Avon Planet Spa, The Freshness Ritual with Himalayan Moringa, Refreshing Face Mask Odświeżająca maseczka do twarzy z ekstraktem z nasion moringa

Maseczka w zielonej tubce. Konsystencja żelowa prawie bezbarwna, przeźroczysta. W miarę dobrze nakłada się ją na twarz. Lekko chłodzi. Nie za bardzo odświeża. Zapach średnio fajny. Ogólnie maseczka nic takiego nie zdziałała. Tania. Mało wydajna. Zmywamy wodą.

Maskę można kupić w internecie za mniej niż 10 zł (ja zdobyłam za 6 zł). Opakowanie o pojemności 75 ml, matowe i minimalistycznie zdobione. Maska ma za zadanie oczyszczać, odświeżać i nadawać blask skórze. Czy faktycznie to robi? Zacznę od tego, że na opakowaniu nie ma informacji jak długo powinno się trzymać maskę na twarzy. Instrukcja brzmi tak, jakby należało nałożyć produkt, a następnie od razu go zmyć. Tym bardziej, że miałam już kilka masek od Avon (w tym z serii Planet Spa) i zawsze producent umieszczał na tubce informację o zalecanym czasie trzymania maski. Za pierwszym razem nałożyłam ją na około 10 minut, a później na niecałą minutę. Efekty były takie same, więc może rzeczywiście maskę można od razu zmywać. Tym bardziej, że lekko podrażnia mi oczy, a jest to prawdopodobnie spowodowane po prostu bardzo świeżym zapachem, takim jaki na początku ma mocno miętowa guma do żucia. Skoro już jesteśmy przy zapachu, to jest on rzeczywiście orzeźwiający, ale niestety męski. Kojarzy mi się z pianką do golenia taty, którą pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Nie pasuje mi do kobiecego spa. Konsystencja żelowa, łatwo się rozprowadza na twarzy, mimo lepkości. Zmywanie jest trochę bardziej czasochłonne. A jakie są efekty? No niestety żadne. Nie czuję dogłębnego oczyszczenia, wygładzenia też nie ma (ogólnie mam gładką cerę, ale niektóre maski potrafią podkręcić efekt), o nadaniu cerze blasku nawet nie wspomnę - zrobiła się wręcz bardziej matowa, w taki niezdrowy sposób. Dla tłustej skóry byłaby to raczej zaleta, ale mojej mieszanej, głównie suchej niezbyt to pasuje. Maska nie robi więc nic pozytywnego, ale też nic bardzo negatywnego. Używanie tej maski jest dla mnie bezsensowne, ale myślę, że może się sprawdzić w pewnych okolicznościach (np odświeżenie twarzy w gorący dzień). Według mnie jest to produkt raczej dla mężczyzn. Z tego względu, że maska miała być głównie kosmetykiem odświeżającym i taka rzeczywiście jest, daję 3 gwiazdki, ale nie kupię ponownie.

Bardzo lubię maseczki Avon Planet Spa, a recenzowana wyjątkowo mnie oczarowała zapachem-świeży, miętowy z morską nutą, mi osobiście przypomina szampon Joanna Naturia z miętą i wrzosem. Bardzo umila pobyt maseczki na twarzy, z takim zapachem małe domowe spa wieczorem to mega przyjemność. Maseczka z założenia jest odświeżająca i tę funkcję spełnia świetnie-zarówno podczas noszenia a twarzy(ja nakładam ją na ok. 15 minut) jak i po jej zmyciu. Skóra przy tej maseczce jest odświeżona, lekko oczyszczona oraz zmatowiona. Maseczka jej nie wysusza ani nie podrażnia, twarz po jej zmyciu jest miękka i nie ściągnięta. Fajnie sprawdza się przed wyjściem gdy chcemy skórę odświeżyć oraz delikatnie zmatowić przed makijażem. Może nie robi cudów i efektu wow, ale mi się jej używa bardzo przyjemnie-dla mnie jest to bardzo ważne w gotowych maseczkach do twarzy, które traktuję jako kosmetyk dodatkowy typu umilacz, w tym przypadku właściwości użytkowe powinny być przyjemne. Produkt jest gęsty i żelowy, nie spływa z twarzy, ale też troszkę topornie się zmywa(jak na przejrzystą i żelową formułę). Opakowanie w tubce to duża wygoda, tutaj jest zamknięcie na klik oraz możliwość rozcięcia opakowania pod koniec kosmetyku.

Lubię maseczki z serii Planet Spa , ogółem to lubię kupić sobie maskę w tubie czy słoiczku , bo te jednorazowe saszety jakoś do mnie nie przemawiają . Na zakup tej zdecydowałam się właściwie tylko dlatego , że jeszcze jej nie testowałam , a to , że w zamyśle ma być odświeżająca bardzo mi się spodobało - jako posiadaczka cery mieszanej lubię takie formuły . Zużyłam cała i śmiało mogę stwierdzić , że szkoda na nią kasy - nawet tą niecałą dyszkę na promocji . Ona praktycznie nic nie robi . Jeśli chodzi o opakowanie , jest to wygodna i dość miękka plastikowa tubka którą bez problemu można rozciąć by zużyć zawartość do końca . Estetyczna grafika , całość miła dla oka . Zatyczka nie zacina się i nie łamie . Maska ma typowo żelową dość gęstą konsystencję ( nie jest za gęsta i nie sprawia trudności , przy wydobyciu z opakowania ) jest niby transparentna , ale takie leciutkie zabarwienie na zieleń widzę . Zapach faktycznie rześki z lekką nutką mięty , nie wadzi mi ale też serca nie podbił . Nie ma żadnego problemu z tym , by zaaplikować maskę na twarz , czy używamy do tego celu pędzla do masek czy opuszków palców , całość rozkłada się równomierną warstwą , nie tworzą się prześwity , maska nie roluje się i nie grudkuje . Nie spływa z twarzy i nie zostawia nam poczucia nieprzyjemnego oblepienia . Trzymałam ją na twarzy zazwyczaj kwadrans ( zawsze tak robię ) po czym zmywałam . Zmywanie nie jest kłopotliwe : wystarczy odrobinę chęci i ciepłej wody . Jeśli chodzi o jej działanie odświeżające to moim zdaniem chodzi tutaj o uczucie leciutkiego chłodu , które towarzyszy mam gdy mamy tą maseczkę nałożoną . Po zmyciu odświeżenia czy też uczucia nawet delikatnie oczyszczonej , oddychającej cery nie ma . Owszem ma lekkie działanie matujące i delikatnie wygładzające , ale jest to efekt który u mnie trwa w porywach do 4 godzin... Na szczęście nie uczula i nie podrażnia . Chętnie napisałabym coś więcej , no ale w przypadku tego produktu nie da rady się rozpisać . Planet Spa ma w swojej rodzince naprawdę super maseczki , dlatego tą można sobie śmiało odpuścić . Szału nie ma .