Kat Von D Fetish Blush + Highlighter Palette Paleta różów i rozświetlaczy

Paleta różów i rozświetlaczy KVD Vegan Beauty Fetish jest naprawdę wyjątkowa, bo jest wszechstronna. Wszystkie pudry w niej nadają się do makijażu oczu, jak i do makijażu twarzy. Róże są cudowne jako cienie. Mają dosyć intensywną pigmentację, łatwo się blendują i budują intensywność. Rozświetlacze są ultra intensywne i mają przepiękne, duże, kolorowe drobinki. Trwałość tych produktóe jest bez zarzutu.

Dla mnie są to kolory idealne- dobrze blendujące się ze skórą fiolety, pomarańcze i róże. Nie wyglądają tandetnie na buzi, można budować natężenie. Róże są matowe ale nie kredowe, za to rozświetlacze są bardzo błyszczące, mocne i mają ogrom brokatu. W ciągu dnia lubią się trochę rozproszyć po twarzy...i tylko za to odjęłam jedną gwiazdkę. Używam ich jako cieni na powieki i działają bardzo dobrze ale konieczna jest baza na powieki, bo bardzo się brokat osypuje. Wiem, że dla KVD ważna jest ekologia i pewnie dlatego opakowanie nie jest plastikowe. Mimo iż jest z grubego kartonu to wygląda wręcz magicznie z tym haftowanym logo. Zazdroszczę talentu i wyobraźni tej artystki, bo sama jest chodzącą Sztuką...

Paletę kupiłam zupełnie w ciemno. Kręciłam się po Sephorze w czasie zimowych wyprzedaży i wpadła mi w ręce za jakieś 85zł. Więc w sumie żal nie wziąć ;) Opakowanie jest ładne, no nie da się ukryć przyciąga wzrok - i kolor, cielisty wyróżniający się wśród opakowań wszelakich palet i ten wyszywany napis. Ale ja nie jestem fanką papierowych opakowań, jakoś do mnie nie przemawiają. Paleta zamykana na magnes, trzyma dość mocno, nie otwiera się. W środku duże lusterko. W środku 3 róże i trzy rozświetlacze. Mimo, że rozświetlacze wydają się być większe to każdy kosmetyk ma po 2,5 g. Niedużo. Zestaw cień i róż podzielone są kolorystycznie - róż, fiolet i pomarańcz. Róże są matowe ale nie kredowe. Przyjemnie się je nakłada, nie robią plam i się nie sypią. Trwałość w sumie całodzienna, nic nie blaknie. Ich kolory są trochę zbyt jaskrawe w opakowaniu, nieco się ich z początku bałam ale ostatecznie bardzo je polubiłam. Moim faworytem jest fioletowy Coven i jak się skończy chętnie rozejrzę się za czymś podobnym. Jest on najsłabiej napigmentowany z tej trójki. Salem - pomarańczowy w opakowaniu, na twarzy robi się bardziej koralowy, myślę, że fajniej będzie wyglądał w lecie, na wypoczętej, opalonej skórze. Bathory za to jest bardzo intensywnym i mocno napigmentowanym różem, trzeba do niego pochodzić delikatnie i z umiarem. Używam go raczej w minimalnej ilości tylko na środku policzków. Rozświetlacze są za to mocno brokatowe. Moim zdaniem słabo sprawdzą się w dziennym makijażu, chyba, że jako cień do powiek lub ewentualnie w naprawdę minimalnej ilości. Mają bardzo dużo sporych świecących drobin, które są mocno widoczne. Nieco jakby kremowe ale lubią się osypać. Czasami trochę "rozchodzą" się po twarzy w ciągu dnia. Można je fajnie miksować z różami robiąc różne kombinacje. Jestem fanką wszelkich błyszczących rzeczy na twarzy ale te rozświetlacze są dla mnie naprawdę mocne. Podsumowując - ta paleta to fajny gadżet. Nie sprawdzi się u lubiących makijaże naturalne i dzienne. Dla mnie to taki dodatek, żeby czasem poszaleć.