Davidoff Run Wild for Her EDP 

Nigdy więcej, przenigdy, i odradzam Wszystkim z całego serca, kupowanie perfum w ciemno, tylko na podstawie reklamy i opisu w Internecie, a w szczególności spisu komponentów, z których każdy z osobna może mieć zaszczytne miejsce w poczcie naszych zapachowych ulubieńców, a zestawione w konkretnej kompozycji – okazują się być niestrawne. Reklamy Run Wild są ładne – łąka, las, strumień, więc można byłoby spodziewać się aromatu wodnego z drzewno-zielonymi nutami, tymczasem faktyczne akordy zapachu to białe kwiaty zestawione z nutami drzewno-korzenno-owocowymi. Aż tak kompatybilne z wizerunkiem leśnego strumienia to nie jest, ale co do zasady lubiłam aromat lilii (baza zapachu), jaśminu (serce) i pistacji (głowa), a jeszcze nie miałam świadomości, że aż tak bardzo nie spodoba mi się aromat granatu – również w głowie perfum. I zakupiłam – w promocji – zestaw perfum z balsamem do ciała – przy czym teraz rozumiem powody przeceny. Zapach jest... okropny. Bardzo nieudany. Lilia upiornie drażni, ewentualnego jaśminu nie czuć, a woń granatu jest mdląca. Na tle tego bałaganu pistacje – o co do zasady przyjemnej woni, które tylko podbijają brzydotę pozostałego zestawienia nut zapachowych. Nie, nie, nie. Rzadko pozbywam się kosmetyków, ale tym razem niestety nie miałam wyboru, i kompletnie nie rozumiem, jak doszło do wykreowania tak nieładnej kompozycji przez Twórców tak doskonałej linii perfumeryjnej, jak Cool Water.