Kobo Professional Ultra Matte Lipstick Długotrwała matowa pomadka

Sprawdzają się u mnie dobrze. Na ustach są cały dzień. Mam w każdym kolorze, od nude po róże aż do intensywnej czerwieni i borda. Uwielbiam je, nie wysuszają ust. Nie trzeba także używać konturówki, gdyż usta są po prostu dobrze wyprofilowane tym aplikatorem. Cena pomadki niska, na promocji czasami można kupić jedna a druga dobrać za grosz. Pomadka wymaga poprawki w ciągu dnia ale mi to nie przeszkadza, gdyż dla takiego matowego efektu można przymknąć na to oko. Lubie je używać zimą, na lato są trochę "za ciężkie" i zdecydowanie preferuję błyszczyki.

Ostatnim hitem sa pomadki oraz błyszczyki matowe długotrwałe, również ja nie oparłam się pokusie i zakupiłam jedną z nich. Która z nas nie marzy o cudownej pomadce ktora będzie pielęgnować, nawilżać, nie będzie się rozmazywać przy piciu kawki, spożywaniu posiłku i oto jest Kobo :)

Posiadam odcień 202 - Nudę vibes. Jest to przepiękny, zgaszony, ciemny róż, który idealnie komponuje się z moją urodą (typowo słowiańską). Sama pomadka jest moją ulubioną, używam jej bardzo często, czuję się w niej kobieco i seksownie ;) łatwo się ją nakłada, nie wysusza ust i trzyma się na ustach bardzo długo. A cena za taką jakość jest po prostu śmieszna ;) na pewno nie poprzestanę na tym jednym odcieniu ;)

Mam 206 Desire Code (czerwień), kupiona za mniej niż 10 złotych na promocji w Naturze. Bardzo lubię kosmetyki Kobo i ten też mnie nie zawiódł. To moja ulubiona czerwona pomadka - kolor jest śliczny, niejaskrawy i stwarza iluzję bielszych zębów. Aplikator jest wygodny i precyzyjny, pomadka ma ładne, matowe wykończenie, nie kruszy się, nie wysusza ust. Do tego dobrze napigmentowana, kryjąca i niedroga. Jest też naprawdę trwała i nie zjada się zbyt szybko. Poza tym, w przeciwieństwie do większości matowych pomadek w płynie, można ją bez obaw dokładać, gdy trochę się nam zje.

Posiadam jedną sztukę w kolorze fuksji. Jest to piękny kolor lecz raczej dla odważnych. Nie wysusza ust, faktycznie jest matowa jednak nie jest tak trwała jakbym chciała. Aplikator jest poręczny, opakowanie proste i estetyczne. Cena również jest w porządku

Moje kolorki, to piękne ciemne odcienie nude (dodałam zdjęcie ze swatchami). Jeden jest bardziej beżowy, drugi wpada w brąz i oba dealnie trafiły w moje obecne upodobania kolorystyczne jeśli chodzi o makijaż ust.  Mają bardzo wygodny, dość długi i wąski aplikator, którym szybko i precyzyjnie można nałożyć kosmetyk na usta. Delikatna, kremowa konsystencja i mocna pigmentacja pozwalają na łatwą aplikację i już jedno pociągnięcie wystarczy, by zakryć usta kolorem. Po chwili zastygają na mat i są wręcz niewyczuwalne na ustach.. Bardzo komfortowo się je nosi, nie wysuszają warg, nie robi się na nich taka skorupka z koloru, nie kruszą się, nie wychodzą poza kontur, nie odbijają się na naczyniach podczas jedzenia i picia. Na moich ustach trzymają się tak do 5 godzin i bardzo ładnie, delikatnie i stopniowo się zjadają - nie znikają w wewnętrznej części ust czy w kącikach - za to duży plus, ponieważ wiem, że nawet po kilku godzinach moje usta ciągle wyglądają dobrze. Są to pierwsze pomadki od Kobo Professional jakich używałam i jestem bardzo mile zaskoczona ich jakością, trwałością, kolorkami i pigmentacją. Ponadto jest to polska marka, dostępna w bardzo dobrych cenach, dlatego jeszcze bardziej cieszy mnie, że rodzime produkty są tak dobrej jakości i nie trzeba wydawać fortuny na zagraniczne marki.

Zakupiłam 2 kolory na promocji w Naturze: 203 i 205, kosztowały 8 zł. Posiadam już dwie inne wersje "matowych" pomadek od KOBO, jednak nie były to żadne rewelacje, raczej się na nich zawiodłam. Ultra Matte urzekły mnie kolorem, głównie 203, który jak dla mnie to must have. Konsystencja pomadki jest podobna do Matte Lip Stain od KOBO, jest dość lekka, rzadka, jednocześnie jest dobrze napigmentowana. Aplikator nie jest standardowy, jest podłużnie spłaszczony, wygodny w użyciu. Zapach przyjemny, chociaż odrobinę babciny, po nałożeniu raczej niewyczuwalny. Pomadka zastyga na mocny mat, może przesuszać. Utrzymuje się na ustach bardzo ładnie, bez jedzenia utrzymuje się spokojnie cały dzień, ładnie się starła po zjedzeniu super tłustego kebaba, stworzyła efekt ombre i wyglądała ok. Można jej dołożyć gdy się zje i nadal wygląda dobrze. Stawia lekki opór przy zmywaniu. Jak dla mnie to chyba najlepsza pomadka matowa od KOBO, może nawet lepsza od kultowej Maybelline Matte Ink (jest podobnie trwała, lepiej się zjada, nie jest aż tak mocno wyczuwalna na ustach, można ją dokładać) Polecam zakupić ją właśnie na promocjach, gdy kosztuje 8 zł, warto :)

Pomadki są zamknięte w prostym przezroczystym opakowaniu z czarną matową nakrętką. Aplikator bardzo wygodny, pozwala nam ładnie pomalować usta bez pomocy konturówki. . Kremowo-żelowa konsystencja pozwala na dobre krycie, bardzo łatwo rozprowadza się na ustach. Nie pozostawia smug, prześwitów. . U mnie pomadka sprawdza się świetnie, w ciągu kilku sekund po nałożeniu wysycha, nadając ustom matowe wykończenie. Nie wysusza ust. . Na trwałość tez nie narzekam, u mnie utrzymuje się ok 7-8 godz, delikatnie się zjada pod czas picia czy jedzenia. . Zapach bardzo przyjemny, dzięki któremu aplikacja jest jeszcze bardziej przyjemniejsza . Ogolnie jest 6 odcieni tych pomadek. Posiadam trzy z nich: 203 - Fetish, 204 - Sweetheart, 206 - Desire Code . W drogerii można znaleźć jeszcze: 201 Love Addict, 202 Nude Vibes, 205 CrazyLove

Pomadka ma przyjemną konsystencję, dobrą pigmentację, nie tworzy prześwitów. Nie zostawia śladów na kubkach, ściera się przy konkretniejszych posiłkach. U mnie ściera się równomiernie i tylko od wewnętrzej strony ust. Nie ma problemu z jej dołożeniem, niw tworzy brzydkich krawędzi czy grudek. Po nałożeniu odczekuję chwilę, po czym odciskam usta w chusteczkę, dzięki temu jest trwalsza i komfortowo się nosi. Po nałożeniu błyszczy się lekko, jednak po odciśnieciu chusteczką, staje się całkowicie matowa. Kupiłam ją na promocji za ok. 11 zł. Dla mnie jak za tą cenę to jest perełka :) Jestem z niej mega zadowolona :)

Pomadki zamknięte są w prostych, poręcznych opakowaniach z czarną, matową nakrętką. Plastik jest przezroczysty, więc od razu mamy dobry podgląd na dany kolor. Aplikatorem jest płaska łopatka. Czubkiem można ładnie wyrysować kształt ust, a szeroką częścią błyskawicznie wypełnić kontur. Kosmetyki mają piękny zapach przypominający budyń śmietankowy. Konsystencja jest treściwa i kremowa. Bez problemu rozprowadza się po ustach. Sunie po nich niczym masełko. W ofercie znajdziemy sześć odcieni. Ja posiadam cztery: 201 love addict - ciepły brąz 203 fetish - fiolet przełamany odrobinką szarości 204 sweetheart - róż 205 crazy love - żywa fuksja Pomadki mają bardzo dobre krycie. Nie pozostawiają prześwitów ani nie tworzą grudek. Wykończenie jest oczywiście matowe, jednak przy dobrze padającym świetle można zauważyć delikatnie satynowy blask. Trzeba dać im chwilę aby wystygły i do końca nie jest to kompletna 'skorupka'. Czuć można delikatne klejenie się ust. Kosmetyki mają bardzo dobre trwałość. Spokojnie wytrzymują niejeden napój i posiłek. Trzeba jednak kontrolować ich stan, gdyż zjadają się nierównomiernie. Najpierw schodzi środek pozostawiając wyraźny kontur. Pomadki nie nawilżają naszych ust, ale też - co ważniejsze - ich nie wysuszają. Nosi się je bardzo komfortowo.