Mimo swoich stałych faworytów bardzo lubię testować nowe peelingi i scruby do ciała. Ten kupiłam zachęcona motywem czarnej porzeczki, szeregiem pozytywnych opinii i statusem KWC, który (nie będę ukrywać) zrobił na mnie niemałe wrażenie. Scrub kupiłam, w pełni zużyłam... i dzisiejszą recenzją muszę się wyłamać i przerwać passę wysokich ocen, bo kosmetyk okazał się produktem poniżej oczekiwań.
Przede wszystkim nie mogłam doczekać się zapachu czarnej porzeczki, więc od razu po otrzymaniu zamówienia odsunęłam sreberko i poczułam... łodygi. W tym roślinnym, wyjątkowo mdłym i kojarzącym się z wilgocią zapachu nie było za grosz soczystej porzeczki i jej charakterystycznego słodko-kwaskowatego aromatu. Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać nad perspektywą "relaksu" przy tym "zapachu". Później na odwrocie opakowania doczytałam się, że zapach to tak naprawdę... "liście porzeczki". W porządku, tylko dlaczego producent sprzedaje ten peeling pod hasłem "scrub porzeczka", na ilustracji umieszcza porzeczkę, a na przodzie etykiety chwali się "olejkiem z czarnej porzeczki", co może klientowi jeszcze bardziej sugerować piękny zapach tego owocu? Może na siłę mogłabym próbować sobie wyobrazić tę porzeczkę, ale nie po to płaciłam pełną kwotę, by teraz korzystać z własnej wyobraźni.
Na pewno niemile zaskoczyła mnie też wydajność. Zdążyłam użyć scrubu zaledwie dwukrotnie i już w pełnej krasie ukazało mi się denko opakowania. Dawno nie miałam tak szybko kończącego się peelingu (w gruncie rzeczy to chyba nigdy). Ta nadzwyczajna niewydajność skłoniła mnie do porównań z innymi peelingami i wtedy dostrzegłam, że mimo 200 g recenzowana Soraya ma słoiczek tych samych rozmiarów co inny peeling o pojemności 350 g. Po co ten znacznie większy słoiczek? I skąd pomysł na aż takie dno opakowania? Teoretycznie mamy podane liczby, ale nie lubię takich cwanych zabiegów, bo nie da się ukryć, że kupujemy też zmysłami (szczególnie wzroku), a poza tym nie zawsze liczby odzwierciedlają faktyczną wydajność produktu (mam inny peeling 200 g, który w porównaniu z tym scrubem jest tytanem wydajności).
Na tę niską wydajność mogła mieć wpływ też inna rzecz. Mimo że scrub dość dobrze oczyszcza, konsystencja ma tendencje do wydzielania się oleju, co w tym przypadku wyjątkowo mocno przekłada się na niemal pustynną suchość samego peelingu, mniejszą przyczepność i dodatkowe obniżanie wydajności. Zdecydowanie częściej niż przy innych peelingach musiałam dokładać porcje, bo scrub (pomimo mieszania zarówno z olejem, jak i z wodą) robił się przedwcześnie suchy. Drobinki są liczne, ale bywają nieprzewidywalne: czasem trzymają się dostatecznie długo, ale częściej kruszą się i odpadają albo wręcz rozpływają lub... pienią. Mimo to jego moc potrafi być czasem wyczuwalna, więc lepiej uważać z naciskiem. Na plus oceniam brak pozostawiania tłustej, nieprzyjemnej warstwy.
Podsumowanie: mimo dużego potencjału oceniam ten peeling nisko ze względu na sprytne, lecz mylące zabiegi zarówno w kwestii opakowania, jak i zapachu (nie mogę mu wybaczyć, że z pięknej soczystej porzeczki została jakaś mdła zgnilizna). Pozostaje też kwestia samego scrubu – dość nieprzewidywalnego w zachowaniu, ciągle schnącego, a przez to boleśnie niewydajnego. Nie wiem, czy trafiłam na jakąś felerną sztukę (choć datę ważności scrub miał długą), czy z biegiem lat zmieniła się jakość, czy po prostu mam inne oczekiwania, ale w porównaniu z inną serią marki Soraya (czyli Body Ceremony), ten scrub prezentuje się w moim odczuciu bardzo, bardzo słabo. Zamiast zrelaksować tylko mnie zdenerwował.
Zalety:
- zakrętka, a raczej tworzywo z którego ją wykonano (dzięki delikatnej szorstkości razu nie miałam problemu z odkręceniem słoiczka nawet przy mokrych dłoniach)
- sreberko zabezpieczające
- brak tłustej powłoki po użyciu peelingu
- krótki, bardzo dobry skład
Wady:
- sprytny" zabieg w postaci umieszczenia produktu w znacznie większym słoiczku
- chwalenie się w nazwie i na przodzie etykiety porzeczką, podczas gdy na tyle opakowania zapach to już tylko liście porzeczki
- rozczarowujący zapach (to nie jest ani porzeczka, ani nawet liście porzeczki, a łodygi i to zgniłe)
- nieprzewidywalność peelingu (czasem drobinki się rozpływały, a czasem potrafiły zaznaczyć swoją moc zbyt intensywnie i boleśnie)
- skłonność drobinek do wysychania i przedwczesnego odpadania od ciała
- wydajność na żenująco niskim poziomie (dwa użycia za niemal 25 złotych to nie najlepszy interes)
- w kontekście wyjątkowo niskiej wydajności wygórowana cena regularna
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie