Od czasu do czasu sięgam po różnego rodzaju ampułki, które obiecują nieco bardziej zaawansowane efekty niż typowe serum do twarzy. Ten zestaw kupiłam jakiś czas temu w drogerii Douglas - przekonał mnie opis, skład i stosowanie na noc. Chciałam się przekonać na własnej skórze co to za niezwykłe efekty ma przynieść ten produkt, zwłaszcza, że cała linia Imperial jest dedykowana skórze już na granicy bycia dojrzałą jako przeciwzmarszczkowa kuracja i mocny zastrzyk energii.
Opakowanie to dość spore kartonowe pudełko, w którym znajduje się 10 szklanych ampułek. Nie do końca przekonało mnie to opakowanie. Zajmuje dużo miejsca, a w środku głównie pusta przestrzeń i mniejsze lub większe połacie kartonu. Wystarczyłoby zapakować te ampułki w coś mniejszego zamiast tak dużego pudełka, no ale pewnie nie robiłoby to wtedy aż tak dużego wrażenia.
Ampułki bardzo łatwo ułamać, i dobrze się z nich wydobywa płyn. Z żadną nie miałam problemu z otwarciem, jest to szybkie i naprawdę łatwe. Płyn ma żółty kolor, ale nie jest przejrzysty: to bardziej mleczna zawiesina w słonecznym kolorze. Na szczęście nie barwi skóry i nie zostawia zacieków, chociaż trzeba uważać przy aplikacji, bo gdy skapnie np. do zlewu to widać wyraźne żółte krople.
Serum jest raczej rzadkie, łatwo przepływa przez palce, więc lepiej nakładać je partiami w małych ilościach żeby nie spłynęło z twarzy. Jest praktycznie bezzapachowe, ja przynajmniej nie czułam żadnego konkretnego, wyraźnego zapachu. Pierwszy minus - mocno się klei. Paradoksalnie, skóra nie świeci się jakoś strasznie. Widać błysk, ale raczej standardowy jak po nałożeniu odżywczego serum. Natomiast pod palcami jest bardzo lepiące, lepiej nie dotykać twarzy i mieć związane włosy. Przez to czuć je na skórze, daje takie poczucie, że coś na niej jest, jest trochę obciążające. O tyle dobrze, że używa się go na noc, więc nie czuć długo tej ciężkości. Ja na serum nakładałam jeszcze później krem, ale jaki krem bym nie nałożyła, to wciąż czułam tę kleistość na twarzy. Nie było to super komfortowe, ale dla efektów byłam skłonna to przeboleć.
Producent obiecuje, że widoczne efekty można zaobserwować po 10 dniach czyli po zużyciu wszystkich ampułek. Czy tak jest naprawdę? I tak, i nie. Owszem, zauważyłam wyrównanie kolorytu i delikatne ujednolicenie skóry, zwłaszcza w miejscu, gdzie wciąż mam lekkie przebarwienia. Serum fajnie wygładza i delikatnie napina skórę. Zaraz po nałożeniu czułam za każdym razem subtelne mrowienie, takie przyjemne uczucie mówiące mi, że coś tam się dzieje. Jednak nie powiedziałabym, że efekt "anti-aging" jest jakiś spektakularny. Po prostu lekkie wygładzenie widocznych linii plus wyrównanie kolorytu. Nie zauważyłam aby ampułki wpłynęły na jędrność skóry, widocznie lepszą elastyczność, ogólnie młodszy wygląd skóry. Są bardzo w porządku pod względem działania, ale na tyle na ile jakieś po prostu dobre serum. Wydaje mi się, że jeśli coś się nazywa kuracją "beauty shot" to można mieć znacznie większe oczekiwania.
Jest to ciekawie i nietypowo podane serum napinające i wyrównujące koloryt. Dobre do przetestowania, ale raczej bez oczekiwań, że po 10 dniach zmieni skórę nie do poznania. Nie wiem czy wrócę, bo i cena nie zachęca, i ta lepkość po użyciu też jest trochę odpychająca. Myślę, że jest sporo innych intensywniejszych w działaniu kuracji na rynku, ale warto po nie sięgnąć jeśli nierówny koloryt i przebarwienia to nasze główne bolączki.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie