Chitone Care Soothing Foam Pianka łagodząca podrażnienia

To nie jest produkt, bez którego nie mogę żyć w tym całym kosmetycznym wszechświecie. I choć wypromowany został dobrze, to ja mimo wszystko się rozczarowałam. Pianka łagodząca podrażnienia - świetna nawet na te posłoneczne. I działanie tutaj jest ok, ale formuła pianki szybko przestaje być pianką i to rozczarowuje. Równie dobrze mógłby to być produkt nazwany żel w piance, bo tak to bardziej wygląda :D Niby wyciskam piankową chmurkę, ale zaraz mam żel na dłoni. :) Co do tego jaka ona jest... to w moim odbiorze zbyt kleista :D Pozostawia skórę lepką... prawie jak lep na muchy :D No może to lekka przesada, ale faktycznie skóra jest pokryta lepkim filmem. Nie lubię takiego efektu. Mam wrażenie, że produkt skończył się najmniej oczekiwanym momencie, nagle... mimo iż wydawało by się, że jest go jeszcze całkiem dużo. Czy wrócę ? Nie, znam lepsze pianki, które są prawdziwymi piankami.

Zapowiadało się fajnie. Łagodząca pianka z prowitaminą B5 i wysoką zawartością składników naturalnych. Wylądowała u mnie w wakacyjnej walizce bo opakowanie małe i zero strachu, że się wyleje - idealnie. Mimo stosowania kremów z filtrem przypiekłam się na ramionach i zaczął się dramat... Spodziewałam się kojącej, puszystej pianki, a dostałam spienioną wodę. Nie to jednak było najgorsze - najgorsze był fakt jak ta woda się lepi. Nie znoszę lepiących się produktów do ciała a tutaj to lepienie mało, że intensywne to jeszcze długotrwałe - fuj! Nie odczułam też żadnego ukojenia ani nie zauważyłam jakiegoś większego nawilżenia podrażnionej słońcem skóry. Komfortu z używania zero, a nawet dyskomfort. Dobrze, że miałam ze sobą jeszcze zwykły balsam do ciała, który uratował mnie z opresji. Zamiast kojącej pianki, spieniona, klejąca się woda . I jeszcze ta cena - 59 zł za piankę, która nawet pianką nie jest. Nie polecam!

Kupiłam, bo polecała youtuberka, którą oglądam, ale szczerze dla mnie to taki kosmetyk po nic. Wzięłam ją na wakacje i używałam, jak przypiekłam się na słońcu. Nie czułam, by jakoś skutecznie łagodziła poparzenia. Używałam po goleniu, ale w sumie nie robią mi się jakieś podrażnieni, więc zażywałam dla samego zużywania. Niefajnie się ją stosuje, bo: -Dziwnie wylatuje z pojemnika. Nie jest to piana, raczej lekko spieniona woda. Jak się rozprowadza po skórze to jakby się ta zdj wodnisty żelem smarowało. -Bardzo się lepi i raczej trzeba na nią nałożyć krem / balsam. Użyłam jej jak miałam podrażnioną, przesuszoną twarz i też nie poczułam ukojenia. Dlatego właśnie to taki kosmetyk po nic. I jest drogi.

Posiadaczką łagodzącej pianki stałam się za sprawą zakupu jednego z boksów urodowych -gdzie między innymi znajdował się, ów produkt. Pianka zamknięta jest w aluminiowej tubie z aplikatorem coś na zasadzie lakieru do włosów. Ogólnie grafika sama jak i sama forma podania bardzo dobrze się sprawdza. Minimalistyczna szata graficzna, bardzo przyjemna dla oka. Opakowanie forma, podania wszystko do ostatniej kropli formuły sprawdzało się bardzo dobrze. Przechodząc do sedna piankę łagodzącą podrażnienia przed każdym użyciem według zaleceń producenta należy wstrząsnąć. Tak aby wzburzyć ciśnienie w środku i produkt swobodnie wydobywał się na zewnątrz. Tak też robiłam. Początkowo nie widziałam zastosowania tego produktu niemniej jak już ma się w domu maleńkie dziecko, nie ma się co czarować temat podrażnień odpieczeń i tym podobne w historii niestety jest dość częsty. Tak też, stosowność nadarzyła się dość szybko -przeznaczyłam piankę do skóry mojej córeczki. Kilkukrotnie stosowałam piankę na okolice podpieluszkowe. Formuła bardzo dobrze się sprawdzała. Skóra po nałożeniu pianki była dobrze uregulowana, pozostawało uczucie lepkości, które przypuszczam ,że w każdej innej partii ciała mogłoby być lekko uciążliwe, niemniej stosowana pianka pod pieluszkę była bardzo w porządku i faktycznie przy systematycznym stosowaniu skóra wraca do równowagi. Jest to lekka bardziej w stronę bezwonnej formuła. W kontakcie ze skórą pianka bardzo szybko staje się wodną formułą i bardzo łatwo rozprowadza się po skórze. Czy ponownie zdecyduje się na zakup??... Uważam, że stricte, żeby kupować solo ten produkt niekoniecznie- ponieważ znam dużo tańsze produkty o takim samym działaniu, i w ten sam sposób spełniający swoją rolę. Owszem chciałam piankę zużyć więc zużyliśmy spisała się bardzo dobrze nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Natomiast uważam, że są dużo tańsze równie dobre zamienniki. Niemniej jeśli ktoś ma budżet, sentyment do marki itp. który może sobie na to przeznaczyć jak najbardziej polecam.

Dawno mnie tak mocno nie rozczarował żaden kosmetyk. Do stosowania pianki podchodziłam z wielki oczekiwaniami a tu totalna klapa. Kosmetyk umieszczony został w aluminiowej białej butelce z pompką spieniającą dodatkowo zabezpieczoną bezbarwna zatyczką.Grafika jest ładna i "czysta" zawiera niezbędne informacje dotyczące kosmetyku. W butelce konsystencja jest wodnista, o wstrząśnięciu opakowania i użyciu pompki spieniającej wylatuje z niej coś co przypomina piankę, ale chyba tylko z nazwy. Jest to biała,lekko spieniona bezzapachowa ciecz , która prawie natychmiastowo się rozpuszcza i ucieka z dłoni. Jak już uda się nam to coś zaaplikować na skórę to zyskujemy mocno kleistą warstwę, która niestety nie jest największym problemem, bo jak ona zniknie to na skórze pojawia się mocno niekomfortowe uczucie ściągnięcia. Pozostaje albo zmyć nałożona piankę albo zastosować kosmetyk intensywnie nawilżający. Nie zauważyłam żadnego działania łagodzącego czy obiecywanego przez producenta nawilżenia, regeneracji czy zwiększenia elastyczności skóry. Na szczęście nie wystąpiły po jej użyciu żadne podrażnienia. Piankę zastosowałam kilka razy na twarz, potem próbowałam używać ją na ciało, ale efekty były żadne, a wręcz nieprzyjemne i dałam sobie z nią spokój. Skład jest krótki :woda, prowitamina B5, Chitozan - polisacharyd wiążący wilgoć w skórze i dwutlenek węgla odpowiedzialny za spienianie kosmetyku. Jest naprawdę super i ten naturalny skład nijak ma się do działania kosmetyku Przez chwile myślałam że otrzymałam przeterminowany egzemplarz, ale po sprawdzeniu daty okazało się ze jeszcze ma rok ważności. Opakowanie o pojemności 85 ml kosztuje w granicach 60 zł toż to okrucieństwo dla portfela, tym bardziej że o jakimkolwiek działaniu łagodzącym czy pielęgnacyjnym możemy tylko pomarzyć. Soothing Foam to dla mnie zupełny bubel, który nie wniósł nic pozytywnego w pielęgnacje mojej suchej skóry. Na szczęście nie wpłynął na nią w żaden negatywny sposób. Zupełnie nieudany produkt. Nie polecam

Pianka do podrażnień na skórę o formule bardzo lekkiej niskoporowatej piany. Należy ją mocno wstrząsnąć przed użyciem, w tedy po naciśnięciu pojawia się piana. Nie ma zapachu, albo ja nie wyczuwam i pozostawia lekki film na skórze. Mam jednak o niej dobre zdanie ponieważ już dwa razy uratowała mi skórę. Pierwszym razem bardzo się opaliłam (przypadkiem) i skóra była aż tak podrażniona że już myślałam że będzie schodzić. Nakładałam go rano i wieczorem przez 4 dni i skóra URATOWANA!. Drugim razem miałam spore podrażnienie po ukąszeniu i też pianka nie tylko załagodziła ten stan, ale tez mam wrażenie że przyśpieszyła regenerację.

Jak dla mnie - jedna wielka pomyłka. ,,Pianka" jest bardzo rzadka, nie wiem, czy tak miało być, czy coś jednak tutaj nie wyszło, ale nie da się normalnie zaaplikować produktu, bo dosłownie leci sama woda i ciężko nad tym zapanować, by produkt pozostał tylko w tym miejscu, dla którego chcemy go zastosować. Po drugie jest strasznie lepki. Bardzo źle się z nim obchodzi, a patrząc na to, że w ogóle nie widać żadnego efektu, nie wiem skąd taka cena za tak niepotrzebny, zbędny kosmetyk. W moim wypadku nie widzę pozytywów i odradzam zakupu. Szkoda pieniędzy na produkt, który nie robi nic.

Na piankę trafiłam w pudełku Pure Beauty, nie znałam wcześniej tej marki i nie używałam ich produktów. Z opisu na opakowaniu wynikało, że to jest produkt dla mnie, który urtauje moja przesuszona skórę na nogach. Konsystencja puchowej pianki na dłoni dosyć szybko zmienia się w bardziej płynna, oleista ale nie tlusta. Trzeba ją szybko aplikować bo wchłania się momentalnie i nie zostawia tłustego filmu co dla mnie jest bardzo ważne, od razu po aplikacji można nakładać ubranie bez obawy ze zostanie jakiś ślad. Już po kilku użyciach zauważyłam wyraźna poprawę swojej skóry, była bardziej nawilżona, zniknęło uczucie napięcia i ściągnięcia. Skóra była wygładzona i bardzo przyjemna w dotyku. Używałam tej pianki tylko na ciało, na twarz nie miałam takiej potrzeby. Wolałam się skupić na bardzo suchych miejscach. Skład ma bardzo dobry, tym większy plus że to nasz produkt. Jest też bardzo wydajna. Brak jakiegokolwiek zapachu, dla mnie akurat na plus. Opakowanie dosyć wygodne w aplikacji ale gdy doszłam do połowy produktu to zaciął się dozownik i nie mogłam już nic z niego wykrzesac, także pół pianki zmarnowane.. I to jest jedyny minus tego produktu. Czy do niego wrócę? Całkiem możliwe, że w okresie zimowym.

O dobroczynnym działaniu panthenolu nie trzeba nikogo przekonywać. To substancja, która powinna być obecna w każdej domowej apteczce. Ale nie w tej wersji, tu podziało się coś niedobrego. - OPAKOWANIE: kosmetyk znajduje się w typowej dla preparatów w piance metalowej butelce z pompką, która spienia produkt. Pompka zabezpieczona jest również plastikową zatyczką, co chroni kosmetyk przed wysuszeniem. Szata graficzna jest wyważona, estetyczna, prosta, jak najbardziej w moim guście, wszystkie informacje są czytelne. Butelka jest poręczna, można ją wrzucić do plecaka, torby podróżnej czy plażowej. - KONSYSTENCJA: produkt wewnątrz opakowania jest płynny, należy wstrząsnąć butelką i nacisnąć pompkę, która zmienia płyn w piankę. Ale pianka szybko traci swoją puchowość powoli zmniejszając swoją objętość i może spłynąć jeśli szybko się jej nie rozprowadzi po skórze. - ZAPACH: brak - DZIAŁANIE: próbowałam stosować piankę na podrażnioną skórę twarzy zimą, gdy mróz i suche powietrze kaloryferów narozrabiały i podrażniły naskórek, ale przede wszystkim w ostatnim czasie słońce przypaliło mi skórę na ramionach, co mnie zaskoczyło, ale mniejsza o to, próbowałam też preparatem ukoić przypaloną skórę na dłoni, gdy nieostrożnie wyjmowałam z pieca naczynie. Zawsze w takich wypadkach (prócz podrażnienia twarzy) stosuję panthenol, który kupuję w aptece. Ale pianka od ChitoneCare w ogóle nie działa. Tworzy na skórze tępy, cienki film, to po pierwsze. Ponadto od razu po jej nałożeniu pojawia się uczucie ściągnięcia. Nie odczuwam żadnych właściwości, które deklaruje producent: nawilżenie, wygładzenie, regeneracja, ukojenie, uelastycznienia naskórka. Na aż tak wiele nie liczyłam bo zależało mi jedynie na działaniu łagodzącym, ale się zawiodłam. Pianka w niczym mi nie pomogła.

Używam przy trądziku ciążowym. Przy tej burzy hormonalnej nie zapycha, nie podrażnia. Bezzapachowa. Używam rano pod krem, by pełniła funkcję "tarczy ochronnej" przed bakteriami nanoszonymi rękami (niestety bardzo często w ciągu dnia dotykam twarzy i łatwo o wtórne nadkażenia). Dzięki temu nadkażenia są mniejsze lub rzadsze. Wspomaga gojenie i regenerację zmian skórnych. Niewielka ilość pianki starczy na pokrycie całej twarzy.

Kupiłam piankę z polecenia kanału na youtube: Kraina Składów i bardzo się nią zawiodłam. W styczniu zrobiłam zakupy i w lutym zaczęłam stosować tę piankę łagodzącą. Wywołała u mnie niesamowity wysyp i świąd, który udało mi się całkowicie wyleczyć dopiero na początku tego miesiąca :,) Niestety jak dla mnie były to zmarnowane pieniądze, tym bardziej, że przy nakładaniu była niesamowicie lepka i ściągająca twarz. Chciałam dodać tę samą opinię na stronie Chitonecare jednak nie została zaakceptowana.