Gracja Bio, Krem do rąk i paznokci wygładzający `Malina` 

Krem towarzyszył mi przez kilka miesięcy w biurze jako wspomagacz przy płynach antybakteryjnych, które niesamowicie wysuszały mi ręce. W tej roli sprawdził się bardzo słabiutko, dawał chwilowe uczucie nawilżenia,które ulatniało się po kilkunastu sekundach. Dla mnie największym atutem był zapach, co do działania jestem na nie. Przemawia za nim niska cena , przyjemny zapach choc nieco sztuczny i naturalny skład.

Często zmieniam kremy do rąk aby znaleźć taki, który zapewni odpowiednie nawilżenie skóry. Ten kremik kupiłam też na próbę za 5zl w Dealz. Zapach jest dość przyjemny podobny do malinowego.Krem dość szybko się wchłania i jest wydajny ale niezbyt dobrze nawilża skórę, trzeba nałożyć kilka wartw. Kremik za to nadaje się w podróż, gdyż małe opakowanie nie zabiera wiele miejsca i jest praktyczne. Skład to 98% składników pochodzenia naturalnego.

Dostałam od siostry w prezencie gwiazdkowym w ubiegłe święta. Pojemność 50 ml. Tubka jest zakręcana. Dosyć długi skład bez parafiny (d-Panthenol, masło shea, kolagen z akacji, owocowe ekstrakty, gliceryna, ekstrakt z ogórka). Dedykowany szczególnie dla skóry suchej, szorstkiej i wrażliwej. Niestety nie podołał zadaniu. Używałam razem z mamą, ona także była zawiedziona.

Całkiem dobry krem. Działa nieźle - uczucie nawilżenia utrzymuje się przez jakiś czas. Wygodne opakowanie - łatwo można wycisnąć krem do końca. Skład godny uwagi. Cena bardzo przystępna. W drogerii internetowej kupiłam go za niecałe 5 zł. To nad czym producent mógłby popracować to zapach. Niby malinowy, ale bardzo sztuczny

Porwałam krem przy kasie z myślą o przeznaczeniu go do pielęgnacji skóry dłoni w pracy. W domu i tak już kolekcja kremów do rąk jest wystarczająca, więc teraz mogłam wzbogacić tę na pracowniczym biurku. Ale szczerze mówiąc, nic tu szczególnego nie widzę. Korzystam z niego może od dwóch tygodni, kilka razy dziennie i zachwytu nie ma. Krem kupujemy w plastikowej miękkiej tubce, której kolor imituje papier. Po środku widnieje prostokąt w kolorze soku malinowego, gdzie umieszczone są napisy, z których dowiadujemy się z jakim produktem mamy do czynienia. Z tyłu znajduje się szerszy opis oraz skład i inne, typowe dla tego miejsca informacje. Tubka zakręcana jest za pomocą małej, czarnej nakrętki z kołnierzem w kształcie ośmioboku, co ma ułatwiać jej odkręcanie – typ zakrętek jak w kremach do rąk L`Occitane. Otwór, przez który wydobywamy krem jest malutki, to dobrze, bo nie wylewa się kosmetyk bezwiednie i bez kontroli na dłoń. Wystarczy lekko nacisnąć tubkę i wysuwa się z wnętrza biała, dość lekka w konsystencji kropla o wybranej wielkości. Dużo nie trzeba, by pokryć skórę obu dłoni. Gdybym nałożyła więcej kremu zostałaby lepka warstwa, na skórze. Przy odpowiednim dozowaniu pozostaje komfortowy, to znaczy nietłustym, nie lepki film, który pozwala od razu przystąpić do pracy. Skóra potraktowana tym kremem jest lekko nawilżona i wygładzona. Uczucie ściągnięcia, które często mi towarzyszy, zmniejsza się. Jednak im dalej w czas, tym efekty oddziaływania kosmetyku są coraz mniej odczuwalne i pojawia się potrzeba dołożenia odrobiny kremu na skórę. Co do zapachu, to przypomina mi hubbe bubbe owocową niż taką prawdziwą malinę ogrzewającą się w słońcu na swoim krzaczku, ale jest przyjemny i soczysty, więc na plus. Powiem tak, przy stosowaniu w trakcie dnia, czy jak w moim przypadku w biurze, gdzie nie traktuję skóry mocnymi detergentami czy nie wystawiam je na inne szkodliwe czynniki, krem spisuje się dobrze, ale nie satysfakcjonująco. Działanie można by podkręcić. Producent poleca kosmetyk do każdego rodzaju skóry, szczególnie suchej, szorstkiej i wrażliwej. Ja nie polecam. Krem może dobrze sprawdzi się do skóry normalnej, niewymagającej intensywniejszej pielęgnacji. Moja skóra potrzebuje jednak głębszego, mocniej nawilżającego i kojącego działania. Tym razem podziękuję. Zużyję zakupioną tubkę do końca i zaopatrzę się w coś innego.