"Naiwne dziewczęta ze łzą w oku całowały w dzióbek turkawki przez kraty gotyckiej klatki lub uśmiechając się, z główką przechyloną na ramię, skubały stokrotkę wysmukłymi palcami, których spiczaste koniuszki wyginały się jak zadarte noski ciżemek. I wyście też tam byli, sułtani z długimi fajkami, omdlewający z rozkoszy u boku bajader, giaury, szable tureckie, czapki frygijskie, a przede wszystkim wy, mdłe wizerunki dytyrambicznych krain, które ukazujecie nam naraz palmy i jodły, lwy na prawo, tygrysy na lewo, minarety tatarskie na horyzoncie, na pierwszym planie rzymskie ruiny, przyklękające wielbłądy *** a wszystko to otoczone starannie wypielęgnowanym lasem dziewiczym i przeszyte prostopadłym promieniem słońca".
Gustaw Flaubert
Według Flauberta Emma Bovary była piękną kobietą. Ciemnowłosą, wielkooką marzycielką, wciąż zadumaną, zapatrzoną w siebie. Fraiche Passiflore także urody odmówić nie można. Ale jest to urok Emmy Bovary, mylący kicz z romantyzmem, bogactwo z przeładowaniem, czułość z czułostkowością, słodycz z uduchowianiem a przepych z elegancją.
Sentymentalny, słodko- owocowy zapach dla mojego nosa jest przeładowany, zbyt ozdobny by jego uroda oceniona mogła być wyżej niż specyficzny wdzięk jarmarcznych ozdóbek pełnych kotów, kwiatów, serduszek, jednorożców, złoceń, opalizującego lakieru i różowego plastiku.
Fraiche Passiflore na mojej skórze otwiera się owocowo, czysto i odrobinę syntetycznie. Chwilę później, gdy pojawiają się nuty kwiatowe zapach wypłaszcza się i staje się niemożliwie egzaltowany (o ile zapach może być egzaltowany), mimo umiarkowanej intensywności jest duszący, nazbyt słodki, omdlewający na aksamitnej otomanie niby delikatna a histeryczna dama z dawnych wieków, która z domu nie wychodzi bez flakonika soli trzeźwiących.
Zdecydowanie nie dla mnie.
Trwałość dobra, pięciogodzinna.
Flakon ładny
Używam tego produktu od: kilku dni
Ilość zużytych opakowań: odlewka