Kobo Professional Magnetic Look Buildable Volume Mascara Pogrubiający i wydłużający tusz do rzęs

W mojej ocenie jest to sham dobrym jeżeli chodzi o cenę jeżeli chodzi o mój rodzaj rzęs też mi się sprawdził używałam go dosyć długo bardzo przy pasowała mi szczoteczka i to że opakowanie jest poręczne i można je włożyć do torebki nie skleja rzęs ładniej rozdziela wydłuża polecam

Dostałam ten produkt w gratisie w drogerii Natura. Spodobało mi się małe opakowanie produktu, które bez problemu zmieści się do kosmetyczki. Produkt ten miałam pod ręką zawsze, gdy był mi potrzebny, w szczególności na wyjazdach. Szczoteczka ma małe włoski, które idealnie wydłużają rzęsy, przy czym totalnie ich nie sklejają. Mam rzęsy długie ale rzadkie, i muszę powiedzieć, że może efekt i był delikatny u mnie ale właśnie taki mi się podoba. Czerń produktu wyrazista i głęboka. Polecam !

Tusz otrzymałam w jednym z zamówień z Natury, jako dodatek. Pomimo silikonowej szczoteczki, których nie cierpię tusz bardzo ładnie współgra z moimi rzęsami. Opakowanie: Niewielka pojemność 7ml. Wystarcza na ok. 3 miesiące. Szczoteczka silikonowa, niezbyt gruba, zwężana ku końcowi, wszystkie wypustki ma takiej samej długości. Poddaje się i wygina. Tusz: Intensywny czarny kolor, niezbyt przyjemny, chemiczny zapach (śmierdzi trochę gumą). Konsystencja jest dość sucha, na szczoteczkę nakładają się grudki, które niestety transferują się na rzęsy i ciężko je rozprowadzić. Z tego powodu nie jestem w stanie używać tego tuszu samego i jeszcze mokre rzęsy rozczesuję inną, czystą szczoteczką (z włosiem). Po otwarciu był bardzo rzadki z wyraźnymi grudkami, przez co bardzo sklejał rzęsy. Na szczęście po ok. 2 tygodniach trochę zgęstniał, co znacznie ułatwiło aplikację. Efekt: Muszę przyznać, że rozczesane rzęsy wyglądają świetnie, są pogrubione u nasady i ładnie wydłużone. Mascara nie skleja rzęs w taką brzydką szczotę (pod warunkiem, że pozbędziemy się grudek z tuszu). Rzęsy pomalowane tym tuszem wytrzymują spokojnie cały dzień. Lekko odbijają się na dolnej powiece, ale budowa mojego oka sprawia, że każdy tusz to robi. O dziwo ta mascara w ciągu nawet upalnego dnia lub cięższej pracy odbijała się na dolnej powiece tylko kilka razy i to dość delikatnie. Nie zauważyłam aby tusz się kruszył i osypywał. Tusz nie jest wodoodporny, dzięki czemu łatwo go zmyć płynem do demakijażu. To co jest istotne, szczególnie w obecnej sytuacji, to że świetnie radzi sobie z maseczką na twarzy. Niektóre mascary pod wpływem wilgoci odbijały mi się bardzo na okularach i skórze wokół oczu, ten nic takiego nie robi, nawet w deszczowe dni. Pomimo, że nie przepadam za silikonowymi szczoteczkami, z tym tuszem jednak się polubiłam i jeśli spotkam go jeszcze w Naturze to myślę, że ponownie go zakupię.

Kosmetyk otrzymałam jako gratis do zakupów. Na początku myślałam, że to próbka. Przy recenzji okazuje się, że to pełnowymiarowe opakowanie. O MNIE Rzęsy wymagają niewiele nakładu pracy, właściwie każdy tusz je podkreśla. Szukam bardziej płynnego produktu, który nie będzie tworzył grudek podczas malowania i wytrzyma cały dzień bez pandy czy kruszenia. OPAKOWANIE 7 ml to optymalna pojemność, gwarantująca zużycie w stosunkowo krótkim okresie czasu, biorąc pod uwagę fakt, że tusze najlepiej wymieniać max co pół roku. WNĘTRZE Czarny tusz z opływową, wygodną silikonową szczoteczką. DZIAŁANIE/EFEKT Kosmetyk nakłada się w postaci grudek, które okazują się większymi plamami tuszu i w większości udaje się je rozprowadzić. Zdarza się jednak że rzęsy zostają sklejone albo jakaś grudka zastygnie. Całościowo te niedociągnięcia są niezauważalne i efekt jest zadowalający. Tusz wytrzymuje najczęściej cały długi, pracowity dzień. Tylko czasem zdarzał się lekki osyp. Używam tuszu trzeci miesiąc i nie podrażnił, nie uczulił. Nie zmienił też znacznie swoich właściwości. Kosmetyk spełnia większość moich wymagań, jak będę mieć okazję kupię ponownie.

Dostałam go do zakupów w drogerii Natura już jakiś czas temu za niższą cenę (5 zł) i czekał na swoją kolej. Tusz znajduje się w malutkim, eleganckim opakowaniu. Jest ono czarne ze srebrnymi napisami minimalistyczną czcionką. Na początku myślałam, że to miniaturka, niemal połowę długości opakowania stanowi uchwyt szczoteczki, ale okazało się, że to produkt pełnowymiarowy, mieszczący 7 ml tuszu. Tusz nadaje rzęsom głęboki, nasycony odcień czerni. Także posiadaczki jaśniejszych włosków, które pragną je przyciemnić, będą zadowolone. Szczoteczka jest silikonowa, gęsto pokryta włoskami. Kształt jest raczej klasyczny, jest prosta, na jednym i drugim końcu włoski są króciutkie, milimetrowe (co bardzo ułatwia dotarcie do rzęs w wewnętrznym kąciku oka), natomiast na środku szczoteczki są trochę dłuższe. Tusz od początku jest dość gęsty, przypomina nieco... masełko? Nie jest to jednak przeszkodą w aplikacji, pokrywa rzęsy jednakową warstwą, bez tworzenia grudek (niestety tylko do pewnego czasu). Wydłużenia nie zaobserwowałam, natomiast pogrubienie było wyraźnie widoczne. Mam proste jak drut rzęsy, ale przy użyciu zalotki i tego tuszu pożądany efekt utrzymywał się przez większość dnia. Tusz nie osypuje się ani nie odbija na powiece. Bardzo łatwo zmywa się go zarówno płynem micelarnym, jak i olejkiem do demakijażu. Tusz niestety bardzo szybko zaczął gęstnieć w opakowaniu, co skutkowało pojawieniem się grudek podczas malowania. Podejrzewam, że to dlatego, że był wcześniej otwierany - być może potencjalna klientka chciała zobaczyć, jak wygląda szczoteczka, no i u mnie trochę czasu przeleżał na półce.

Markę Kobo Professional poznałam już jakiś czas temu w drogerii Natura. Kobo to nasza rodzima firma powstała w 2010 roku. Celem było stworzenie profesjonalnych produktów dla każdego. Zachowanie mocnego nasycenia kolorem i wysokich walorów kosmetycznych, w połączeniu z przystępną ceną zyskuje wielu zwolenników. Dokładnie nie pamiętam w jakich okolicznościach akurat ten trafił w moje ręce. Możliwe że była to wygrana w jakimś konkursie. Tusze zmieniam regularnie i często. Ze względu na aplikacje blisko okolic wrażliwych, jakimi są oczy, mówi się że maskary powinny być wymieniane przynajmniej co 3 miesiące. Wszystko zależy od struktury, bywa że niektóre są tak suche, że przy regularnym używaniu ciężko dotrwać do miesiąca. Inne zaś będą mokre znacznie dłużej. OPAKOWANIE I WNĘTRZE Magnetic Look od Kobo wygląda dość niepozornie. Opakowanie, jak na pełnowymiarowy produkt, jest małe i skromne. Gdy w około wiele firm prześciga się w coraz to bardziej fikuśnych, pękatych wzorach, tak ten wygląda dość niepozornie. Zgrabny czarny walec ze srebrnym paskiem, przypomina bardziej eyeliner w pisaku. Nie jest zafoliowany, przed pierwszym otwarciem chroniła go mała naklejka. Przerwanie jej ciągłości oznaczało próbę dostania się do środka. Silikonowa szczotka jest w standardowej długości naszpikowana krótszymi i dłuższymi wypustkami. W przekroju swoim kształtem przypomina elipsę. Najszersze miejsce jest w samym środku i zwęża się po bokach. DZIAŁANIE Od samego początku jest wręcz idealnie soczysty i równomiernie pokrywa szczotkę. Po kilku użyciach delikatnie się zagęszcza, jednak nie traci na właściwościach. Nigdy nie wycieram nadmiaru tuszu o brzeg opakowania, jeśli takowy się pojawi zdejmuję na chusteczkę lub tak manewruję rączką – by nie utrudniał aplikacji. W tym przypadku nie jest to nawet konieczne. To co zostaje na czubku, nie sprawia problemów. Maskarę nanosiłam samodzielnie lub w towarzystwie bazy. Rzęsy były idealnie rozdzielone i wymalowane od nasady ale trzeba było chwilę odczekać aż wyschną. Zdarzało się, że o tym zapominałam i musiałam potem wycierać "zacieki". W wersji solo uzyskiwałam naturalny look. Rzęsy stawały się optycznie zagęszczone, trochę dłuższe, a przede wszystkim kruczoczarne. Magia działa się po nałożeniu bazy. Efekt pogrubienia i wydłużenia był jeszcze bardziej zauważalny. Mogłam także nanieść kilka warstw – dobudować – bez powstania niechcianych owadzich nóg. Byłabym niezwykle zadowolona gdyby nie jeden mały szkopuł. O ile tusz nie tworzy grudek i nie skleja rzęs, tak nie jestem zadowolona z jego trwałości. W bezchmurny i spokojny dzień trzyma się solidnie. Niestety lekka wilgotność otoczenia lub mała łza, którą utoczą moje oczy podczas wiatru, niszczy makijaż. Z bazą lub bez niej, przy opisanych wyżej okolicznościach, kruszy się i odbija na oraz pod powiekami. Ta wrażliwość na wilgoć powoduje, że demakijażu można dokonać praktycznie dowolnymi środkami. Żele, płyny micelarne, mleczka – radzą sobie bezproblemowo. Jako że natura obdarzyła mnie "opadającą powieką" tak prawie każdy tusz ma tendencje do odbijania się na niej. Bywa to mocno zauważalne zwłaszcza wtedy kiedy nie mam nałożonych cieni, a jedynie sam eyeliner. Dlatego w ocenie nie biorę tego faktu pod uwagę, taka moja natura i już. Ale kruszenie się, to już zupełnie inna kwestia. Nie spotkałam się jeszcze z taką rozbieżnością. Z jednej strony tusz jest wręcz idealny, spełnia wszystkie obietnice producenta, z drugiej zaś nie pasuje mi jego trwałość. Dlatego zmuszona jestem odjąć jedną gwiazdkę. Od "perfekcyjnej stylizacji" oczekuję trochę lepszej trwałości.

Również wygrałam ją w konkursie natury. Moje rzęsy są bardzo proste i czasami nie pomaga nawet zalotka. W tym tuszu zakochałam się od pierwszego użycia. Hit

Dostałam ten tusz jako wygrana w konkursie w naturze. Użyłam i bylam zachwycona, nigdy nie miałam takiego tuszu, ktory mimo, ze jest nowy i mokry byl tak dobry, nie sklejal od razu rzes i nie powstwaly pajecze nozki, gdy chcialam, zeby rzesy byly wydluzone. Jestem mega zadowolona, ale zawiedziona, że nie znalazlam go na półce jako produkt do sprzedaży. Licze, ze to sie zmieni, bo chyba odkrylam swoja perełkę

Wydłuża, nie kruszy się, nie skleja, a jak się "wyszczotkuje" dwa razy to nawet delikatnie pogrubia. Bardzo subtelny, daje naturalny efekt, co mi bardzo odpowiada. Wygrałam produkt w drogerii Natura i jak mi go wręczono... przyznam szczerze byłam trochę zawiedziona... bo małe, takie niepozorne... pewnie sama z siebie bym nie kupiła. A tak bardzo pozytywne zaskoczenie! Polecam każdemu kto lubi naturalny efekt na rzęsach!

Niezmiernie miłe zaskoczenie. Tusz wskakuje u mnie na miejsce na podium! Przyznam szczerze, że nie zliczę ile razy rozczarowałam się kupując jakiś nieznany tusz do rzęs. Ten wygrałam w Naturze ;) odebrałam przy kasie i sobie myślę - to się wysilili, taka mikro nagroda. Tusz jest malutki, ale to tylko pozory :) Kiedy pomalowałam nim rzęsy byłam w szoku. Tusz niby jest pogrubiająco-wydłużający. Co do pierwszego szału nie robi, za to jakie daje wydłużenie (tu powinien być emotek z serduszkami w oczach). Dziewczyny, ze szczerym sercem polecam wam go choćby przetestować. Ja jestem zachwycona efektem jaki daje :) Ale i tak Senstational od Maybelliene to mój nr 1.