Catrice Powerfull 5 Lip Balm Balsam do ust

Mam obecnie tą pomadkę z catrice w kolorze 40. Jest to pomadka nie tylko z pięknym kolorem który mimo ciemnego odcienia nadal wygląda naturalnie ale też o zastosowaniu pielęgnacyjnymi. Ten produkt to must have dla naszych ust.

Uwielbiam wszelkie koloryzujące balsamy do ust i wciąż szukam tych najlepszych, które mają idealny stosunek krycia i koloru do formuły. Ten balsam najpierw kupiłam w kolorze 020, który okazał się dla mnie za ciepły i źle się w nim czułam. Potem dokupiłam jeszcze kolor 040 i to był strzał w 10! Piękny, nieoczywisty kolor , trochę różowy, trochę brązowy a trochę fioletowy. Boski! Formuła też jest bezbłędna - balsam łatwo się rozprowadza, nawilża usta i pokrywa je delikatnie i równomiernie kolorem. Ładnie się zjada i łatwo go dołożyć bez lusterka. Cena również jest bardzo przystępna - kosztuje mniej niż 20 zl. A jakością powala kolegów z wyższej półki ;) Polecam każdemu kto szuka niewymagającego balsamu z lekkim kolorem na co dzień!

Oceniam kolory 030 i 040. Pierwszy to piękna jagodowa czerwień, drugi to totalny zamiennik Clinique Black Honey <3 Jestem zaskoczona jakością i długotrwałością nawilżenia i koloru obu. No fantastyczne są, chyba zrobię zapas, bo jak wiadomo jak coś jest hitem to trzeba wycofać... Na zdjęciu 030 na dole, 040 na górze, enjoy

W swoim posiadaniu mam odcień tego balsamu o numerku 030 Sweet Cherry, który nadaje ustom delikatny różowo - czerwony kolor. Bardzo podoba mi się też jego opakowanie, które w większości jest kartonowe/papierowe. Ten koloryzujący balsam rozprowadza się niezwykle łatwo, nie jest tępy w swojej konsystencji, ale nie jest też przesadnie miękki. Dla mnie ma konsystencję idealną. Działanie nawilżające tego balsamu jest zadowalające, nie uratuje bardzo popękanych ust, ale pozwala zatrzymać nawilżenie i do tego ślicznie się prezentuje. Subtelny kolor dodaje uroku, idealnie nadaje się do codziennego użytku, zwłaszcza gdy chcemy uzyskać naturalny efekt. Utrzymuje się całkiem dobrze, jeśli niczego nie dotykamy ustami, wiadomo, że po większym jedzeniu czy piciu potrzebna będzie reaplikacja.

Jakoś przypadkiem trafiłam na reckę tego balsamu, szukając czegoś, co nie jest szminką, ale nawilża usta i nadaje im jakiś odcień. Na pierwszy ogień poszedł odcień 040, czyli Addicting Cassis. Jeśli chodzi o "porzeczkowość", to nie kojarzy mi się w ten sposób. To taki odcień zgaszonego różu przełamanego brązem, czyli ciemnawy "nude". Fakt, że kolor jest dość intensywny, więc można użyć go mniej, jeśli chce się uzyskać przejrzysty efekt. Na ustach robi się taki bardzo miło "roztopiony", wyraźnie czuć nawilżenie. W zależności od odcienia ciucha wolę czasem coś chłodniejszego w odbiorze, dokupiłam więc 030, czyli Sweet Cherry. Tutaj odcień faktycznie jest bardziej różowy, ale ten róż nie jest też jaskrawy. W moim odczuciu są to eleganckie odcienie, które dają efekt krycia trochę mocniejszy niż barwiące sztyfty Nivea czy Yves Rocher, a z kolei nie są aż tak bardzo barwiące, jak mocno napigmentowane pomadki kremowe. Efekt nawilżenia oceniam jako komfortowy, usta lubią to uczucie. Być może na mocno spierzchniętych ustach niekoniecznie ten specyfik by się sprawdził, ale jeśli usta są w miarę nawilżane, bez spękań i odchodzących skórek, to z pewnością efekt będzie fajny. Zapach neutralny, w zasadzie go nie ma, co jest w sumie zaletą.

Balsamów nigdy dość, a już z kolorem - och i ach jako że jestem leniuszkiem makijażowym - jak coś spełnia parę funkcji to biorę bez dłuższego zastanowienia. Produkt kupiłam w czasie buszowania w szafach w drogerii. Wybrałam najjaśniejszy kolor z gamy, żeby przetestować działanie. Produkt zamknięty w kartonowym opakowanku, które okazało się zaskakująco solidne. Można spokojnie aplikować produkt bez lusterka, jak zwyczajny balsam. Kolor jest widoczny i trwały, ale nie wgryza się w usta jak tint - więc jak balsam "zjemy" to razem z kolorem. Zapach przyjemny, wydajność na co najmniej kilka miesięcy ciągłego stosowania. Formuła delikatna, kremowa, lekko "roztapia się" przy aplikacji. Odnośnie nawilżenia - dałabym mu 5/10. Delikatnie pielęgnuje, ale nie jest to żaden zamiennik intensywnie nawilżających kuracji. Błyszczykom nie dorasta do pięt jeśli chodzi o nawilżenie. Na okres zimowy dla mnie się absolutnie nie nadaje, a na pewno nie solo. Podsumowując - produkt jest naprawdę fajny, jeśli usta mamy generalnie zadbane. Na pewno wypróbuję ciemniejsze kolory i sprawdzę jak się trzymają. Nie nadaje się jeśli mamy naprawdę wysuszone usta - nie podkreśli suchości, ale nie poprawi kondycji skóry.

Długo szukałam pomadki do ust jak ta i jestem z niej bardzo zadowolona. Pomadka nadaje ustom delikatny, różowy odcień i nawilża usta podobnie jak większość klasycznych, bezbarwnych pomadek nawilżających (może trochę mniej :)). Dobrze się rozprowadza i nie trzeba specjalnie uważać, czy nie wyjedzie się poza kontur ust - jest to bardziej barwny balsam do ust niż szminka, nie zastyga itp. Ma ciekawe opakowanie, które jest wykonane częściowo... z papieru. Zdecydowanie polecam!

Posiadam kolor 040 addicting casis, podobno jest to tańszy zamiennik balsamu koloryzującego clinique w kolorze black honey. Nie testowałam go, ale na filmikach rzeczywistoście wyglądają bardzo podobnie. Błyszczyk jest bardzo kryjący, jeśli zależy nam na naturalniejszym, matowym efekcie, można odcisnąć po pomalowaniu usta w chusteczkę - kolor pozostanie, uzyskamy efekt tintu. Bardziej podoba mi się efekt po odciśnięciu, przy nakladaniu trzeba traktować go jak szminkę - łatwo wyjechać poza linię ust. W przyszłości może przetestuję jakiś inny kolor, polecam.

Calkiem niezle nawilza i zostawia calkiem intensywny kolor. Idealne polaczenie chapstick i lipstick - polecam. Aplikacja jest bardzo przyjemne. Opakowanie jest ekologiczne a zamykanie i otwieranie sprawia satysfakcje.