Kończę pierwsze opakowanie i stanę zaraz przed dylematem, czy szukać dalej czegoś podobnego w niższej cenie, czy zamówić pewniaka.
Trzy słowa o mojej skórze i efekcie, jaki lubię w makijażu:
Skóra normalna, ostatnio potrafi się lekko przesuszać, lekko naczynkowa, trochę skłonna do zaskórników w strefie T [zwłaszcza okresowo ;) ], do tego sporo piegów, jasna karnacja, preferująca neutralne, bądź lekko żółtawe odcienie. W makijażu na co dzień zależy mi na lekkim-średnim kryciu, które można budować (tak, żebym mogła nałożyć produktu mało i uzyskać mega naturalny efekt, bądź budować krycie, gdy chcę się pomalować na wieczór / na imprezy okolicznościowe, bez potrzeby kupowania osobnego podkładu!). Preferuję produkty nawilżające, rozświetlające, które dadzą skórze komfort w noszeniu cały dzień, nie ściągną jej, nie zrobią płaskiego matu, ani nie wejdą w pory w trakcie dnia.
Podkład Lancome w zasadzie spełnia wszystkie moje wymagania, które opisałam powyżej. Może nie jest to podkład typu long-lasting, potrafi się lekko zetrzeć z nosa, czy jego skrzydełek po wielu godzinach noszenia, ale dalej wygląda bardzo naturalnie, nie jak maska.
Bardzo podoba mi się jego wykończenie. Czasami nakładam go również w okolicy oczu, bo tak ładnie rozświetla - dodatkowo mój odcień 005 ma lekko żółtawy pigment, więc świetnie się sprawdza w tym zakresie. Dobrze współpracuje z tańszymi i droższymi pudrami, więc to też raczej świadczy o jego klasie.
W ciągu dnia nie wchodzi w pory, nie podkreśla suchych miejsc. W cieplejsze bądź bardziej aktywne dni może się nieco bardziej wyświecać, więc jeśli ktoś lubi mieć błysk pod kontrolą to podchodziłabym z rezerwą. Jak dla mnie makijaż wygląda wtedy jeszcze bardziej naturalnie i lekko, więc mi to kompletnie nie przeszkadza.
Krycie faktycznie lekkie do średniego, można je budować bez przerysowanego efektu w makijażu. Używam go zarówno na co dzień do lekkiego makijażu typu podkład puder i maskara, jak i na imprezy, gdzie pojawia się bronzer, róż, rozświetlacz, pomalowane oko i usta. Piegi lekko przebijają, ale koloryt skóry jest ładnie ujednolicony, rozszerzone naczynka w okolicy nosa zakryte (z utrwalonym rumieniem czy większymi teleangiektazjami może być już trudniej). Skóra wygląda promiennie, zdrowo, jest ładnie rozświetlona, ale bez wyraźnych drobin brokatu, efekt w moim odczuciu jest taki, jaki ma być - widać, że makijaż jest, ale w naturalnym i lekkim wydaniu. Moja skóra bardzo dobrze go toleruje.
Z rozświetlających / lekkich / nawilżających podkładów, które testowałam chyba ten podobał mi się dotychczas najbardziej. Waham się cały czas, czy testować inne, czy kupić tego pewniaka ponownie. Mam jeszcze jeden podkład na stanie z Shiseido, ale oceniam go znacząco słabiej. Natomiast jeśli Wasze oczekiwania pokrywają się z moimi i możecie sobie pozwolić na Teint Miracle, to zdecydowanie polecam :)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie