Z zapachami Zary poznaje się od kilku lat, najczęściej z okazji wyprzedaży zdarza mi się kupić zapachy za grosze, choć ich ceny regularne i tak są atrakcyjne. To co moim zdaniem wyróżnia zapachy z Zary to ich trwałość (mam na myśli głównie mój nr 1 czyli Gardenie) ale również świetnie kompozycje zapachowe, które w mniejszym bądź większym stopniu ale darzę sympatią.
Oriental był na mojej liście do wypróbowania i oto udało mi się kupić w fajnej cenie 150 ml tego zapachu w ciekawym limitowanym flakonie. Za flakon złapany w aplikacji online zapłaciłam na początku wyprzedaży 40zł, więc śmiesznie tanio, być może teraz jest jeszcze taniej.
Jeśli chodzi o zapach, to zdecydowanie mój zapachowy typ. Chwilę po spryskaniu nadgarstka zapach jest bardzo ostry i tak pikantny, aż ma się wrażenie, że palący. Jest w nim również jakiś element gorzkiego kadzidła, które bardzo krótko ale jednak wybrzmiewa dość mocno ale ja lubię takie dziwadła. U mnie zapach choć wysładza się najszybciej z zapachów które posiadam, to i tak dla tego zapachu trzeba dać porządne kilka minut nim zapach się lekko 'oswoi'. Na samym początku dość mocno wyczuwam cedr, bardzo dużo w asyście drzewa sandałowego. Po upływie kilku minut zapach zaczyna 'mięknąć' i czuć wreszcie taką waniliową podusię z delikatną kwiatową nutą, która w zderzeniu z tym szorstkim, surowym cedrem jest po prostu piękna. Po jakiś 10-15 minutach zapach mam wrażenie, kończy się rozwijać i staje się słodziakiem takim, że hej. Jest baaaardzo karmelowo, po prostu kiedy zatopię nos w nadgarstku i zamknę oczy od razy wyobrażam sobie płynny, słodki karmel na waniliowych lodach z Maczka - moje ulubione połączenie. Choć to dziwne bo ten aromat karmelu w pewnym momencie już na sam koniec traci te orientalne echo i czuć wyłącznie słodycz, to mnie ten zapach nie męczy. W tym karmelu jest coś takiego, że choć jest bardzo słodki to jest stonowany, przemyślany, nie szalony i tandetny.
Ja sugeruję ten zapach wyłącznie zimą. W chłodniejszych, wręcz lekko mroźnych temperaturach nosiło mi się najlepiej ten zapach. Nie wyobrażam go sobie upalnym latem, wiosną.
Co do trwałość to spośród wszytskich zapachów Zary, które posiadam te EDT jest najmniej trwałe. Aż ciężko w to uwierzyć, bo trwałość jest po prostu słaba. U mnie niektóre drogeryjne (!) mgiełki pachną o wiele dłużej, niż ten zapach. Oriental czuję na sobie max 3-3,5 godziny. Potem zapach znika, jakby się ulatniał, nie czuję nawet śladu po nim zbliżając nos do nadgarstka. Nie jest to zapach o szerokiej projekcji, którym przesiąkną szaliki czy apaszki. Bardzo żałuję bo spodziewałam się projekcji i trwałości zbliżonej do Gardenii, od której pod koniec dnia aż mi pulsują skronie tak mocno wyczuwam ją nadal. Tutaj mamy absolutne przeciwieństwo i zapach, krótko raczy nas swoją obecnością. Szkoda, jednak co do kompozycji zapachowej nie mogę się przyczepić za nic. Zapach choć nie jest jakiś szczególnie złożony a raczej prostolinijny, to jak na zapach z odzieżowej sieciówki jakościowo bardzo dobry i przemyślany. Nie wiem czy skuszę się ponownie, być może kiedyś żeby przypomnieć sobie tę karmelowo-orientalną słodycz. Nie jest to zapach najwyższych lotów, co to, to nie. Jednak ma swoją klasę, i ciężko uwierzyć, że kosztuje grosze. Nie jest to zapach też szczególnie rozkwitający na skórze, który zaskoczy nas jakimiś niespodziewanym orientalnym zapachem jednak jak wspomniałam trzyma poziom, gdyby nie ta kiepska trwałość byłby moim hitem.