Oleiq Hydrolat z malin 

Ocena kosmetyku: - hydrolat ma bardzo ładną butelkę z dobrze działającym atomizerem - ma przyjemny zapach, ale nie jest to zapach typowo malinowy - ma szerokie zastosowanie: twarz, ciało, włosy - nie pozostawia lepkiej warstwy, szybko się wchłania - cena jest dosyć wysoka za 100 ml produktu - dostępność: kupiłam na stronie Sylveco - wersja malinowa się u mnie nie sprawdziła, po zastosowaniu hydrolatu za każdym razem pojawiały się na twarzy zaczerwienienia, z tego względu musiałam go odstawić. Ogólnie: wszystkie hydrolaty Oleiq sa bardzo dobre, choć z maliną się nie dogaduję. Tej wersji nie kupię ponownie.

Hydrolat z malin Oleiq dostałam w MysteryBoxie od Sylveco (był ważny do 12.2024). W sumie nawet się ucieszyłam bo poprzedni z kocanki włoskiej był rewelacyjny. Naprawdę chciałabym napisać coś pozytywnego o tym hydrolacie, ale nie mogę. Zaliczyłam do niego trzy podejścia bo myślałam, że uda mi się go jakoś ugryźć. Po pierwszym gdy go użyłam w porannej rutynie pielęgnacyjnej, po jakiejś godzinie pod makijażem zauważyłam czerwone plamy. Nie skojarzyłam faktu, zwaliłam na kwas salicylowy stosowany dzień wcześniej. Odczekałam dzień i użyłam go wieczorem przed serum na przebarwienia i kremem z pantenolem- znowu pojawiła się wysypka. Znowu zwaliłam na połączenie kosmetyków, ale już lampka się zapaliła. Na trzeci raz postanowiłam wypróbować je samodzielnie i odczekać godzinę - już po 5 minutach pojawiła się reakcja skórna. Wyglądałam jak poparzona od słońca i wszystko piekło. Skład niby nie jest jakiś długi, ale nie wiem czy można go nazwać hydrolatem z malin, bo jest w nim głównie aloes. Zapach - bardzo zbliżony do serii alosove - ja osobiście bardzo go nie lubię. Kosmetyk oddałam mojej przyjaciółce - mam nadzieję, że będzie jej dobrze służył. Osobom, które mają skórę wrażliwą lub alergiczną serdecznie odradzam.

Lubię hydrolaty, zwłaszcza różane. Opiniowany , malinowy kupiłam pod wpływem chwili, spontanicznie, z nadzieją, że będzie równie dobry jak różany . To co mnie urzekło bezpośrednio po zakupie to ciemnogranatowe, szklane opakowanie z perfekcyjnym atomizerem, który idealnie rozpyla produkt - lekką, bezbarwną mgiełką. O ile zawsze hydrolaty malinowe pachną , owocowo, recenzowany pachnie inaczej , osobiście nie wyczuwam tu malin, aczkolwiek zapach jest delikatny ,subtelny , ale zakupu dokonałam z nadzieją na maliny. Po aplikacji twarz przez chwilę jest odświeżona, rześka, miękka i przyjemna w dotyku, napięcie skóry ,które niejednokrotnie towarzyszy mi po oczyszczeniu skóry, zostaje zniwelowane, twarz jest ukojona, po chwili jednak staje się sucha, bez oznak jakiegokolwiek nawilżenia. Podsumowując to naturalna propozycja, dla fanek hydrolatów, odmienna zapachem od dotychczas stosowanych , która koi, odświeża skórę , ale znam lepsze hydrolaty , o większym spektrum działania.

Uwielbiam hydrolaty i to nie jest pierwszy, po który sięgam. Ale zdecydowanie jeden z najlepszych. Dobrze oczyszcza i odświeża skórę. Po jego użyciu skóra jest nawilżona, sprężysta. Używałam go zarówno do twarzy, jak i do skóry głowy. Świetnie sprawdził się jak wcierka - używałam go w momencie, kiedy moja skóra głowy była mocno wysuszona i podrażniona. Hydrolat dobrze koił podraznioną skórę, ale rownież dobrze ją nawilżał. Dzięki niemu, moja skóra zdecydowanie szybciej się zregenerowała.

Hydrolaty stosuje bardzo często, z Oleiq miałam już kilka naprawdę świetnych egzemplarzy , niestety muszę stwierdzić że ten jest jednym z słabszych jakie stosowałam. Opakowanie jest charakterystyczne dla tej marki . Butelka jest szklana w ciemnoniebieskim kolorze z czarną zakrętką w której znajduje się rozpylacz dodatkowo zabezpieczony zatyczką. Działa on dobrze, po naciśnięciu uwalnia delikatna lekką mgiełkę. Na opasającej butelkę etykiecie widnieje logo producenta, wyróżniona na czerwono nazwa hydrolatu "malina" i graficzny rysunek krzewu malinowego. Konsystencja jest wodnista w bezbarwnym kolorze. Zapach jest dla mnie rozczarowujący, spodziewałam się tu eksplozji słodkich malinowych nut a nic takiego nie czuję. Sama nie wiem czym ten kosmetyk pachnie,jakaś roślinność, ziele. Nie twierdze że jest nieprzyjemny ale bark tu tej maliny. O ile w innych hydrolatach ich nazwa pochodzi od głównego składnika to w tym przypadku te maliny są po soku aloesowym. Ogólnie skład jest świetny całkowicie naturalny: sok aloesowy, wyciąg z malin i dwa naturalne konserwanty. Ale dla mnie to bardziej hydrolat aloesowy niż malinowy. Kosmetyk może być stosowany na twarz , ciało i włosy. Lubie hydrolaty za tą uniwersalność. Ja wykorzystałam go do pielęgnacji twarzy i włosów. Sprawdza się z stosowany na włosy zarówno suche jak i wilgotne, nie obciąża je nadaje im lekkości, miękkości i puszystości,delikatnie nabłyszcza, odświeża ale jakiegoś działania wzmacniającego czy regeneracyjnego nie zauważyłam. Na twarz stosowałam go jako zamiennik toniku bądź w celu jej odświeżenia w ciągu dnia. Wytworzona przez rozpylacz mgiełka pokrywa skórę cieniutką warstwą, przyjemnie ja chłodzi, szybko wysycha i nie pozostawia klejącego filmu ani uczucia ściągnięcia. Dobrze łagodzi zaczerwienienia i wycisza podrażnienia skóry. Tutaj tez nie zauważyłam jakiegoś dogłębnego działania pielęgnacyjnego, ale produkt nie przesuszał skóry, dobrze ją tonizował i przygotowywał do dalszej pielęgnacji. Stosowany na makijaż nie naruszał go, a przyjemnie odświeżał cerę. Wydajność jest odpowiednia, cena dość wysoka ( 100 ml - 30 zł )jednak biorąc pod uwagę naturalny skład , byłaby dla mnie do przełknięcia jeśli byłby to faktycznie hydrolat malinowy a nie jego mieszanina. Podsumowując nie do końca zadowolił mnie ten produkt. Skład jest super, jednak malina nie gra tutaj głównej roli, zapach nijaki, działanie bardzo delikatne. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego po tym hydrolacie . Nie zakupię ponownie.

Produkt kupiłam na szybko, liczyłam na czysty "hydrolat z malin", z resztą na stronie popularnego sklepu internetowego tak jest nazwany. Dostałam hydrolat o nazwie "malina" w rzeczywistości będący hydrolatem aloesowym z domieszką maliny. O jakimkolwiek owocowym aromacie można zapomnieć. Mam wrażenie że coraz więcej marek próbuje naciągać rzeczywistość. To przypomina mi że nieustanie trzeba czytać składy i drobne druczki. Ja takim praktykom mówię głośne: NIE. Marka Sylveco ma ode mnie prztyczka w nos (szkoda bo im ufałam). Do tego zacinający się atomizer, nierównomiernie rozpylający (zwłaszcza na końcu). Nie muszę mówić czy kupię ponownie...

Kupiłam ten hydrolat bo był akurat w dość dobrej promo . W regularnej cenie raczej podziękowałabym za taką małą pojemność. Na początku zaznaczę, że ni diabła nie czułam żadnej maliny gdy odświezałam nim twarz:D zapch ...nie wiem ...Ciężko mi go określić.... Na stronie producenta, jak i na innych stronach www. W opisie jest napisane "Owoce maliny są bogatym źródłem cukrów, kwasów owocowych (AHA), witamin (zwłaszcza witaminy C) i soli mineralnych. Posiadają doskonałe właściwości antyoksydacyjne i wygładzające cerę." . Wszystko ładnie i pięknie, ale gdzie jest malina ? Czy nie powinna być na 1 miejscu? Więc? Chyba jest to jawne nabijanie w butelkę konsumenta . Skład jest krótki i od razu na 1 -m miejscu mamy wyciąg z liści aloesu -Aloe Barbadensis Leaf Water,Rubus Idaeus Fruit,Sodium Levulinate,Sodium Anisate. No nie świadczy to dobrze o producencie. Sam hydrolat dość dobrze działa. Odświeża, uspokaja skórę . Uczucie ściągnięcia od razu ustępuje po jego zastosowaniu. Atomizer działa bez zarzutu. Rozpyla odpowiednią ilość produktu. Sam design buteleczki na plus. Zraziło mnie to ,że nie czuć tej maliny , a w samej nazwie produktu jest właśnie ona ..

Hydrolat jest bardzo łagodny i nadaje się do wszystkich typów skóry. Jest wydajny i świetnie nadaje się jako tonik rano i wieczorem. Jeżeli chodzi o zapach to niestety jest taki dziwny i nie czuję tam za bardzo maliny. Spodziewałam się lepszego zapachu.

Miałam już kilka hydrolatów, to jest jeden z lepszych, który naprawdę przypadł mi do gustu. Używałam go jako odświeżającej mgiełki po umyciu twarzy, w celu przywrócenia odpowiedniego pH. Pachnie bardzo ładnie i naturalnie malinami. Butelka z ciemnoniebieskiego szkła jest estetyczna i ładnie prezentuje się na półce. Atomizer działa ok, ale dozuje hydrolat dość obficie - przez co często na skórze są wielkie krople. Zdziwiło mnie jednak, że podstawą składu jest aloes, a malina ma tu chyba jedynie właściwości zapachowe. Cena jest dość wysoka, ale kupiłam go w promocji w Hebe za ok 15 zł.

Używałam tego hydrolatu jako toniku po myciu twarzy oraz jako odświeżającej mgiełki do twarzy i ciała w ciągu dnia. Pachnie bardzo ładnie i naturalnie malinami. Butelka z ciemnoniebieskiego szkła niezwykle przypadła mi do gustu, bo wyróżnia się na tle innych, białych oraz brązowych szklanych opakowań. Atomizer działa bez zarzutu, lecz dozuje hydrolat dość obficie - może dlatego tak szybko mi się skończył. Kosmetyk ma deliaktne właściwości nawilżające oraz łagodzące skórę, a także przyjemnie odświeża, gdy używa się go w formie mgiełki. Zdziwiło mnie jedynie, że bazuje on na hydrolacie z aloesu, a malina odpowiada tu chyba tylko za zapach. Uważam też, że hydrolat jest dość drogi i mało wydajny w porównaniu do produktów innych marek.

Jeden z lepszych hydrolatów do twarzy, jakie miałam. Fajnie uspokaja skórę, pięknie pachnie, równomiernie się rozpyla i pozostawia skórę dobrze przygotowaną pod krem. Oczywiście skład też na plus. Polecam.

Hydrolaty to moje odkrycie roku i kosmetyk obecnie bez którego nie mogę żyć. Używam na twarz, włosy i skórę głowy. Ten kupiłam bo skusiła mnie cena i pojemność oraz fakt, że nie miałam jeszcze malinowego. Zapach niestety bardzo słabo wyczuwalny, a szkoda bo miałam nadzieję, na malinową bryzę. Jeśli chodzi o włosy to jest idealny pod olej jako podkład nawilżający. Włosy po takim zabiegu są nawilżone, mięsiste i niezwykle miękkie. Stosowałam go również na skórę głowy. Bardzo fajnie koi i nawilża skalp zwłaszcza po farbowaniu. Co do twarzy to spryskuję skórę zaraz po myciu jako tonic dla przywrócenia naturalnego pH skóry. Uczucie ściągnięcia i napięcia znika natychmiast po spryskaniu. Cera jest odświeżona i przygotowana na kolejne etapy pielęgnacji.

Hydrolt ten kupiłam, jako jeden z pierwszych takich produktów rozpoczynajac moja "nowa" przygodę z pielęgnacją mojej skóry. Zdecydowałam się na hydrolat z pestek malin, ze względu na regeneracyjne, łagodzące działanie pestek malin. Takie działanie właśnie otrzymałam. Hydrolat był 2 etapem oczyszania mojej cery. Po regularnym stosowaniu, zauważyłam szybszą regenerację mojej skóry. Produkt umieszczony jest w szklanej, ciemniej buteleczce z atomizerem, który rozpyla za jednym razem bardzo duża ilość produktu. Mojej skórze bardzo się spodobał. Jednak nie wiem czy kupie go ponownie. Produkt ten nie będzie dobry dla każdej cery, ponieważ w swoim składzie ma pierwszym miejscu ma aloes. Dlaczego? Po co? Nie rozumiem...

Nie posiadam raczej dużych wymagań jeżeli chodzi o hydrolaty, dlatego ten się u mnie sprawdził. Bardzo fajnie łagodzi i delikatnie nawilża buzię. Skóra po użyciu jest miękka, nie powodował ściągnięcia. Nie spowodował żadnego wysypu czy podrażnienia, co jest dużym plusem. Jego atomizer był czasami zbyt "agresywny" i potrafił zostawić dosłownie krople na mojej twarz, ale po dłuższej chwili wszystko się wchłaniało. Zapachu też nie miał zbyt przyjemnego, da się jednak do tego przyzwyczaić. Niestety zawiodło mnie to, jak szybko produkt się skończył. Niestety nie jest on najtańszy, a jego pojemność i wydajność jest dosyć słaba.

Bardzo spoko hydrolat, ładny zapach, super butelka z atomizerem który daję bardzo przyjemną mgiełkę. Używałam go zawsze po umyciu buzi, fajnie się sprawdził skóra nie jest po nim ściągnięta ale lekko i przyjemnie nawilżona.

Hydrolat z malin to drugi po różanym hydrolat jaki znalazłam w kalendarzu adwentowym Sylveco. Takie produkty zawsze mnie cieszą, bo cenię sobie kosmetyki naturalne, a hydrolaty są niezwykle wszechstronne. Chociaż ja akurat stosuję je w roli toniku każdorazowo po myciu twarzy. Producent deklaruje, że ta nasza malinowa woda nadaje się dla cery suchej i trądzikowej, więc miałam spore nadzieje. Ja co prawda zmagam się z przetłuszczaniem skóry, ale jest to spowodowane wyczuwalnym odwodnieniem. Nad konsystencją nie ma się co rozwodzić, bo jest to po prostu woda. Bezbarwna, a jeśli chodzi o zapach to mój nos wyczuwa lekki, marcepanowy aromat, chociaż gdzieś wyczytałam, że powinnam czuć malinę. No cóż... Maliny ni w ząb wyczuć nie potrafiłam. Hydrolat stosowałam spryskując nim twarz i tak najbardziej lubię je aplikować. To nie są kosmetyki z całą masą ulepszaczy, które poprawiają np. poślizg. Tutaj tego nie ma, więc lepiej, korzystniej i bardziej ekonomicznie jest korzystać właśnie z atomizera. A co działo się z cerą po aplikacji hydrolatu? Ano, niewiele. Skóra jakoś szczególnie nie odzyskuje równowagi po oczyszczaniu. Jedynie w niewielkim stopniu staje się nawilżona i odświeżona. Dlatego też nie mogę potwierdzić, żeby cera miała się stać bardziej elastyczna, jędrna czy promienna. Po błyskawicznym wyschnięciu wyglądała jakbym niczym jej nie potraktowała. Nie podrażnia, nie wywołuje pieczenia i nie działa drażniąco na oczy. W składzie na pierwszym miejscu znajdziemy hydrolat z aloesu, a malina jest tylko dodatkiem. Moja skóra średnio reaguje na aloes i może tu tkwi problem. Potem mamy jeszcze 2 łagodne konserwanty. Ja swój hydrolat dostałam w ciemnej, brązowej buteleczce z atomizerem. Jednak była to mniejsza wersja na potrzeby kalendarza, dlatego nie będę się rozpisywać na temat opakowania. Cena wybitnie korzystna nie jest, bo takie wody można dostać nawet i za połowę tej kwoty. Marka dostępna jest w Hebe i w sklepie internetowym Sylveco. Chociaż do tej wersji hydrolatu akurat nie zamierzam wracać.

Przyznam, że miłość do hydrolatów Oleiq (producentem jest Sylveco) zaczęła się u mnie od zachwytu nad kolorem szkła buteleczki produktu. Gdy tylko ujrzałam w Hebe te hydrolaty, zapragnęłam je mieć. Na pierwszy "rzut" kupiłam Hydrolat "Malina". Ma bardzo delikatny, przyjemny zapach, wspaniale odświeża i nawilża skórę. Spryskuję nim twarz, szyję i dekolt wieczorem, tuż po dokładnym demakijażu, a przed "pielęgnacją". Buteleczka ma 100 ml, a za produkt zapłaciłam coś około 29,99zł. Hydrolat Oleiq jest dedykowany nie tylko do twarzy, ale także do ciała i włosów. Ja uwielbiam spryskiwać nim twarz. Sprawdza się bardzo dobrze. Jest łagodny dla skóry i pięknie ją przygotowuje pod dalszą pielęgnację. Butelka i wygodny atomizer wygrywają wszystko. Bardzo dobry produkt, polecam, bo naprawdę warto. Buteleczka (piękne szkło w kolorze szafirowym) po zużyciu tego hydrolatu na pewno zyska swoje drugie życie, bo jest bardzo wygodna.