Produkt ten otrzymujemy w bardzo zgrabnej, szklanej buteleczce z czarną nakrętką. Pojemność jego jest standardowa - 30 ml. Bardzo podoba mi się, że producent załączył pompkę (niestety NARS i Estee Lauder jeszcze nie wpadli na ten pomysł, o nie, sorki, NARS wpadł, ale pompkę trzeba sobie samemu dokupić). Owa pompka dozuje dokładnie tyle produktu, ile mamy ochotę, bez zacinania. Jedyny mankament, że się brudzi, ale to jest normalne. W razie potrzeby ten dozownik można odkręcić i wydłubać sobie resztki produktu z opakowania.
Mój odcień to 02, najjaśniejszy z dostępnych (jest to delikatny żółtek), jest ciutkę jaśniejszy niż NARS Gobi, jednak po chwili minimalnie ciemnieje (ale nie na tyle, żeby być kolorystycznie jak NARS, wciąż jest jaśniejszy). Konsystencja jest dość rzadka, rzadsza niż wspomniany Estee Lauder, ale nie tak rzadka, żeby nam spływała przy nakładaniu.
Wydajność taka sama, jak przy innych podkładach, pamiętam, że kiedy go miałam w swoich zbiorach to przez dłuższy czas używałam tylko jego i po 3 miesiącach nie miałam 2/5 opakowania, ale myślę, że to taki normalny czas, jak ktoś używa tylko jednego podkładu. Ja mam przeważnie +10 w swojej kolekcji, także używam ciągle inny i ciężko mi stwierdzić, na ile jeden starcza, ale jak widac z Lastingiem się udało.
Nakładanie nie nastręcza żadnych trudności, jednak żeby moja twarz wyglądała porządnie muszę użyć dwie, a czasami dwie i pół pompki (nie dociskam jej jednak do końca, więc liczmy, że jest to całościowo 1,5 pompki), co dla mnie jest trochę śmieszne, bo żadnego innego podkładu nie muszę używać aż tak dużo. A tego niestety trzeba, żeby w ogóle jakiś efekt na twarzy był.
Po nałożeniu faktycznie stapia się ze skórą, jest ona wyrównania, małe niedoskonałości przykryte i wygląda się świeżo, faktycznie daje takie satynowo-matowe wykończenie, problemem dla niektórych może być jednak słabe krycie, maksymalnie średnie można nim osiągnąć, ale trzeba się liczyć z tym, że wtedy 1,5 pompki musowo trzeba nałożyć. Skóra jest delikatnie rozświetlona, pory są niewidoczne. Ja oczywiście wszystko potem jeszcze przypudrowuję i generalnie późniejsze zachowywanie się tego podkładu w dużej mierze zależy od pudru, jakim to zrobię. Najlepiej się trzyma przy NARSowym Reflecting, najsłabiej przy Chanel Les Beiges i przy Meteorytach. Przy dwóch ostatnich ma tendencję do zbierania się w zmarszczkach po kilku godzinach.
Z ciekawości próbowałam go też pod oczy, niestety włazi w zmarszczki mimiczne i nie wygląda to dobrze, czyli korektor pod oczy być musi.
Po 7-8 godzinach noszenia ma tendencje do lekkiego ścierania, ale wciąż skóra wygląda dobrze, jednak czasami wieczorem, kiedy zmywam makijaż jestem nieco zaskoczona tym, jak małą ilość go widzę na waciku w porównaniu do tego, że nałożyłam rano dwie pompki. No i to 14 godzin trwałości to można między bajki włożyć. Ale, mimo wszystko - cera wciąż wygląda ok po tych 8 godzinach, także nie wiem, jak on to robi. Nie wysusza, nie przetłuszcza, nie powoduje uczulenia. Acha, zapomniałabym - lubi się ścierać koło nosa najbardziej:)
Posiada filtr 20, dla niektórych to może ważne, dla mnie nie ma specjalnie znaczenia.
Podsumowując - jest to podkład dla niewymagających cer, szczególnie mieszanych i tłustych, o maksymalnie średnim stopniu krycia, niestety na minus jest wydajność i to, że ściera się lekko w ciągu dnia. Jednak bardzo ładnie wygląda na buzi. Czy to jednak wystarczająco, żeby wydać na niego tyle pieniędzy? Ja nie wiem, czy kupiłabym ponownie. Byly dni, kiedy byłam w nim zakochana i były takie, kiedy nie podobał mi się na mojej twarzy, od podkładu z tej półki cenowej oczekuję czegoś więcej, po prostu nie zachwycił mnie, tak jak np. NARS. Ale nie jest to podkład zły, absolutnie nie. Wydaje mi się, że wiele dziewczyn może być z niego zadowolonych, być może to ja mam zbyt wysokie wymagania.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie