wiemy. Jedne nosimy w przestrzeni publicznej zaś drugie nadają się jedynie do noszenia w przestrzeni domowej, bo wygląda się w nich jak Shrek! Właśnie taką, zieloną masę zmieniającą rysy twarzy użyłam dziś w ramach mojego projektu "Nałóż Maskę". Jest to kolejna maseczka plastyczna marki Lirene i ta choć była dobra i zawiera mój ukochany olejek rozmarynowy nie przebija ulubionej wersji nawilżającej z algami. Na moim prywatnym podium z całej serii plasuje się narazie na drugiej pozycji. *Posiadam cerę mieszaną: nadprodukcja sebum w strefie T, suche policzki i te sprawy.

Jakiś czas temu widziałam je w Rosmannie za 2,90 zł z metką "Cena na do widzenia" i wzięłam wtedy 3 sztuki.Od tej pory nie widziałam ani tej rozmarynowej ani innej wersji więc nie wiem czy zostały wycofane z produkcji czy tylko z Rosmanna Opakowanie przyciąga wzrok kolorem i grafiką. Maseczka zwróciła moją uwagę przede wszystkim tym że ma naturalny skład a dla mnie to ważne w kosmetykach pielęgnacyjnych. Zapach bardzo przypadł mi do gustu , świeży ziołowy bez wyczuwalnych sztucznych "perfum" Sam pomysł zrobienia produktu w którym obcinamy saszetkę i mamy miarkę na wodę nie jest zły ale jakoś bez tego bym sobie poradziła. Po przygotowaniu maski trzeba ją od razu nakładać na twarz bo szybko zasycha. Nakłada się ją grubą warstwą i potem ściąga jak typową maseczkę peel off z tym że ta ma zielonkawy kolor i gumowatą strukturę. Nie miałam nigdy problemu z jej usunięciem , czasem w miejscach gdzie nakładałam cieńszą warstwę trzeba było troszkę skubać albo po prostu zmyć resztki wodą co też nie należało do łatwych rzeczy bo troszkę się ślizgało po twarzy ale nie uznają tego za jakąś trudność. Skóra faktycznie była odżywiona, gładsza i promienna.Po męczącym dniu nałożenie takiej maski dawało maksimum odprężenia i poprawę stanu skóry która była widoczna od razu. Jedna z lepszych drogeryjnych masek , kupię na pewno jeśli tylko gdzieś wypatrzę

Muszę się zgodzić z innymi, pozytywnymi opiniami. Maska faktycznie działa, skóra jest przyjemna w dotyku, delikatna, wypoczęta i chłodniejsza po użyciu. Zdecydowanie odpoczęła i została odżywiona. Jednak aplikacja była dla mnie koszmarem. Nałożenie maski nie było problemem, chociaż wymagało miseczki czyli specjalnych przygotowań, jednak zdjęcie jej... męczyłam się kolejne 15 minut, żeby ją zdjąć, maska się darła, weszła mi we włosy i praktycznie je wyrwała, momentami ją zdrapywałam, a następnie długo domywałam skórę z resztek. Wszystko było to bolesne i czasochłonne. Podsumowując aplikacja była mało przyjemna i za długa, ale efekt końcowy mi się bardzo podobał, myślę, że mojej skórze też. Zapach faktycznie dość ziołowy, ale mi nie przeszkadzał. Warto spróbować samemu, ale zarezerwować chwilę czasu. Zalety: - działa! - wygładza i odżywia skórę, - delikatna w dotyku. Wady: - bardzo ciężko się maskę ściąga.

Cała seria wymiata! Maseczka ma ziołowy zapach, odrobinę rozmarynowy, ma w sobie też kawałki rozmarynu. Po nałożeniu na twarz zastyga do peel off.. Maska fajnie chłodzi, uspokaja skórę po stresowym okresie, lekko podsusza wypryski. Jedno opakowanie dzielę na 3-4 maseczki.

Przetestowałam wszystkie maski z tej serii, ta znalazła u mnie szczególne miejsce. ZAPACH: Mocno ziołowa nuta może niektórych odstraszyć, ale uwierzcie ten zapach w porównaniu np. z spiruliną jest dość przyjemny. Dla mnie normalny zapach maski algowej, który dość szybko się ulatnia. KONSYSTENCJA: Przy odpowiednich proporcjach i dobrym wymieszaniu składników, konsystencja jest przyjemna i łatwo ją nałożyć na twarz. Nie spływa. DZIAŁANIE: Jest najbardziej nawilżającą i odżywiającą maseczką z całej serii Peel Off Lirene. Śmiało mogę powiedzieć, że efekt ujędrnienia i nawilżenia po niej utrzymuje się najdłużej z nich wszytskich - nawet do 2-3 dni skóra jest mięciutka i delikatna. OPAKOWANIE: Owacje na stojąco dla osoby która projektowała opakowanie. Świetna sprawa z "wbudowaną" miarką na wodę! Polecam gorąco!

Użyłam ją w dniu kiedy moja twarz wyglądała jak jedna, wielka tragedia. Miałam cichą nadzieje, że maska uspokoi ją (bo raczej w magiczny sposób nie usunie pryszczy, w takie cuda to ja nigdy nie uwierzę). Zapach jak dla mnie okropny, ale nie zraził mnie. Z doświadczenia już wiem, że jak coś dla mnie ma nieznośny zapach, to całkiem świetnie działa. Moja twarz po użyciu była delikatnie wygładzona, widocznie odżywiona i jakby bardziej elastyczna i jędrna. Taka przyjemna. Do miziania :D

Jestem zachwycona nowymi maskami od Lirene, przetestowałam chyba już wszystkie wersje - każda sprawdziła się u mnie rewelacyjnie :) Dzisiaj przyszła pora na ocenę "olejkowego super odżywiania" :) Maska jest łatwa w przygotowaniu i aplikacji, po rozrobieniu ma gęstą konsystencję, którą bez problemu nakłada się na skórę. Przepięknie pachnie (mocno wyczulany jest rozmaryn), ma całkiem efektowny zielony kolor. Maski jest na tyle dużo, że wystarczy jej również na szyję i dekolt. Po ok. 15 - 20 minutach maskę należy zdjąć. Cera po maseczce jest mega odświeżona, wygładzona, przyjemnie nawilżona, ukojona, jędrniejsza - bardziej sprężysta taka jakby "napompowana od środka". Maska nie zapycha, nie podrażnia, nie uczula - świetna dla osób z cerą przesuszoną, wrażliwą. Polecam!