Moje usta stanowią dla mnie niezwykłe wyzwanie. Ich pielęgnacja do istne piekło i obecnie ratuje mnie jedynie maść z witaminą A, ale tylko z Hasco Lek. Wszystkie pomadki, sztyfty i inne mazidła, które niegdyś nawet dawały radę, dziś są bezużyteczne, a w drogerii mijając półkę z takimi specyfikami tylko rzucam okiem beznamiętnie. Preparat od SVR kupiłam więc z czystej ciekawości, gdy oglądając serię kosmetyków w aptece tej firmy zauważyłam coś do ust. Bez wiary i bez nadziei na lepsze jutro zakupiłam i choć wciąż nie stanowi dla mnie żadnego ratunku, to jednak jakieś działanie na moje usta ma, a to już jest coś…
- OPAKOWANIE: w tekturowym, niewielkim pudełku znajduje się mała tubka o aptecznej, prostej szacie graficznej. Wyposażona w wygodny dzióbek z malutkim otworem pozwala dozować odpowiednią ilość kosmetyku. Zamknięcie stanowi nakrętka, która dzięki gwintowi dobrze trzyma się opakowania i wrzucona do kieszeni, torebki czy kosmetyczki dobrze chroni.
Tubka wykonana jest z miękkiego plastiku i z czasem, wraz z ubywaniem kosmetyku, „wsysa się” do środka od nacisku, ale nie wygląda to nieteistycznie.
- KONSYSTENCJA: preparat posiada gęstą formułę, coś w stylu zabielonej wazeliny, ale nie jest tak tłusta i lepka jak wspomniana wazelina. Nie wchłania się całkowicie w skórę, pozostawiając na ustach ochronny film, który nie jest ani ciężki, ani ślisko- tłusty, ani lepki. Kosmetyk komfortowo się nosi
- ZAPACH: brak
- DZIAŁANIE: jak wspomniałam, balsam nie wchłania się całkowicie, a pozostały na wargach film stanowi barierę ochronną przez chłodem i utratą wilgoci z głębszych warstw naskórka, a to ważne bo odwodnienie, które mnie męczy dotyka również skórę ust (stąd takie problemy z pielęgnacją tego wrażliwego miejsca).
Ponadto czuję naprawczą moc kosmetyku, który koi i regeneruje moją umęczoną skórę, którą podrażniają zewnętrzne czynniki, ale też czasem jest już też zmęczona maścią z witaminą A i nałożenie „czegoś innego” przynosi ulgę. Balsam przyjemnie nawilża i zmiękcza naskórek.
Mały problem polega na tym, że w ciągu dnia nie do końca się sprawdza bo się ściera gdy np. mówię. Nie musze w tym czasie pić, czy spożywać posiłku, on po prostu znika i odczuwam potrzebę ponownej aplikacji. Dlatego najbardziej lubię ten balsam nakładać na noc, daję mu czas na zregenerowanie naskórka. W chłodne miesiące nakładałam go też przed wyjściem na zewnątrz, ale aplikację musiałam powtarzać. I, o czym już wspomniałam, czasem stosuję go w trakcie dnia, żeby usta odpoczęły od maści z witaminą A, choć na chwilę. Później do niej wracam, ale balsam SVR w tym czasie zdąży ukoić moje usta.
Nie jest to mój ratunek, ale mimo to, jako skuteczna odskocznia od maści, zagościł u mnie i nie wyleciał po tygodniu bezowocnych starań. Zużyłam jedną tubkę i kupiłam kolejną, co dawno się nie zdarzyło. Zazwyczaj testowane produkty do ust lądują gdzieś w otchłani zapomnienia po kilku dniach stosowania, a przy mnie trwa wciąż niezawodna maść witaminowa. Produkt SVR stanowi nadzieję i jest miłą odskocznią, ale nie alternatywą.
Zalety:
- wygodne opakowanie
- pozostawia ochronny film
- chroni przed chłodem
- nie obciążą i nie pozostawia tłustej czy lepkiej warstwy
- koi
- regeneruje
- przywraca komfort podrażnionemu naskórkowi
Wady:
- w dzień szybko się ściera
- dla mnie, walczącej z odwodnieniem, działanie pielęgnacyjne, nawilżające mogłoby być silniejsze
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie