Cud z natury, który w jedną noc odmieni nasze stópki do tego stopnia, że wcisną się nawet w pantofelek Kopciuszka ;)
Krem-maść zakupiłam, gdyż przemawiała do mnie jego nazwa a ja akurat potrzebowałam"cudownego" kosmetyku, który zregeneruje moje stopy. Stopy, które wymagają ciągłego nawilżenia.
Suche pięty w okresie letnim to moja zmora od kilku lat. Marzyłam o kremie lub maści, które pozwolą mi na luksus, jakim jest choćby dzienny odpoczynek od wcierania kremików w stopy. I tu, buuuum, jakieś magiczne moce zadziałały i moje marzenie stało się faktem. Idę, kupuję, smaruję i ONA działa!!! Ona, gdyż to jednak bardziej maść aniżeli krem. Jest gęsta, treściwa i przede wszystkim tłusta :/ Na tyle tłusta, że nasze pierwsze spotkanie nie było łatwe... Po nałożeniu w zagłębienie dłoni takiej ilości jaką stosuję w przypadku kremów do stóp i wykorzystaniu połowy, pozostała część wylądowała w chusteczce i finalnie w koszu.
To oznacza, że wydajność tuby jest o 50% lepsza niż innych kremów o tej samej pojemności, czyli w tym przypadku mowa o 50 ml. Ogromny plus za wydajność :)
Wyjątkowa receptura kremu-maści, zawiera 7 drogocennych, naturalnych składników: wosk pszczeli, wosk z wilczomlecza, oliwę z oliwek, masło cupuaçu, masło shea, olejek ze słodkich migdałów oraz antybakteryjny olejek z drzewa herbacianego. Zapewne dzięki tym "cudownym" składnikom krem-maść tworzy na skórze niezwykle odżywczy opatrunek. Z uwagi na jego dość tłustą formułę, zawsze stosuję go na noc a potem zakładam cieniutkie skarpetki/stopki. Tuż po aplikacji nie polecam chodzenia w klapkach czy też boso, gdyż stopy mogą być wówczas bardzo śliskie.
Produkt doskonale nawilża stopy. Wyglądają one na mega wypoczęte, niczym po zabiegu w salonie. Stópki są zmiękczone, wygładzone a także głęboko nawilżone, co jest bardzo odczuwalne rano. Szorstka i popękana skóra znika po kilku użyciach. Trzeba pamiętać jednak, aby wcześniej stopy wymoczyć, użyć pilnika i ewentualnie peelingu. Kolejnym etapem jest dopiero krem-maść.
To doskonała terapia skutecznie zapobiegająca przesuszeniom i kojąca popękaną skórę naszych stópek.
Tytułowy magiczny cud to zapewne efekt działania kremu-maści, czyli intensywnie zmiękczony i wygładzony naskórek od pierwszego użycia. Fajne jest to, że maść pozostawia ochronny film na stopach, co odczuwam przez cały dzień w sandałkach. Nie odczuwałam takiej nieprzyjemnej suchości stóp, spowodowanej rogowaceniem naskórka, głównie w upalne dni.
Kolejny plus ze stosowania to fakt, że efekt zadbanych stóp utrzymuje się bardzo długo. Nie jest on chwilowy.
Dla mnie ten produkt jest może nie tyle cudem, bo to mocno oczywiście przesadzone, ale przede wszystkim przyjacielem stóp. Być może na cały rok. W okresie letnim, kiedy stosowałam go około 3 razy w tygodniu, spisał się na medal. Będę kontynuować tę naszą przygodę, gdyż zapowiada się na związek z elementami miłości...
Dodam, że nie każdemu może spodobać się naturalny zapach olejku z drzewa herbacianego, który jest tu najbardziej wyczuwalny. Ja, kocham wszystkie naturalne mazidła i dla mnie jest mega ;)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie