Czyste Piękno Maska w płacie `Lifting, odnowa komórek - ekstrakt z soi` 

Stosuje już trzecią z serii masek w płachcie od Czyste piękno i jestem pozytywnie zaskoczona. Pierwszy raz stosuje kosmetyk z soja w składzie. Opakowanie w formie saszetki jest proste, skromne i czytelne. Z tyłu opakowania znajdują się wszystkie czytelne informacje dotyczące produktu min. instrukcja obsługi, czas trwania aplikacji, skład esencji, opis składników po kolei. Płachta w kolorze białym jest nacięta po bokach dopasowuje się do twarzy bez najmniejszego problemu. Została mocno nasączona esencją, której sporo zostało w opakowaniu. Zapach jest delikatny kwiatowy. Czas trwania aplikacji to 15-20 minut. W tym czasie maseczka wchłania się praktycznie do zera, delikatnie chłodząc twarz. Skład esencji wygląda ciekawie zawiera min. ekstrakt z ziaren soi, witaminę D3, alantoinę, kwas hialuronowy. Obietnice producenta zostały spełnione twarz została ukojona po upalnym dniu, nawilżona, wygładzona, odżywiona, rozjaśniona i promienna. Na efekt liftingu potrzeba kilku zastosowań co mam zamiar uczynić i dokupić kilka saszetek na zapas.

Maski w płachcie stały się moim must have w codziennej pielęgnacji. Bardzo je lubię i chętnie testuje nowe. Jeśli się sprawdzą wracam do nich regularnie i polecam najbliższym. Maskę kupiłam z ciekawości jak działa soja. Mam cerę mieszaną 30+ z tendencja do zapychania. Co raz częściej sięgam po kosmetyki liftingujące dlatego chciałam sprawdzić działanie Maski z ekstraktem z soi. Maska znajduje się w standardowej saszetce z lekkim, nacięciem ułatwiającym rozerwanie. Szata graficzna prosta, czytelna. W środku saszetki znajduje się mocno nasączona esencją płachta. Szczerze przyznam, iż po użyciu maski esencji było na tyle, że płachtę włożyłam do saszetki, potem do lodówki i użyłam na drugi dzień:) Płachta cienka, rozmiar dopasowany poza oczami. Otwory na oczy dla mnie zbyt okrągłe, gdybym nie nacięła płachty to miałabym problem z widzeniem. Płachta leży dobrze, nic nie ścieka. Po 15 minutach boki miałam suche więc ściągnęłam płachtę. W trakcie noszenia płachty można poddać się relaksowi lub bez problemu sprzątać czy wykonywać inne czynności. Po ściągnięciu płachty czuć przede wszystkim ukojenie skóry i jej dogłębne nawilżenie. Skóra twarzy nie jest lepka a esencja po chwili wchłania się całkowicie pozostawiając przyjemne uczucie gładkości. Na drugi dzień rano twarz była przyjemnie gładka, skóra elastyczna i sprężysta. Czułam, że esencja wniknęła głęboko w naskórek i utrzymała stan nawilżenia. Maska nie podrażniła skóry. Producent obiecuje wyprasowanie zmarszczek. Po jednorazowym zabiegu trudno dostrzec efekty i ja ich też nie widzę jednak z pewnością jest to dobra maska w przystępnej cenie. Szkoda, że kupiłam tylko jedną.

To już kolejna z serii masek w płacie, jakie zakupiłam. Zdecydowanie w przypadku tej marki pojedyncze maski mimo, że odrobinę droższe od wielopaków, sprawdzają się świetnie. Po wersji z proteinami mleka wypróbowałam wersję z ekstraktem z soi. Szczerze mogę ją polecić, tym bardziej, że kosztuje niewiele, a świetnie działa. OPAKOWANIE Opakowania tej serii zdecydowanie bardziej podobają mi się niż reszty kosmetyków tej marki – pastelowe kolory, ładna grafika, czytelny opis tworzy zgraną całość. Opakowanie wersji z soją ma kolor pastelowej zieleni, grafika przedstawia blondynkę o nienagannej cerze oraz łyżkę z ziarenkami soi. Łatwo się otwiera saszetkę, bo wystarczy tylko lekko pociągnąć. Na odwrocie znajdziemy nawet ilustrację ze sposobem stosowania krok po kroku. MASKA Szczerze to soję kojarzyłam głównie z kuchni, nie spotkałam się z jej zawartością w kosmetykach, więc tym bardziej chciałam spróbować. Maska małe rozcięcia na bokach, dzięki czemu łatwiej dopasować ją do twarzy. Owszem nie przylega idealnie, bo w okolicach brody nieco musze ją pozaginać, ale jest naprawdę ok, czoło, oczy i policzki są dobrze dopasowane. Płachta wykonana jest z cienkiego materiału, ale mimo to łatwo ją rozłożyć bez rozrywania mimo, że jest dość skomplikowanie złożona. Co mnie zaskoczyło to ilość esencji, bo maska wręcz nią ocieka i sporo spada podczas wykładania jej z opakowania i rozkładania. Esencja jest rzadka, lekko wodnista o neutralnym w tym wydaniu zapachu, który przypomina mi słodycze. Bardzo dużo zostaje jej w opakowaniu, więc można ją wykorzystać po zużyciu maski. Maskę nakładam na zalecane 15-20 minut. Po tym czasie zdejmuję i resztę esencji wmasowuję. Maska świetnie nawilża i wygładza skórę, przy mojej mieszanej cerze skłonnej do zapychania nie mam potrzeby nakładania kremu po jej zastosowaniu. Cera jest odżywiona, złagodzona, promienna. Co do efektu liftingu i odnowy komórek, to myślę, że to tylko hasła reklamowe, które być może miałyby coś wspólnego z efektami przy dłuższym stosowaniu, regularnym. Niemniej jednak jako forma prewencji anti-age jest dobrym uzupełnieniem pielęgnacji. Maska w pełni spełnia obietnice producenta, warto po nią sięgnąć. PLUSY: + ładne opakowanie + duża ilość esencji + dobrze wycięta płachta + dobrze nawilża, wygładza, dodaje blasku + niska cena