Joanna Naturia, Drobnoziarnisty peeling myjący `Kwiat bzu` 

Śmiało mogę powiedzieć, że ten peeling jest moim... wymarzonym. Tak, dokładnie- peelingów Joanny używam od kiedy pojawiły się na rynku, pamiętam jeszcze stare opakowania i szaty graficzne. Ich owocowe zapachy były oszałamiające ale ja- wielbicielka róż, konwalii i bzów pomyślałam kiedyś, gdy zażywałam kąpieli w płynie o zapachu bzu (również z Joanny) że byłoby cudownie gdyby powstał taki peeling, a najlepiej cała seria produktów... No i jest! Najpierw trafiłam na niego przypadkiem w Internecie, w jednej z drogerii internetowych był oznaczony jako nowość. Oczywiście zamówiłam natychmiast. I tak bardzo przepadłam, że po zużyciu zamówiłam kolejny. A potem zobaczyłam że pojawił się w hipermarkecie w moim mieście i wzięłam kilka opakowań bo stacjonarnie niestety jest bardzo trudno dostępny. Przynajmniej w moich okolicach. A teraz kwestie "techniczne"- peeling zamknięty jest w małej, wygodnej buteleczce z porządnym zamknięciem. Szata graficzna bardzo mi się podoba. Konsystencja jest żelowa, średnio gęsta. Po nałożeniu na ciało nie spływa ze skóry. W przezroczysto- liliowym żelu zatopione są drobinki w jasnym kolorze. Jest ich sporo, chociaż mogłoby być nieco więcej. Na początku obawiałam się że będzie ich za mało i nie będą dostatecznie "zdzierać" ale okazało się że drobinki są dość ostre i mimo niewielkich rozmiarów "radzą sobie" bardzo dobrze. Dla mnie siła ścierania jest w sam raz, używałam peelingu zarówno do ciała jak i do twarzy ze względu na całkiem dobry skład i za każdym razem byłam bardzo zadowolona- skóra idealnie gładka, żadnych podrażnień, zero zaczerwienienia. Peeling dobrze się spłukuje. Nie zostawia tłustego filmu ale też nie zostawia uczucia przesuszonej skóry. Za to jest coś, co pozostaje na skórze- piękny zapach kwitnącego bzu. Uwielbiam ten aromat. Peeling ze względu na poręczne opakowanie zabieram ze sobą na wyjazdy i uważam go za absolutny must have. Mimo niewielkiej pojemności jest bardzo wydajny. Do tego ta niska cena... Po prostu hit!

To, co wyróżnia ten peeling z serii, to bardzo mocny zapach. No cóż, tak właśnie pachnie kwiat bzu- intensywnie, kwiatowo. Można go lubić, lub nie. Mi osobiście bardzo się podobał. Reszta, jak w przypadku pozostałych peelingów Naturia: dobra konsystencja, przyzwoita wydajność, przystępna cena no i przede wszystkim super naturalny skład- brak plastiku, SLS i SLES. Bardzo dobrze myje i złuszcza naskórek, nie podrażnia, a skóra jest oczyszczona i nawilżona. Zapach niestety nie utrzymuje się długo, ale sprawia przyjemność podczas mycia. Nie podoba mi się jedynie wielkość opakowania- nieekologiczna i nieekonomiczna.

Peeling drobnoziarnisty kupiłam z czystej ciekawości, po stosowaniu tych mocniejszych z tej firmy. Pierwsze co uderza po otworzeniu opakowania to obłędny zapach bzu - który czuć jeszcze po zmyciu peelingu. Sam produkt jest średnio gęsty, ale na szczęście nie spływa z dłoni. Drobinki są bardzo maleńkie i mam wrażenie, że jest ich niewiele. Aby dobrze wypeelingować ciało trzeba zużyć dość sporą ilość produktu - a co za tym idzie nie jest zbyt wydajny. Miałam wrażenie, że prawie wcale nie usunął martwego naskórka po pierwszym razie, dlatego też musiałam się peelingować podwójnie. Opakowanie jest takie samo jak we wszystkich peelingach z tej firmy. Otwarcie nie zacina się, można zużyć produkt do końca, jest małe i nie wyślizguje się z dłoni. Cenowo, tak jak w przypadku wszystkich peelingów od Joanny jest bardzo przystępnie. Gorzej trochę z dostępnością - ja znalazłam go dopiero w dużym hipermarkecie. Podsumowując, jeśli ktoś nie potrzebuje zbyt mocnego peelingu to powinien być zadowolony. Największym plusem jest obłędny zapach. Ja jednak wracam do tych mocniejszych produktów ;)

Czy ktoś jeszcze nie zna peelingów od Joanny? Chyba u każdej peelingomaniaczki gościł choć jeden. Ja chętnie po nie sięgam, ponieważ są skuteczne, to po pierwsze, a do tego mają świetne zapachy. I cieszy mnie fakt, że producent wciąż rozszerza wachlarz aromatów. - OPAKOWANIE: Tu nie ma się co rozpisywać, bo każdy je zna. Mała, przeźroczysta, plastikowa, spłaszczona buteleczka wyposażona w zamykającą ją klapkę, co lubię jako wygodne w użyciu rozwiązanie. Na przodzie zawsze znajdziemy wizualizację zapachu, w tym wypadku kwiaty bzu. Na opakowaniu znajdują się też wszelkie informacje o produkcie: przeznaczenie, skład itd. - KONSYSTENCJA: W żelowej formule zatopione są średniej wielkości drobinki w liczbie milionowej. Zagęszczają one żel, dzięki temu nie rozlewa się on, a jedynie ląduje tam, gdzie powinien, czyli na skórze, której dobrze się trzyma. Osobiście nawet rezygnuję ze zwilżania ciała przed użyciem tego peelingu ponieważ lepiej on wtedy na mnie działa. Kosmetyk ma odpowiedni do swojego bzowego zapachu również kolor nawiązujący do tego kwiatu, czyli fioletowy. - ZAPACH: Tu Joanna znów nie zawiodła. Uwielbiam zapach kwiatów bzu i mam go w tej małej buteleczce. Rozpieszcza on zmysły w takcie zabiegu i towarzyszy jeszcze przez dłuższą chwilę wprowadzając wiosnę w nawet najbardziej pochmurny dzień. - DZIAŁANIE: Drobinki świetnie wygładzają skórę i usuwają martwy naskórek, a jednocześnie nie wywołują podrażnień, nie rysują skóry, nie uszkadzają jej. Drobinki wykonują konkretną pracę, ale nie są na tyle agresywne by wyrządzić krzywdę. Można oczywiście zwilżyć skórę przed wykonaniem peelingu, co nieco złagodzi ich intensywność, ja jednak lubię hardcore, a żel, w którym zatopione są drobinki spokojnie pozwala poruszać się im po suchej skórze. Dodatkowo kosmetyk myje skórę z całodziennych zabrudzeń i nie pozostawia tłustego filmu na powierzchni, czego bardzo nie lubię i w innym przypadku musze obowiązkowo umyć się jeszcze dodatkowo żelem. Przy peelingu Joanna nie mam takiej potrzeby. Produkt pozostawia więc skórę nie tylko czystą, ale przede wszystkim miękką, gładką i lepiej przygotowaną na przyjęcie kosmetyku nawilżającego. Sam nie nawilży, ale też nie powoduje wysychania i nie podrażnia skóry. Po osuszeniu nie pojawia się u mnie automatycznie swędzenie czy uczucie ściągnięcia.