Playboy Miami EDT 

Ten produkt nigdy nie trafiłby do mojego domu, gdyby nie trzy czynniki. Pierwszym jest niska cena, drugim zły gust zapachowy rodzicielki, a trzecim pośpiech i kombinowanie imieninowego prezentu "na wczoraj". Rzecz jasna nie popsułem prezentu mówiąc ojcu jaki shit dostał, bo choć miałem na to ochotę, to jednak to prezent. Nie dałem również reprymendy matce i... wszystkim na dobre to wyszło, ale wróćmy z tematów okolicznościowych i przejdźmy do samego zapachu. Playboy Miami to świetnie marketingowo nadmuchany produkt, będący jedną z kilku dostępnych na rynku perfumeryjnym wersji, nie tylko wód toaletowych, ale i w ogóle serii kosmetycznych. Do wersji Miami rzecz jasna dopisana jest ideologia, o "uroczym pewnym siebie uwodzicielu z nadmorskich kurortów". Very zabawne :D Właśnie wyobraziłem sobie mojego ojca w plażowych szortach, który jako obrońca barowej boazerii, wypsikał się Playboyem Miami i nagle robi się z niego Master of Seduction. Patrząc na spoty reklamowe firmy ( http://www.youtube.com/watch?v=M-IaMOirAJw ) trudno nie odnieść wrażenia, że warunkowanie klasyczne ma się świetnie bo zapach, jest w top 10 rossmana ^^ W każdym razie robię test wody i spryskuję nią ogoloną twarz. Nie mam pojęcia dlaczego, ale od początku do końca, czuję cytrusy. Lekko syntetyczne. I nawet przechodzenie od otwarcia do zejścia, różni się tylko intensywnością, z jaką cytrusy są wyczuwalne. Całość nie trwa długo, bo do 4 godzin; jeśli chodzi o projekcję to przez pierwszą godzinę lekko ponad przeciętnej, a później bliiiiiiisko przy ciele. Na koniec tego wszystkiego rodzi się pytanie: Czy Playboy Miami to zła woda? Odpowiedz, na to pytanie znajdą przyszli jej nabywcy, testerzy, pasjonaci czy hejterzy. Ja mogę podzielić się tylko swoimi przemyśleniami. Dla mnie to robienie na siłę z plaży w Łebie Miami Beach, oraz z bladych jak córki młynarza cukierków z dwudziestokilową nadwagą, miss mokrego podkoszulka. Używam tego produktu od: Nie używam. Spróbowałem 2 razy. Ilość zużytych opakowań: 100 ml