Maskę kupiłam w Action. Ilekroć wchodzę do tego sklepu, pierwsze kroki kieruję do działu z kosmetykami. I chyba nigdy jeszcze nie zdarzyło się, żebym wyszła z pustymi rękoma. A podczas ostatniej wizyty znalazłam takiego oto ładnego kaktusa, który mocno mnie zaciekawił, więc wylądował w koszyku.
Moje włosy to wysokopory, typ wurly. Plączą się, puszą, są szorstkie i matowe. Szybko się przetłuszczają, więc myję je niemal codziennie metodą OMO. Niewiele kosmetyków daje sobie z nimi radę, miejcie to na uwadze, czytając dalszą część recenzji.
Opakowanie to saszetka, w której mieści się 50 ml produktu. Średnio lubię takie rozwiązanie... Na wyjazd może okej, ale w domu mało wygodne i mało ekonomiczne. Zapach maski jest bardzo ładny, określiłabym go jako świeży. Podczas aplikacji nie jest zbyt intensywny, a na włosach po chwili ginie. Konsystencja to coś, co mnie naprawdę zaskoczyło i mówiąc szczerze - negatywnie. Otóż maska jest bardzo gęsta, wręcz zbita, a co gorsza tłustawa. Moim pierwszym skojarzeniem była wazelina... Przez to aplikacja jest utrudniona. Zazwyczaj odżywki czy maski wgniatam we włosy, aby skręt był lepszy, ale w tym przypadku było to nie lada wyzwaniem. Maska zamiast wnikać we włosy najzwyczajniej w świecie z nich spadała... Raz, że było to kiepską zabawą, a dwa, że wydajność spadła - 50 ml wystarczyło mi na 4 użycia, co w mojej ocenie jest słabym wynikiem.
Jeżeli chodzi o skład (nie jest dodany w KWC), to nie jest źle, ale szału też nie ma... Na trzecim miejscu gliceryna, która jest humektantem i może puszyć włosy, dalej m. in. emulgator, masło shea, ekstrakt z kwiatów kaktusa, olej avocado, konserwanty naturalne, Phenoxyethanol, alkohol, który może wysuszać włosy (Isopropyl Alkohol) i Hexyl Cinnamal (potencjalnie alergenny, ale tutaj jest na ostatnim miejscu w składzie, za zapachem).
Maskę nakładałam zarówno, jako pierwsze "O" w OMO, jak również drugie.
1. Pierwsze "O" (na czas mycia włosów szamponem, czyli około 2-3 minuty) - maska ułatwia rozczesywanie włosów, nie obciąża ich, łatwo się ją spłukuje, mimo przedziwnej konsystencji. W tej konfiguracji sprawdziła się w miarę okej.
2. Drugie "O" (na około 5-10 minut) - tu już było nieco gorzej. Przede wszystkim maska sprawiała, że włosy były bardziej spuszone niż zazwyczaj. Pewnie to "zasługa" nieszczęsnej gliceryny wysoko w składzie, na którą tak właśnie reagują moje włosy. Na szczęście maska nie obciążała włosów, nie robiła z nich smętnych strąków, a tego się trochę obawiałam ze względu na tłustą konsystencję. Nie zauważyłam, aby jakkolwiek utrudniała stylizację włosów. To, co mi się podobało, to blask, który im nadawała. Moje włosy z natury są matowe, a po użyciu tego produktu zyskały ładny, zdrowy połysk, dzięki któremu wyglądały po prostu lepiej, mimo nieco większego puchu. Nie odnotowałam, aby po 4 zastosowaniach maski włosy były bardziej nawilżone, odżywione czy jakkolwiek zregenerowane, ale też mówiąc szczerze, nie oczekiwałam tego. W mojej ocenie efekty takie możemy uzyskać dzięki kompleksowej pielęgnacji, dbaniu o utrzymanie równowagi PEH itd.
Podsumowując, recenzowana maska nie jest zła, ale mimo jej niskiej ceny, raczej nie kupię ponownie. Być może skuszę się na inną wersję, licząc, że będzie mieć inną konsystencję, bardziej "przyjemną".
Zalety:
- nadaje włosom zdrowy blask
- nie obciąża włosów
- ułatwia rozczesywanie włosów
- łatwo się spłukuje
- niska cena
- zapach
Wady:
- nałożona jako drugie "O" w OMO puszy włosy
- gęsta, tłusta konsystencja, utrudniająca aplikację
- wydajność
- opakowanie
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie