Mexmo Mexmo x Andzia There, Frozen Roses Eyeshadow Palette Paleta cieni do powiek

Markę Mexmo kocham szczególnie za ich cienie. Oprócz Frozen Roses jestem właścicielką Pastel Drip, Foxy Lady i Nude Fantasy. Kocham je za ich pigmentację i masełkowość matów oraz wielowymiarowość błysków. Niestety ta paleta wypada na tle swoich sióstr chyba najsłabiej. Nie ze względu na pigmentację, ale... osyp. Uniemożliwia on często precyzyjne nałożenie cieni, ponieważ sypią się one na oczach, na twarzy, a nawet... w samej palecie! Dodatkowo ich pigmentacja jest tak mocna (co jest zarówno plusem, jak i minusem), że farbują kartonik, w którym są zamknięte. Mimo tego nadal je uwielbiam i będę korzystać, ale przez to są dużo mniej wydajne od innych palet z tej marki.

Dla tej paletki specjalnie założyłam konto na Wizażu. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie: dawno nie byłam tak zbulwersowana produktem, za który zapłaciłam grubo ponad 100 zł! Zacznijmy od plusów. Fajne opakowanie, wygodne lusterko, przepiękne kolory, dobry pigment, przyjemne blendowanie. Mmm. Brzmi jak bajka, prawda? Na początku tak, ale z każdym kolejnym użyciem było coraz mniej kolorowo. Cienie kruszą się niesamowicie, pylą jak trawy w czerwcu, nie da się nimi zrobić makijażu oka bez osyfienia wszystkiego dookoła. Zdjęcie mówi zresztą samo za siebie. Paletka po 5 miesiącach wygląda tak, jakby spadła z czwartego piętra, została podeptana przez akurat przechodzącą panią z wózkiem, przejechana dodatkowo przez owy wózek, a potem kopnięta z powrotem w krzaki. A ja tylko chciałam zrobić sobie makijaż...

Produkt kupiłam za ok. 130zł na stronie Mexmo. Paleta zawiera 8 matów i 4 błyski. Maty bardzo się pylą i sypią, niestety brudzą wszystko od najmniejszego dotknięcia (chociaż ciut mniej niż te Glamshop), ale są bardzo masełkowe, mają mocny, pełny pigment i nie sprawiają najmniejszych problemów przy robieniu makijażu. Błyski to brokatowe toppery, bardzo ładnie opalizują na kilka kolorów, są zarówno bardziej niebieskie jak i bardziej różowe, ale nie mają krycia - jeśli ktoś szuka błysków typu ,,folie", to nie jest to. Opakowanie palety jest kartonowe. Estetyczne, z dobrej jakości lusterkiem, ale powodujące, że nawet ta świetna jakość jest nie do użycia. Cienie wypadają z wyprasek od samego leżenia (nigdy nie upadły), pękają, wykruszają się i zostawione w szafce dają gwarancje, że przy najbliższym jej wyjęciu wyleci pełno okruszków cieni, a któryś zapewne wypadnie. Metalowe wypraski przyklejone są idealnie, niestety paleta nawet przechowywana na płasko, nieruszana zostawia te cienie popękane, pokruszone i wypadające z metalowych wieczek. Trwałość jest w porządku. Na bazie utrzymują się aż do zmycia, nie robią plam, a brokaty się nie osypują po całym dniu noszenia. Podsumowując - cienie są porządnej jakości, niestety z powodu ich ,,samoistnego" kruszenia się w drobny mak nie mam jak fizycznie ich używać. Na ten moment rezygnuję z Mexmo, może przyszłe partie ich palet będą w lepszych opakowaniach.

Paleta zawiera 12 cieni w chłodnej tonacji. 4 błyszczące 8 matowych Cienie ładnie się blendują i są dobrze napigmentowane. Kolorystyka jest dobrze dobrana można stworzyć różne makijaże oczu w chłodnych tonacjach. Rewelacja. Polecam

Frozen Roses to kolejna makijażowa propozycja marki Mexmo. Tym razem mamy do czynienia z raczej zgaszonymi, eleganckimi kolorami, które są wprost stworzone do codziennych makijaży. Paleta ma interesującą, estetyczną okładkę, a samo kartonowe opakowanie jest całkiem solidne. W środku znajduje się dobrej jakości lusterko. W palecie przeważają cienie matowe, co mi osobiście bardzo odpowiada, bo na ich podstawie możemy stworzyć mnóstwo wariacji makijażowych. Wśród matów możemy wyróżnić cienie zarówno w chłodnej, jak i cieplejszej kolorystyce. Muave - jasny, brzoskwiniowy beż; Stone Cold - średni, wpadający w szarość brąz; Purple Rose - jasny, pastelowy fiolet Turning Violet - przybrudzony wrzosowy fiolet Pick Me - jasny, neutralny brąz; Brown - ciemny brąz przełamany oliwkowymi tonami; Dusty Rose - ciepły herbaciany róż; Vintage - winna czerwień, klasyczne bordo. Błyski w palecie są mocno drobinkowe i wielowymiarowe, traktuję je raczej jako toppery, zwłaszcza Ultraviolet, który wygląda jak fioletowo-błękitne iskierki na przezroczystej bazie. Nie mam żadnych zastrzeżeń do pracy z tymi cieniami - blendują się jak marzenie, da się budować ich intensywność, nie plamią i nie osypują się zbyt mocno. Błyski nie wymagają specjalnej bazy, a w ciągu dnia nie tracą blasku. Kompozycja kolorystyczna palety ładnie podbije brązową i zieloną tęczówkę oka.