Za kosmetykami marki Biały Jeleń nie przepadam i sama nigdy po żaden nie sięgnęłam. Głównie dlatego, że marka kreuje się na super łagodną, bezpieczną i naturalną, a tak nie jest i wśród składników można znaleźć takie, które mogą mieć niekorzystny wpływ na organizm ludzki.
Ten oto żel trafił do mnie w pudełku subskrypcyjnym i zdaje się, że to drugi produkt Białego Jelenia, jaki miałam okazję w życiu używać. I drugi żel pod prysznic.
Jesienią i zimą moja sucha skóra zaczyna być atakowana przez AZS, więc powiedzmy, że taki kosmetyk dla mnie powinien okazać się idealny. Jak było w rzeczywistości?
Żel ma postać mlecznobiałego kremu oraz posiada delikatny, kremowy zapach. Ale o dziwo - wyłącznie w butelce. W kontakcie z wodą uaktywniała się w nim świeżo-męska nuta. Niby nie brzydka, ale takie aromaty wolę na męskiej skórze. Na szczęście zapach był na tyle delikatny, że na skórze nie był wyczuwalny już po wytarciu.
Kosmetyk ma lekko lejącą konsystencję, ale otwór dozujący jest na tyle mały, że pozwala na kontrolowane aplikowanie żelu. Nic się nie przelewa i nic się nie marnuje.
Ja używałam go na myjkę, ale i tak żel pieni się średnio. Oparty jest na łagodnych środkach myjących i nie zawiera SLS/SLES/ALS, więc można mu to wybaczyć.
Ciało z takich lekkich, codziennych zabrudzeń domywa dobrze, ale jak miałam skórę nasmarowaną po poprzednim prysznicu cięższym masłem, to żel radził sobie średnio. Trzeba go było sporo dokładać, żeby mieć 100% uczucie świeżości.
Ale co muszę mu przyznać - nie zaburzał gospodarki hydro-lipidowej skóry i to było czuć od samego początku stosowania. Skóra po myciu, nawet bez użycia później jakiegoś smarowidła, była przyjemnie miękka. Nie swędziała i nie pojawiały się przesuszenia, co u mnie w okresie grzewczym jest sporym zaskoczeniem.
Jednak tutaj otrzymujemy coś za coś...
Skład faktycznie jest łagodny, jak wcześniej wspomniałam. Na drugim miejscu znajduje się nawilżająca gliceryna, a w środku ekstrakt z kasztanowca oraz witamina E.
Nie ma parabenów, pochodnych formaldehydu, fenoksyetanolu, ale jest EDTA, więc całkowicie idealnie nie jest. Na szczęście jest to produkt, który niedługo pozostaje na skórze.
Żel zamknięty został w plastikowej, przezroczystej butelce o delikatnej i oszczednej grafice. W połączeniu z bielą kosmetyku w mojej ocenie tworzy mdły efekt i ja z pewnością nie zwróciłabym na niego uwagi pośród innych, kolorowych żeli. Ale to już tylko kwestia upodobań.
Butelka na środku jest lekko wgłębiona i dobrze leży w dłoni. Zamykana na klapkę, której nic nie dolega i działa bez zarzutu do samego końca. Góra jest całkowicie płaska i szeroka, dzięki czemu można butelkę postawić do góry dnem. Aczkolwiek żel jest na tyle rzadki, że nie ma problemu z jego spływaniem pod koniec stosowania.
Cena nie jest wysoka, a marka na tyle popularna, że kupno żelu problemem być nie powinno, aczkolwiek ja w dalszym ciągu do Białego Jelenia przekonana nie jestem...
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie