Tesori d'Oriente Doccia Crema Aromatica Fior di Loto e Karite Żel pod prysznic kwiat lotosu i masło shea

Opakowanie: Ładna, szaro-pomarańczowa tubka o nieco antycznej szacie graficznej, z zamykaniem na zatrzask, posiadająca dodatkowo metalowy łańcuch, dzięki któremu można zawiesić żel na uchwycie od prysznica Konsystencja: Średnio gęsty żel o perłowym kolorze, ma gładką i dość kremową konsystencję, dobrze rozprowadza się na ciele, stosunkowo niewiele się pieni Wydajność: Raczej niska, każdorazowo trzeba go trochę zużyć, aby umyć całe ciało Zapach: Teoretycznie powinien to być kwiat lotosu i masło shea, myślę, że mogę się z tym zgodzić, zapach jest ładny, lekko słodki, lekko kremowo-kwiatowy, choć jak na tę markę zaskakująco mało intensywny, w innych wariantach (a przetestowałam ich już sporo) zapach wydawał mi się mocniejszy Skład: Według jednej z popularnych aplikacji do sprawdzania składów 8/20, więc niezbyt dobrze Działanie: Produkt dobrze oczyszcza ciało oraz zmywa wszelkie zabrudzenia i antyperspirant, nie uczula i łatwo się zmywa, choć może nieco szczypać gdy użyty na skórze zaraz po goleniu; nie zauważyłam żadnych dodatkowych właściwości pielęgnujących Podsumowanie: Jak już wspomniałam, to już mój kolejny żel pod prysznic marki Tesori d'Oriente. Jest w większości aspektów taki jak pozostałe warianty - dobrze oczyszcza, ładnie się prezentuje, ma przyjemną konsystencję. Nieco gorzej wypada w kwestii zapachu, który choć przyjemny, to mniej intensywny w porównaniu do pozostałych. Ogólnie niezły produkt, nie zachwyca, ale sprawdza się poprawnie.

Już po pierwszym użyciu zrozumiałam, dlaczego tak podkreślone jest, że to żel perfumowany. Markę kojarzę z nietypowych jak na nasz rynek perfum, bo ich zapachy są orientalne, nie zawsze oczywiste, nie zawsze słodkie. Do tego tanie i w innych, niż szklane opakowaniach. Żelu nigdy stacjonarnie nie widziałam, gdy zauważyłam go w drogerii internetowej w promocji to kupiłam w ciemno bez wahania. Przede wszystkim zapach ewoluuje, jakby produkt rzeczywiście był w jakimś stopniu perfumami. Przy otwarciu i nałożeniu na skórę wydał mi się męski. Po rozsmarowaniu wyczułam ciepło masła shea, a po osuszeniu wydobyły się z niego kwiaty. Na skórze utrzymuje się nawet kilka godzin po prysznicu, dla mnie to rewelacyjny wynik. Co zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie to miękkość skóry, jakiej jeszcze nie doświadczyłam, a mówimy o produkcie myjącym, nie balsamie. Aż mam ochotę ciągle głaskać się po rękach. W przeciwieństwie do produktów perfumowanych, z jakimi miałam okazję się zetknąć tutaj nie odczułam przesuszenia skóry, wręcz przeciwnie, coś pielęgnującego. Nie jestem fanką takich opakowań, ani tuba, ani stojące na otwarciu. Zazwyczaj tego unikam. Żel jednak jest takiej konsystencji, że nie wycieka, nie brudzi okolic otwarcia, trzeba lekko ścisnąć tubę, żeby wyleciał. Jest dosyć gęsty, ale nie kremowy, koloru brudnego beżu, lekko perłowy, odrobinę przezroczysty. Porządnie oczyszcza, zmywa nawet zabrudzenia. Dla mnie odkrycie, z pewnością spróbuję innych wersji zapachowych, żeby sprawdzić czy tylko tym się różnią.