Lakier do włosów to nie jest mój must have, ale zawsze w domu mam jakiś pod ręką na wszelki wypadek. Moim faworytem jest Wella, ale lubię czasami kupić coś z innej firmy-tak z ciekawości.
Syoss to dla mnie drogeryjna średniawka, nie jestem fanką tych produktów, ale spodobały mi się opakowania ich lakierów-proste, minimalistyczne, a ja jestem taka, że kupuję oczami i lubię jak opakowania różnorakich produktów dnia codziennego podobają mi się wizualnie :D
Jako, że mam włosy proste, ciężkie i bardzo gładkie to zdaję sobie sprawę, że żaden lakier nie utrwali moich włosów bez sklejania. Jednak ten robi to aż za. Bardzo nieprzyjemnie skleja, usztywnia włosy do granic sztuczności, nawet nie muszę ich dotykać, aby czuć, że wręcz lepią się i skrzypią od ciężkości lakieru. A jeśli ich dotykam to są mega nieprzyjemne w dotyku, robią się suche i twarde.
A jego wyczesanie wcale nie jest takie łatwe, muszę to robić ostrożnie, aby nie połamać włosów. Więc obietnice o zmniejszeniu łamliwości można włożyć między bajki.
Żeby nie było-umiem używać lakieru. Zygzakiem, z odległości, w krótkich seriach i nie nakładam go nie wiadomo ile. Syoss jest za lepki, za ciężki dla mnie, mimo, że to jest poziom utrwalenia 4. Mam porównanie do Taftów, Nivei, Tego Różowego Lakieru Z Kiosku Który Kupuje Moja Mama, nie mówiąc o mojej ulubionej Welli i to z różnych poziomów utrwalenia, także tych 5. I to ta wersja Syoss wypada najgorzej wśród lakierów jakie przerobiliśmy z moją rodziną przez kilkanaście lat.
Co do utrwalenia-mimo ciężkości kosmetyku jest ono relatywnie słabe. Lakieru używam głównie do tak codziennych fryzur jak koczki, warkocze czy koński ogon-mam gładkie włosy i mnóstwo bejbików, lakieru używam, aby mi się włosy trzymały w ryzach, a nie wyślizgiwały się na wszystkie strony świata. Przy tym Syossie słabo się trzymają tam gdzie trzeba, szybko zaczynają odstawać i robić wesołą aureolkę dookoła. Musiałabym go nakładać w ilościach hurtowych, a to mija się z wyznawaną przeze mnie ideologią natural beauty(inne lakiery bez problemu do moich życiowych ścieżek i filozofii się dopasowują).
Z plusów-ładnie pachnie, słodko, ale nie drażniąco. I wydajny za bardzo, dla mnie to wada.
Opakowanie jest ładne, ale średnio praktyczne-przywykłam do tego, że lakier mogę psikać od razu, bez zdejmowania nakrętki, a w Syossie najpierw trzeba się bawić z toporną nakrętką, a potem z małym guziczkiem atomizera(a la kioskowe dezodoranty z lat 90tych)-a zasadniczo lakieru używam rano, rano się spieszę i nie mam czasu na takie zabawy*. Plus taki, że nigdy ten guziczek mi się nie zakleił i nie zapchał od resztek lakieru, zawsze jest bezawaryjny.
Strumień lakieru z tego opakowania jest dla mnie zbyt zbity, zbyt wąski, lubię jak atomizer rozpyla delikatniejszą mgiełkę jak w Wellach lub Taftach.
*proszę mi ten fragment zacytować jak będę narzekać na opakowania lakierów Syoss w recenzji wersji nabłyszczającej, którą mimo wszystko chcę wytestować.
Kobiety....
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie