Joop! Wow! Intense for Women EDP 

Nie zliczę ile to już razy zakazywałam sobie kupowania kosmetyków w pośpiechu lub w ciemno – zwłaszcza nieprzetestowanych uprzednio perfum, znanych mi wyłącznie z opisu piramidy zapachowej i opinii innych Użytkowniczek(ów). Tym razem zawinił pośpiech, i za słabe oświetlenie regału z perfumami w Rossmannie, bo kiedy zobaczyłam na nim charakterystyczny kartonik JOOP!a z wielkim napisem WOW, i w niezłej cenie kilkudziesięciu złotych (czyli obniżonej o aż 100 zł), byłam pewna, że to bardzo mi się podobająca, zachwalona nawet przeze mnie na Portalu Wizaz.pl, wersja klasyczna o upojnym, ultraseksownym aromacie dymnych, mrocznych, likierowych róż. A to wersja WOW Intense, i tytułowy – pieprz. Nie czuć kompletnie nic z bogatej, wspomnianej piramidy zapachowej, czyli ukochanych w perfumiarstwie malin, oraz róż, piwonii, osmanthusa, białego piżma, czy także wielbionej przeze mnie w perfumach słodkiej w drapieżny sposób paczuli, tylko zawartość kuchennego drewnianego młynka na korbkę. Trochę tam płatki róż majaczą niezbornie pod hałdami tej ostrej, drażniącej przyprawy, ale finalnie zanikają, i pieprz bierze górę. Nie, po prostu nie. Na pewno druga część nazwy perfum się zgadza, że jest "intense", ale to intensywność nieznośnie drażniąca i jedne z najmniej kobiecych, czy uwodzicielskich perfum, jakie znam. Wkurzyły mnie ta zakupowa pomyłka i stracone pieniądze bardzo, ale na szczęście po tym, jak zszokowana przyłapałam Bliskiego mi Człowieka na szczodrym odświeżaniu łazienki moją "Dolce Vitą" od Diora, WOW Intense szybko znalazły nowe zastosowanie, sprawdzając się akurat w nim niezgorzej.